
Rozmowa z Danielem Ruskiem, nowym trenerem Górnika Łęczna

- Dostał pan zgodę od PZPN na prowadzenie Górnika Łęczna do końca 2025 roku, a co dalej?
– Jest wiele uwarunkowań. Przede wszystkim, jeżeli chodzi o nasze wyniki, jak to się potoczy w najbliższym czasie. Plus ewentualnym udziałem w kursie UEFA Pro. Ta licencja jest wymagana, żeby prowadzić drużynę na poziomie Betclic I ligi. Ciężko powiedzieć, jak to się potoczy, bo na razie nie ma jeszcze informacji na temat naboru na kurs.
- A rozmawiał pan z działaczami Górnika?
– W ogóle ten proces zmiany trenera w klubie, to była bardzo dynamiczna sytuacja. Dostałem informację, że prowadzę drużynę w meczu z Miedzią Legnica. Wygraliśmy, a zarząd dalej będzie oceniał i obserwował naszą sytuację. Bez względu na to, co się wydarzy, ja po prostu skupiam się na tym, żeby wykonywać swoją robotę najlepiej, jak potrafię.
- Po wygranej z Miedzią chyba wszystkim w klubie spadł wielki kamień z serca? W końcu bardzo długo czekaliście na to pierwsze zwycięstwo w sezonie...
– Zdecydowanie, było to widać chociażby po tym, jak wyglądała radość po naszych bramkach. Nie wygrywać meczu przez pół roku, to nie jest łatwa sprawa. Chcieliśmy przede wszystkim skupić się na tych cechach wolicjonalnych, bo piłkarsko ja powtarzam, że ta drużyna ma naprawdę duży potencjał.
- A jak wykorzystaliście przerwę reprezentacyjną?
– Skupialiśmy się na tym, żeby ten zespół po prostu odżył. Trochę zmieniliśmy strukturę treningu, jest mniej złożonych rzeczy. Faza atakowania jeszcze pod wodzą Macieja Stolarczyka, to jest coś, pod czym się podpisujemy: ja i cały sztab. Wiadomo jednak, że nie wszystko wychodziło w defensywie. Chcieliśmy kilka rzeczy skorygować, chodzi o obronę wysoką i niską. W ataku uważam, że naprawdę dosyć dobrze to wyglądało. Trzeba było skupić się na tym bronieniu dostępu do światła bramki i pressingu.
- A jak to w ogóle jest prowadzić drużynę na zapleczu PKO BP Ekstraklasy? Widzi pan duże różnice, w porównaniu z niższymi ligami?
– Pracowałem już na tym poziomie w roli asystenta i też brałem pełną odpowiedzialność za swoją pracę. Wiadomo jednak, że presja jest zdecydowanie większa, kiedy jesteś na ławce jako ten pierwszy szkoleniowiec. Muszę jednak przyznać, że dobrze mi się pracuje z tym zespołem. Cieszę się też, że drużyna podąża za tym, co chcemy zrobić. Jedno wygrane spotkanie z Miedzią nie może nam jednak zamydlić oczu. To dla nas dopiero pierwszy, mały krok, do tego, co chcemy osiągnąć.
- Niespodziewanie do Górnika dołączył Paweł Jaroszyński. Jak wygląda jego sytuacja i czy jest jakaś szansa, że już w najbliższym spotkaniu ligowym wskoczy do składu?
– Paweł potrzebuje jeszcze trochę treningów, ale z drugiej strony jest też aspekt poprzedniego meczu z Miedzią. Po tym spotkaniu nikt nie zasłużył na to, żeby usiąść na ławce. Każdy z chłopaków zrealizował to, co wymagaliśmy. Może mówienie, że musi jeszcze poczekać na występ, to złe słowo, ale na pewno z drugiej strony nie chcemy go od razu wrzucić na zbyt głęboką wodę.
- A jak wygląda sytuacja zdrowotna w drużynie? Czy przerwa reprezentacyjna przydała się, żeby przynajmniej niektórzy piłkarze wrócili do zajęć?
– W środę miałem na treningu 24 zawodników. Jest już Filip Szabaciuk, jest Fryderyk Janaszek, a David Ogaga jeszcze zmaga się z urazem pachwiny, więc jego gra jest pod znakiem zapytania. Większość chłopaków jednak wróciła do treningów. Oczywiście, wiadomo, że w przypadku Bartka Śpiączki uraz jest poważniejszy. Będziemy obserwowali z trenerem przygotowania motorycznego, kto jest już gotowy. Musimy ich wprowadzać powoli, aby nie popełnić żadnego błędu i aby nikt nie wrócił za szybko.
- Za każdy mecz ligowy można zdobyć maksymalnie trzy punkty, ale wydaje się, że akurat najbliższe spotkanie ze Zniczem Pruszków będzie warte zdecydowanie więcej niż te trzy „oczka”...
– Patrząc na tabelę, to w naszej sytuacji każdy mecz jest bardzo ważny. Ten ze Zniczem na pewno ma jednak sporą wagę, bo rywale są blisko nas w tabeli, a my chcemy się budować w każdym spotkaniu. To z Miedzią pokazało, że ten zespół stać na wiele. Mecz ze Zniczem zarówno dla nas, jak i dla przeciwnika będzie bardzo istotny. Jesteśmy już po rozmowach i wiemy, że chcemy zagrać na własnych warunkach. Obserwowaliśmy klub z Pruszkowa i wiemy, że potrafią bronić zarówno wysoko, jak i cofnąć się bardzo nisko. Pytanie, kto będzie chciał oddać piłkę drugiej drużynie i niech oni się martwią. Mamy swój pomysł na mecz, ale wiadomo, że nie chcę za wiele na ten temat mówić przed niedzielą.
