Przed Azotami Puławy wyprawa do Stali Mielec, która w ubiegłym sezonie siała postrach na parkietach I ligi. Po awansie do elity, mielczanie nadal nie zwalniają tempa, zajmując wysokie czwarte miejsce.
– Zawodnicy gospodarzy to tzw. "biegacze”, lubiący szybkie kontry. A takiej gry raczej nikt nie lubi – przyznaje opiekun Azotów Bogdan Kowalczyk. Mimo to trener Azotów już raz cieszył się ze zwycięstwa w Mielcu.
Było to przed trzema laty, kiedy w walce o utrzymanie puławianie zwyciężyli zaledwie jedną bramką. – Doskonale pamiętam tamto spotkanie – wspomina popularny "Kowal”.
– Uważam, że jesteśmy dobrze przygotowani do najbliższej konfrontacji. Nie możemy pójść na wymianę ciosów. Konieczny będzie szybszy powrót do obrony – dodaje szkoleniowiec.
W drużynie gospodarzy występuje były bramkarz Azotów – Krzysztof Lipka. Golkiper zazwyczaj pojawia się na parkiecie w drugiej części meczu, będąc zmiennikiem Adama Wolańskiego.
– Jesteśmy po porażce w Kwidzynie, więc nie wyobrażam sobie, żebyśmy stracili kolejne punkty – przekonuje Krzysztof Lipka.
– Nie mamy zbyt długiej ławki, dlatego musimy poprawiać dorobek dopóki gramy w komplecie i nie trapią nas kontuzje. Naszym dodatkowym atutem są kibice, którzy licznie zapełniają trybuny. Sądzę, że na mecz z Azotami przyjdzie ich około 1500.