ROZMOWA Z Veljko Nikitoviciem, kapitanem piłkarskiego I-ligowca GKS Bogdanka
– Akurat to był nasz najlepszy mecz na wiosnę, ale skończyło się bez punktów. Brak zwycięstw na wyjazdach trochę nas blokuje, przeszkadza w walce o wyższe cele. To boli, że nie potrafimy wygrywać poza własnym obiektem.
• W Katowicach po raz pierwszy wiosną mogliście zagrać w najsilniejszym składzie, ale i to nie pomogło.
– Wszyscy byli zdrowi, nikt nie pauzował za kartki i trener mógł wystawić taką jedenastkę, jaką sobie wymarzył. Niestety, nie udało się ani razu trafić do siatki, a rywale strzelili bramkę z rzutu karnego i skończyło się 0:1. Dlatego mieliśmy smutny powrót do domu i smutne święta. Uważam, że z przebiegu meczu nie zasłużyliśmy na porażkę. Piłka jest jednak przewrotna. Z Miedzią i Arką mogliśmy przegrać, a zdobyliśmy łącznie cztery punkty, a teraz, gdy zagraliśmy wreszcie nieźle, zeszliśmy z boiska pokonani.
• Jak ocenia pan pracę sędziego Jarosława Rynkiewicza?
– Starał się być głównym bohaterem tego widowiska i udało mu się. Rozdawał kartki na lewo i prawo, a przecież jeszcze przed meczem prosiliśmy, żeby to była taka męska gra. Efekt? Jedenaście żółtych kartek i trzy czerwone, w tym dwie dla nas. Trochę tego za dużo. Uważam też, że sędzia niesłusznie nie uznał prawidłowo strzelonej przez nas bramki, a rzut karny, który podyktował dla gospodarzy, był mocno kontrowersyjny. Jakoś tak się złożyło, że w kolejnym naszym meczu sporo się dzieje. Niestety, znów za sprawą arbitra.
• Przed świętami dwa razy trenowaliście na naturalnej murawie. Teraz o ile pogoda się nie pogorszy jest szansa, że znów się uda. Zima mocno daje się wam jednak we znaki.
– Mamy już wszyscy serdecznie dość tej pogody. To duża różnica trenować na sztucznym, a trawiastym boisku. Nie mogę się doczekać, kiedy wreszcie wejdziemy na mecz prosto z trawy, bo uważam, że my w tej lidze będziemy zespołem, grającym taką bardziej techniczną piłkę, z dużą ilością podań. Potrzebujemy jednak treningów i meczów na trawie, żeby się dotrzeć i żeby ta forma była jeszcze lepsza niż jest obecnie.
• Jak dużo czasu potrzeba, żeby zaadoptować się do warunków, kiedy trenuje się na sztucznym boisku, a gra na naturalnym?
– Całkiem sporo, bo te murawy mają zupełnie inną specyfikę. To jest inna przyczepność, szybkość gry. Na normalnym boisku piłka czasem staje, gra jest wolniejsza. Na sztucznym wszystko dzieje się błyskawicznie. Mam jednak nadzieję, że już niedługo nadejdzie wreszcie wiosna i takie dyskusje stracą sens.