Kibice, którzy oczyma wyobraźni widzieli MKS Selgros w gronie dwunastu najlepszych zespołów Europy, w piątkowy wieczór przeżyli olbrzymie rozczarowanie. Ich pupilki w meczu z IK Savehof zaprezentowały się bardzo słabo i przegrały 21:34. Konsekwencje tej porażki są olbrzymie, bo ten rezultat praktycznie zamyka im szanse na wyjście z grupy.
Scenariusz, który pozwoli im uzyskać awans do dalszych gier wygląda jak z serii filmów science-fiction. Do zakończenia zmagań w pierwszej fazie zostały lubliniankom jeszcze trzy mecze. Najpierw podopieczne Sabiny Włodek muszą w piątek pokonać na wyjeździe Savehof.
Jeżeli uda im się wygrać różnicą większą niż trzynaście bramek, to znowu odzyskają kontrolę nad wydarzeniami. Jeżeli wygrają niżej, to będą musiały jeszcze poszukać punktów w konfrontacji z Buducnost Podgorica i CSM Bukareszt. Porażka w Szwecji będzie oznaczała koniec marzeń.
Ciężko jednak o optymizm. Po tym, co Polki zaprezentowały w piątkowy wieczór należy raczej obawiać się o wynik w Szwecji.
– Zagrałyśmy beznadziejne zawody. Czasami jednak zdarzają się takie spotkania. Myślę, że skutkuje teraz fakt, że mamy bardzo wąską kadrę. Myśląc o sukcesach w Lidze Mistrzyń, trzeba mieć do dyspozycji 18-19 szczypiornistek. Jestem przekonana jednak, że stać nas na lepszą grę – mówiła na antenie MKS Lublin TV Sabina Włodek.
Na szczęście czasu na rozpamiętywanie tej klęski nie ma zbyt wiele, bo już we wtorek lublinianki ponownie wybiegną na boisko. O godz. 18 w hali Globus zmierzą się z Piotrcovią Piotrków Trybunalski. A po tym meczu muszą szybko się spakować i udać w podróż do Szwecji, gdzie spróbują zrewanżować się szczypiornistkom Savehof.