Po meczu Motor – Wisła Sandomierz na konferencji prasowej oprócz trenerów obu drużyn pojawili się także: prezes żółto-biało-niebieskich Leszek Bartnicki oraz zastępca prezydenta Lublina Krzysztof Komorski. Szef klubu z Lublina podał się do dymisji, ale prezydent Komorski wyjaśnił, że będzie go namawiał do dalszej pracy w Motorze.
Emocjonalne wystąpienie i dymisja prezesa
– To był dla mnie mega ciężki mecz. Wiecie, że jestem z Lublina i że przyszedłem tutaj, żebyśmy zrobili awans do II ligi, a może i wyżej. Przychodziłem tutaj z drużyny lidera I ligi, bo wiedziałem, że w moim rodzinnym mieście można zrobić fajną piłkę. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz płakałem, ale to strasznie ciężki dzień, bo wiele siły i czasu włożyłem w to, żeby Motor był tam, gdzie powinien być. Nie udało nam się awansować w poprzednim sezonie mimo świetnej rundy wiosennej i nie udało nam się teraz. To znaczy, może jeszcze nam się uda – mówił łamiącym głosem prezes Leszek Bartnicki.
– Walczyliśmy o to, żeby zespoły juniorskie i akademia, wszystko, żeby fajnie funkcjonowało. Żeby ten klub był tam, gdzie powinien być i gdzie był za moich szkolnych czasów. Widocznie mnie to przerosło. Zrobiliśmy wszystko, żeby Motor był w II lidze. Może jeszcze będzie. Wierzę w to, bo sezon jeszcze się nie skończył. Przepraszam wszystkich, ale mnie to przytłoczyło. Robiłem co mogłem, ale może mnie to przerosło? Cieszę się, że chłopaki z zespołu U-19 zapewnili sobie utrzymanie. Na dwie kolejki przed końcem już jest w Centralnej Lidze Juniorów w przyszłym sezonie. Mamy tutaj fajnych chłopaków. Nawet mimo reformy zrobiliśmy mega fajny zespół. Piłka nożna to jednak taki sport, w którym nie możesz niczego przewidzieć. Możesz mieć najlepsze silniki, a i tak ktoś cię wyprzedzi na trzecim okrążeniu – dodawał szef klubu z Lublina.
– Wierzę jeszcze w ten awans. Ale przepraszam jeszcze raz wszystkich, bo mnie to przerosło. Oglądam wszystkie mecze juniorów. Chodzę na dzieciaki od najmłodszej grupy. Założyłem nawet piłkarskie przedszkole, do którego chodzą moi dwaj synowie. W moim rodzinnym mieście coś mnie przerosło. Wierzę, że ten zespół może awansować i tego mu życzę, ale w tym momencie, przepraszam, to wszystko mnie przerasta i na dzisiaj jako prezes Motoru Lublin S.A. podaje się do dymisji. To nie jest wynik tchórzostwa. Są ludzie w Polsce, którzy uważają, że Leszek Bartnicki robi fajną robotę w Motorze i robił też w Chojniczance oraz paru innych miejscach. Ale może po prostu to jest dla mnie za dużo? A może się do tego nie nadaje, albo mam życiowego pecha. Wierzcie mi, ale w moim rodzinnym mieście chciałem zrobić fajny klub i on tu kiedyś będzie. Mamy wszystkie potrzebne składniki, ale może to ja jestem problemem? Podaje się do dymisji i jeżeli ktoś z moich mocodawców w mieście uzna, że to nie ja jestem problemem, to jestem skłonny tutaj zostać. Nawet na dwa lata, cztery czy dziesięć – wyjaśniał dalej prezes Bartnicki.
