W środę szczypiorniści Azotów wygrali jedną bramką ze Stalą Mielec, a w weekend zostawili komplet punktów w Legnicy. Nadal jednak mają szansę na przystąpienie do fazy play-off z czwartej pozycji.
Faworytem byli gracze z Puław. Miejscowi jednak postawili trudne warunki. Spore problemy przyjezdni mieli z rozmontowaniem ataku pozycyjnego legniczan oraz rzutami z drugiej linii. Początek jednak był bardzo wyrównany. Do 13 min na tablicy widniał remis.
Chwilę później, Azoty odskoczyły na dwie bramki (8:6). Sześć minut przed końcem pierwszej części przewaga wynosiła już trzy trafienia (13:10). Gościom nie udało się utrzymać jej do przerwy. Legniczanie, rozgrywający bardzo dobre spotkanie, nie zamierzali łatwo oddać punktów. Jeszcze przed końcem tej części odskoczyli na 16:14.
Po 10 minutach gry po przerwie, wciąż górą była Miedź (24:20). Azotom udało się zmniejszyć straty osiem minut przed końcem. Na parkiecie nie było już Jarosława Palucha. Grający ostro w defensywie obrotowy otrzymał trzecią karę dwóch minut. Wówczas Miedź powadziła już tylko 32:30. Goście nie zdołali jednak doprowadzić do remisu, stracili za to trzy bramki z rzędu.
– Rozegraliśmy najlepszy mecz w sezonie, nadal mamy szansę na play-off – cieszył się trener Strząbała. – Z taką grą, jak przeciwko nam, Miedź spokojnie powinna bić się o medale – stwierdził Bogdan Kowalczyk.
Reflex Miedź Legnica – Azoty Puławy 35:30 (16:14)
Miedź: Banisz, Kryński – Chuziejew 6, Paluch 1, Skrabania 6, Piwko 4, Świątek 10, Buchwald 2, Boneczko 6, Fabiszewski, Szabat, Swat, Garbacz. Kary: 14 minut. Dyskwalifikacja: Jarosław Paluch w 49 min, z gradacji kar.
Azoty: Stęczniewski, Wyszomirski – Zinczuk 5, Zydroń 7, Gowin 4, Sieczka 2, Szyba 7, Afanasjev 3, Witkowski 1, Pomiankiewicz 1, Płaczkowski, Siemionow, Kus. Kary: 6 minut.
Sędziowali: Andrzej Rajkiewicz, Jakub Tarczykowski (obaj ze Szczecina). Widzów: 800.
Szyba: Rozstrzygnęła końcówka
– Czuję się już lepiej. Korzystam jeszcze z rehabilitacji, wszystko jednak jest na dobrej drodze do tego, by grać od początku meczu.
• Mimo że zdobył pan, tak jak Wojciech Zydroń, siedem goli, wróciliście bez punktów…
– Wszystko szło zgodnie z planem. Mecz rozstrzygnął się w końcówce. Graliśmy w przewadze dwóch zawodników i nie potrafiliśmy tego wykorzystać. Zdobyliśmy tylko jednego gola, rywale aż trzy.
• Czyli, już po raz kolejny, potwierdziło się, że nie bardzo umiecie grać w przewadze?
– Coś w tym jest. W Legnicy nie radziliśmy sobie z zatrzymaniem Adama Świątka. Przed spotkaniem nastawialiśmy się na wyeliminowanie rzutów Bogumiła Buchwalda. To się udało, "Boguś” rzucił zaledwie dwa gole.
• Może podeszliście do niżej notowanego przeciwnika za mało skoncentrowani?
– Na pewno nie zlekceważyliśmy Miedzi. Zdawaliśmy sobie sprawę, że jest to trudny, wymagający rywal. Patrząc personalnie na ten zespół, ma on spory potencjał. Aż dziwne, że znajduje się tak nisko w tabeli. Grają tam przecież doświadczeni piłkarze, byli reprezentanci kraju.
• Nadal liczycie się w walce o miejsce w czwórce tabeli. Musicie jednak wygrać najbliższy mecz z Kwidzynem i szukać punktów w Lubinie.
– Stać nas na pokonanie u siebie MMTS. Z Zagłębiem mecze zawsze były na styku. Pewnie i tym razem będzie podobnie.