ROZMOWA Z Pawłem Sochą, bramkarzem Motoru Lublin
- Przegraliście na Arenie Lublin po raz pierwszy od października 2016 roku. Nikt nie spodziewał się takiego wyniku w meczu z Resovią...
– To prawda. My też nie jesteśmy przyzwyczajeni do porażek u siebie, dlatego czujemy dużą złość. Na Arenie przegraliśmy pierwszy raz nawet nie w tym roku, bo w poprzednim ani razu nie kończyliśmy spotkania z pustymi rękami. Były dobre momenty w naszym wykonaniu, ale to stanowczo za mało, żeby marzyć o wygranej. Musimy pomyśleć, co zrobić, żeby tych pozytywów było więcej, a do tego potrzeba też dłuższych okresów lepszej gry. Nie kilku zrywów, jak to miało miejsce w sobotnim spotkaniu.
- Druga bramka dla rywali padła w kontrowersyjnych okolicznościach. Jak to wszystko wyglądało z twojej strony?
– Ktoś przegrał pojedynek główkowy, a ja rzuciłem się za strzałem. Na krótkim słupku stał jeszcze Kamil Oziemczuk i to on nieszczęśliwie główkował w poprzeczkę. Ja na chwilę straciłem orientację i nie wiedziałem, gdzie jest piłka. Zobaczyłem ją dopiero, jak robiła kozioł. Pechowo zamiast wyjść w pole zakręciła jednak do bramki. Nie ma się co oszukiwać, wygarnąłem ją już zza linii bramkowej, więc gol należał się Resovii.
- Przed wami kolejny trudny mecz. Tym razem ze Stalą Rzeszów...
– Musimy przede wszystkim zmazać plamę ze spotkania z Resovią. Chcemy zdobyć trzy punkty. Wiemy o co gramy i nie ma innej możliwości, jak zwycięstwo Motoru.
- Chyba spodziewaliście się innego początku rozgrywek? Zwłaszcza, że te pierwsze kolejki rozgrywacie głównie przed własną publicznością...
– Nie ma co ukrywać, że nasza gra nie jest płynna. Musimy siąść w szatni i porozmawiać, żeby to ruszyło. Dążymy do celu, który sobie wyznaczyliśmy i mam nadzieję, że już w kolejnym meczu pójdziemy do przodu, a wszystko będzie wyglądało zdecydowanie lepiej niż w tych pierwszych tygodniach rundy wiosennej.
- Z Resovią dobrze zaczęliście, bo praktycznie po kilkudziesięciu sekundach mogliście już prowadzić. Co stało się później?
– No właśnie, momenty były dobre, ale większość czasu gra w naszym wykonaniu była bardzo wolna. Nie mogliśmy się przedostać pod pole karne przeciwnika. Trudno w tej sytuacji myśleć o strzelaniu goli i zwycięstwie.
- W minionym tygodniu udało się wam w ogóle potrenować na Arenie?
– Tylko w piątek mieliśmy 40 minutowe zajęcia, ale to był bardziej rozruch przed meczem niż normalny trening. Na pewno w tej sytuacji trudno od razu przystosować się do innej nawierzchni skoro na co dzień ćwiczy się na sztucznej murawie. Nie ma jednak sensu tłumaczyć tym porażki z Resovią. Rywale pewnie mieli takie same problemy. Nasz kłopot leży, gdzie indziej i trzeba go szybko znaleźć.