Zarząd wykonuje dobrą robotę
Na oświadczenie szefa Motoru zareagował prezydent Komorski. – Nie ukrywam, że ja byłem jedną z osób, które wierzyły w ten projekt i ciągle wierzą. Na początek gratulacje dla trenera Wisły Sandomierz za wspaniałą robotę, jaką wykonali w tym meczu. Do tej pory niewiele zespołów zdołało wygrać na Arenie Lublin. Pokazaliście charakter i wszystko to co powinniście zrobić – zrobiliście. Bardzo wam serdecznie tego gratuluję. Charakter, wytrwałość i konsekwencja to klucz w tym sporcie – mówił Komorski.
Przyznał także, że będzie namawiał prezesa Bartnickiego do pozostania w Motorze. – To nie zależy jednak ode mnie. Nie jestem przełożonym biura nadzoru właścicielskiego, które nadzoruje spółki komunalne. Ale wierzę w Motor. Także w Piotra Zasadę, który wykonywał ostatnio fantastyczną pracę. Po Marcinie Sasalu, do którego też mam ogromny szacunek mimo tego, że nie jest już trenerem. Chciałbym podkreślić także jego wielkie zasługi. Te 13 wygranych z rzędu w rundzie jesiennej robiły niesamowite wrażenie. To jest bardzo gorzka pigułka, którą dzisiaj przełykamy. Ale robimy to z podniesionym czołem. Nie uchylamy się od odpowiedzialności. Ja również jako człowiek, który w ten projekt wierzył. Jeżeli ktoś uważa, że jest lepszy kandydat na prezesa Motoru niż Leszek Bartnicki, to niech go zaproponuje – dodawał Krzysztof Komorski.
– W przyszłym roku w zreformowanej Centralnej Lidze Juniorów będziemy oglądali 11 klubów z ekstraklasy i jeden spoza I ligi, spoza II ligi. To jest Motor Lublin. Sam gratulowałem tym chłopakom. Może to jest jakiś klucz, może to jest jakieś wyjście z sytuacji? – pytał Komorski.
Awans nie został jeszcze przegrany
Po chwili wyjaśniał jednak, że ciągle jest szansa na awans do II ligi. – Nie wolno spuszczać głowy i nie można się poddawać. Wiem, że zostało jeszcze pięć meczów. To nawet nie są matematyczne szanse, bo wszystko się może zdarzyć. KSZO Ostrowiec Świętokrzyski też może się jeszcze włączyć do walki o awans. Resovia, która jest pierwsza, jest w tym momencie jednym z faworytów. Chełmianka tak samo. My również. Ta porażka z Wisłą faktycznie bardzo jednak zabolała.
– Czuję się w cywilnym obowiązku zabrać głos i powiedzieć, że uważam, że ten zarząd wykonał bardzo dobrą pracę. Także sztab trenerski. Ja wiem, że charakter najbardziej kształtują porażki. Nie jestem masochistą, nie o to chodzi, że lubię przegrywać. Nawet te najbardziej dotkliwe porażki nie mogą być gwoździem do trumny. Zawsze trzeba się podnieść, wyciągnąć wnioski i iść do przodu. Ja będę namawiał Leszka Bartnickiego, żeby został w Motorze. Ciągle wierzę w to, że dopóki piłka w grze, to wszystko może się zdarzyć. Nie wszystko jeszcze przegraliśmy. Nikt chyba nie może odmówić zawodnikom woli walki. Nie podejmuję się jednak postawienia diagnozy, czy to kwestie wolicjonalne, odporności psychicznej, czy umiejętności. Poczekajmy do końca, wtedy będziemy podejmowali bardziej radykalne kroki. Uważam, że ta sytuacja wymagała jednak mojego komentarza – wyjaśnił zastępca prezydenta Lublina.
Co dalej z Motorem?
Skoro prezes podał się do dymisji, jak będzie teraz funkcjonował Motor? To też sprecyzował Krzysztof Komorski.
– Proceduralnie to wygląda tak, że prezes składa dymisję w tym momencie, a organem, który ją rozpatruje jest Rada Nadzorcza. Do niej należy decyzja. Później w zależności od tego, czy uda się dojść do porozumienia zapadnie ostateczna decyzja – wyjaśnił.