(fot. DW)
Rozmowa z Bogdanem Antolakiem, trenerem Tanwi Majdan Stary
Bogdan Antolak do tej pory był kojarzony z jednym klubem – Gromem Różaniec. Po wielu latach pracy udało się panu wywalczyć awans z tym zespołem do czwartej ligi, a niedługo po tym sukcesie przestał pan odpowiadać za jego wyniki Jakie były tego powody?
– Dotychczas całe życie byłem związany właśnie z Gromem i nadal mam ten klub głęboko w sercu. Jako trener budowałem klub od podstaw i bardzo cieszyłem się, że po wielu latach wytężonej pracy znaleźliśmy się w czwartej lidze. Po tym fakcie postawiłem przed sobą jednak inne wyzwanie i postanowiłem, że zostanę dyrektorem Szkoły Podstawowej w Róźańcu drugim. A to wymagało dużego zaangażowania w ten cel. Nie ma co ukrywać – nie byłem merytorycznie przygotowany do tej roli. Jestem takim człowiekiem, który wykonując pracę stara się to robić najlepiej jak umie i aby prowadzić placówkę oświatową, gdzie uczy się blisko 150 dzieci, musiałem się w ten pomysł maksymalnie zaangażować. Odciąłem się więc od piłki nożnej i postawiłem na szkolenie się w kwestii zarządzania szkołą, w której pracuje do tej pory. Nauczyłem się wielu nowych rzeczy. Po 10 miesiącach nie dałem jednak rady opierać się przed moim przeznaczeniem, czyli byciem trenerem. Bo właśnie ta praca daje mi najwięcej satysfakcji. Klub z Majdanu Starego trafił w idealny moment, bo byłem głodny powrotu na trenerską ławkę. Kilka tygodni wcześniej pojechałem z drużyną Gromu na wyjazdowy mecz z Motorem II Lublin. Wysiadłem z autokaru i zamiast na trybuny skierowałem się na ławkę rezerwowych. Dopiero po chwili uświadomiłem sobie, że trzeba się przenieść na trybuny. A na nich czułem się jak obcy. To uświadomiło mi, że czas na powrót do trenerki. Po rozmowach z działaczami Tanwi szybko doszliśmy do porozumienia. I po miesiącu pracy w Majdanie Starym mogę przyznać, że wykonałem dobry ruch.
Zna pan doskonale realia tutejszych klubów więc z pewnością wiedział pan, że w zeszłym sezonie Tanew wygrała ligę, ale nie zdecydowała się przystąpić do gry na wyższym szczeblu. Czy ten fakt nie dawał panu trochę do myślenia przed związaniem się z Tanwią?
– W żadnym wypadku, bo nic nie jest stałe. Po rozmowach z zarządem i czołowymi zawodnikami wiem, że Tanew chce się rozwijać. Po ostatnich remisach i przegranych działacze nie chcieliby zespół wpadł w marazm i zadecydowali o zmianie trenera. W tym sezonie nie ma na nas żadnej presji. Oceniamy sytuację realnie i wiemy, że mamy dużą stratę do lidera chociaż matematycznie mamy jeszcze szansę na awans.
Pod pana wodzą w zespole ma nastąpić odrodzenie ofensywnego stylu gry drużyny?
– Moim zadaniem jest danie drużynie pomysłu na grę i zbudowanie pewności siebie u zawodników. Tanew słynęła przecież z tego, że w każdym meczu strzelała dużo bramek. Chcę jednak popracować także nad defensywą. Czeka mnie jeszcze sporo pracy, ale po miesiącu pojawiły się pierwsze efekty. W ostatnich czterech meczach straciliśmy bramki jedynie po rzutach karnych, a część z nich była mocno kontrowersyjna. Mówi się, że drużynę buduje się od tylu, ale kiedy grałem w piłkę byłem zawodnikiem ofensywnym. Dlatego większy nacisk będę kłaść na atak.
Wejście do zespołu ma pan bardzo udane. Do końca sezonu zostały cztery kolejki. Jakie zadania postawiono przed panem i drużyną?
– Jeszcze przed podpisaniem umowy rozmawiałem z zarządem na ten temat i prosiłem by władze jasno określiły czego ode mnie oczekują. Celem na ten sezon jest więc miejsce na podium. Ktoś może powiedzieć, że przecież jesteśmy na trzecim miejscu, ale po piętach depcze nam Łada 1945 Biłgoraj. Patrząc dalej wciąż możemy powalczyć o drugie czy nawet pierwsze miejsce. Dlatego chcemy wygrać wszystkie mecze do końca rozgrywek. Wiemy, że przed nami ciężkie spotkania między innymi ze wspomnianą Ładą na wyjeździe i Omegą Stary Zamość. Jednak w każdym z nich wybiegniemy na boisko z zamiarem zwycięstwa i dania radości naszym kibicom.