ROZMOWA Z Jakubem Wierzchowskim, bramkarzem Górnika Łęczna
– Sam chciałbym wiedzieć. Przez 10 minut przeważaliśmy i nasza gra naprawdę wyglądała bardzo dobrze. Stwarzaliśmy zagrożenie pod bramką rywali i mogliśmy zdobyć więcej niż jednego gola. Potem niespodziewanie przewagę osiągnęli gospodarze, a obraz gry całkowicie się zmienił. Nie wiem, czym to było spowodowane.
• Trener Mirosław Jabłoński mówił po meczu, że nie poznawał większości swoich zawodników. Może podeszliście do tego spotkania za bardzo na luzie?
– Pewność siebie w piłce nożnej jest bardzo potrzebna, zwłaszcza, kiedy chce się walczyć o czołowe lokaty. Na pewno jednak nie zlekceważyliśmy drużyny z Polkowic. Każdy zagrał na tyle, na ile potrafi. Po prostu czasami zdarzają się takie spotkania, w których nie wszystko wychodzi. Nie mamy nic na swoje usprawiedliwienie, ale musimy szybko zapomnieć o tym niepowodzeniu i po prostu grać swoje. Nie ma co ukrywać, że stać nas na więcej.
• Ma pan sobie coś do zarzucenia przy dwóch straconych golach?
– Szczerze mówiąc w pierwszej połowie sporym problemem było dla mnie słońce. Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek w swojej karierze musiał bronić w takich warunkach. Naprawdę w wielu sytuacjach niewiele widziałem. Co do bramek dla rywali, to pierwszy gol był bardzo przypadkowy. Zabrakło nam po prostu szczęścia, bo piłka pechowo odbiła się od Krzyśka Kazimierczaka. Nie sądzę również, żeby druga bramka obciążała moje konto. W polu karnym był spory tłok, a dodatkowo piłka przeleciała jeszcze między nogami jednego z obrońców. Ciężko było w tej sytuacji zrobić coś więcej.
• Czy Veljko Nikitović w spotkaniu w Polkowicach słusznie obejrzał czerwony kartonik?
– Nie chciałbym oceniać pracy sędziego. Na pewno jednak był to bardzo ważny moment meczu. Gospodarze mocno nas przycisnęli i w samej końcówce zdołali zdobyć drugą bramkę. My także byliśmy bliscy drugiego trafienia, ale Brazylijczykowi Nildo zabrakło zimnej krwi. Mam jednak nadzieję, że szybko podniesiemy głowy do góry po tej porażce i już w następnej kolejce pokażemy się ze zdecydowanie lepszej strony.