Rozmowa ze Zbigniewem Grzybowskim, piłkarzem Górnika Polkowice
– Oczywiście, tym bardziej, że obawialiśmy się trochę drużyny z Łęcznej. Rywale w przerwie letniej wzmocnili swój skład kilkoma naprawdę dobrymi zawodnikami. Wiedzieliśmy, że nie będzie łatwo o punkty i przez pierwszy kwadrans wszystko się sprawdziło, bo niewiele byliśmy w stanie zrobić. To była zupełnie inna gra niż w poprzednim sezonie w drugiej lidze. Na szczęście szybko wyciągnęliśmy wnioski, a wyrównująca bramka dodała nam skrzydeł.
• Przy golu na 1:1 dopisało wam też szczęście, bo Krzysztof Kazimierczak sam skierował piłkę do własnej bramki...
– Fortuna nam sprzyjała, bo moje dośrodkowanie poszło akurat między bramkarza i jednego z obrońców. Najważniejsze jednak, że się nie poddawaliśmy i tuż po straconej bramce ruszyliśmy do odrabiania strat.
• Jak duży wpływ na końcowy wynik miała czerwona kartka?
– Moim zdaniem to była decydująca akcja. Veljko Nikitović wszedł ostro w naszego zawodnika i zasłużył na drugą kartkę. Nie zmarnowaliśmy liczebnej przewagi i udało się zdobyć zwycięskiego gola.
• W swojej karierze zaliczył pan epizod w Łęcznej, ale po zaledwie trzech występach rozwiązał umowę z "zielono-czarnymi” Jak wspomina pan tę krótką przygodę?
– Naprawdę bardzo miło. Zostałem bardzo ciepło przyjęty i chociaż nie zagrzałem tam dłużej miejsca, to mam wielki sentyment do tego klubu i miasta. Przy okazji sobotniego meczu była też szansa spotkać się z zawodnikami z Łęcznej. A zwłaszcza z Veljko Nikitoviciem, który podczas mojego pobytu w Łęcznej sporo mi pomagał i wprowadzał do drużyny.
• Nie brakuje głosów, że możecie być "czarnym koniem” w pierwszej lidze...
– Czytałem takie opinie. Na pewno każdy mecz będzie trudny, ale postaramy się sprostać wymaganiom i mam nadzieję, że jeszcze nie raz pozytywnie zaskoczymy naszych kibiców.