Kibice Tomasovii mają powody do niepokoju. Do rozpoczęcia rozgrywek pozostał już niecały miesiąc. „Niebiesko-biali” nadal nie mają jednak nowego trenera, a na treningach pojawia się dosłownie kilku piłkarzy
Wydawało się, że ekipę z Tomaszowa Lubelskiego poprowadzi Waldemar Wiater. Niestety po kilku dniach doświadczony szkoleniowiec zrezygnował z posady, tłumacząc swoja decyzję sprawami osobistymi i zbyt dalekimi dojazdami, na które nie mógł sobie pozwolić.
Rozmowy z jego następcą trwają i ponoć nawet dzisiaj można się spodziewać oficjalnej informacji, kto zasiądzie na ławce Tomasovii. – Cały czas negocjujemy i naprawdę jesteśmy blisko porozumienia. Na razie nie chciałbym jednak zdradzać, żadnych szczegółów, ani mówić o kogo chodzi, Na pewno musimy jednak działać szybko, bo sezon zbliża się wielkimi krokami. I nie mamy zamiaru dłużej już zwlekać – wyjaśnia Krzysztof Wróbel, wiceprezes ds sportowych w klubie.
Przygotowania do nowych rozgrywek ruszyły w mocno okrojonym składzie. Na pierwszy zajęciach zameldowało się jedynie 10 zawodników. W tym gronie był tylko jeden nowy piłkarz Wojciech Gęborys, który wrócił z Motoru Lublin. Niestety w czwartek i piątek z frekwencją było jeszcze gorzej, bo „niebiesko-biali” jednego dnia ćwiczyli w... sześciu, a drugiego w pięciu.
W tej sytuacji można się zastanawiać, czy do skutku dojdzie środowy mecz kontrolny z Unią Hrubieszów. W minioną sobotę mecz z Wisłą Puławy trzeba było odwołać.
– Nie ma takiej możliwości, żebyśmy w środę nie zagrali z Unią – zapewnia wiceprezes Wróbel. I dodaje, że mimo małej liczby zawodników na treningach trzon zespołu się nie zmieni. – Większość piłkarzy, którzy byli w kadrze w minionym sezonie podpisze nowe kontrakty. Czy znajdą się środki na wzmocnienia? Trudno w tej chwili powiedzieć, ale na pewno potrzebujemy świeżej krwi i postaramy się coś wymyślić.
W drużynie na pewno nie zostanie Patryk Słotwiński, który jest bliski przenosin do drugoligowej Wisły Puławy. Waldemar Kozyra wyjechał z Polski, a pod dużym znakiem zapytania stoi przyszłość w klubie trójki kolejnych graczy: Norberta Raczkiewicza, Kamila Groborza i Mateusza Bojarczuka. Ten ostatni zastanawia się nad wyjazdem do Warszawy i grą w jednym z tamtejszych klubów. Co z pozostałą dwójką? – Kamil ma w zasadzie wolną rękę i tylko od niego zależy, gdzie będzie grał w najbliższym czasie. Nie wiadomo z kolei, co będzie z Norbertem. Poczekajmy na nowego trenera, może on przekona zawodnika do pozostania w drużynie.