W Nowym Sączu nikomu nie gra się łatwo. Gospodarze szczycą się nawet, że ich stadion jest twierdzą, której niemal nie da się zdobyć. W ubiegłym sezonie tylko Widzewowi udało się zwyciężyć na boisku Sandecji.
W I lidze każdy może wygrać z każdym i nie jest to żaden banał. Niedawno na własnej skórze odczuła to również Sandecja, która zostawiła pełną pulę w Niecieczy. W minionej kolejce zespół Dariusza Wójtowicza zremisował w Wodzisławiu i w tym spotkaniu raczej stracił dwa punkty, niż zdobył jeden.
W efekcie spadł na piąte miejsce w tabeli. A przecież piłkarze w biało-czarnych strojach mają w tym sezonie jasny cel – awans do ekstraklasy. Już w poprzednim zabrakło im niewiele, bo zajęli trzecie miejsce. Presja w Nowym Sączu jest duża.
W czwartek radni miejscy zdecydowali przeznaczyć 2,5 miliona złotych na budowę oświetlenia stadionu. Dlatego w sobotę nikt nie wyobraża sobie, aby gospodarze nie pokonali łęcznian. Tym bardziej, że do dyspozycji będą napastnicy Arkadiusz Aleksander i Maciej Kowalczyk oraz obrońca Petar Borovicanin.
Dwaj pierwsi mają już w swoim snajperskim dorobku gole strzelane Górnikowi. Aleksander nawet dokonał tego wiosną, kiedy Sandecja wygrała w Łęcznej 1:0.
– Najbliższy mecz na pewno nie będzie łatwy – mówił na wczorajszej konferencji prasowej Dariusz Wójtowicz. – Wszystkie zespoły przyjeżdżające do Nowego Sącza wiedzą, że muszą zagrać w twierdzy, która rzadko pada.
Nas interesuje tylko komplet punktów, a gości może zadowolić nawet remis. Choć musimy uważać, bo Górnik to przecież doświadczony zespół.
Doświadczony, ale nie spełnia oczekiwań. Sandecja u siebie nie ma respektu dla nikogo, a "zielono-czarni” akurat na wyjazdach spisują się słabo. Dopiero w dwóch ostatnich meczach udało im się nie przegrać. Dziś także nie będą faworytem.
Mirosław Jabłoński znowu nie zabrał osiemnastu piłkarzy. W domu zostawił Kamila Stachyrę i Grzegorza Szymanka. To była decyzja trenera. Na pozostałe absencje nie miał już wpływu.
Za żółte kartki musi pauzować Daniel Bożkow, a kłopoty zdrowotne wykluczyły Sławomira Nazaruka, Adriana Bartkowiaka i Wallace'a Benevente. Nazaruka kibice mogą już nie zobaczyć jesienią.
– Wszystko wyjaśni się pod koniec przyszłego tygodnia. Jeżdżę na razie po lekarzach i czekam na ostateczną diagnozę. Jeśli operacja okaże się konieczna, to w tej rundzie rzeczywiście już nie zagram – wyjaśnił zawodnik.
Do dyspozycji szkoleniowca będzie już natomiast Paweł Magdoń, który przez trzy kolejki pauzował za czerwoną kartkę.
Ale czy to wystarczy na pewną siebie Sandecję?