ROZMOWA z Bogdanem Kowalczykiem, byłym trenerem piłkarzy ręcznych reprezentacji Polski i Azotów Puławy
• Co pan sądzi o decyzjach personalnych selekcjonera kadry Polski piłkarzy ręcznych Tałanta Dujszebajewa przed IO w Rio de Janeiro?
– Szkoleniowiec zdecydował się na dwóch bramkarzy Sławomira Szmala oraz Piotra Wyszomirskiego i jest to dobre rozwiązanie. Tak już teraz robią prawie wszystkie reprezentacje jadące na wielkie imprezy, czy to mistrzostwa Europy, świata, czy też Igrzyska Olimpijskie. Widzę, że mamy w składzie aż trzech lewoskrzydłowych: Przemysława Krajewskiego, Adama Wiśniewskiego i Mateusza Jachlewskiego, a tylko jednego nominalnego prawoskrzydłowego. I tutaj pojawia się pewne niebezpieczeństwo. Wychodzi na to, że występujący na prawej flance Michał Daszek w każdym meczu będzie grał w maksymalnym wymiarze czasowym, będąc eksploatowanym do granic wytrzymałości. Życzę temu zawodnikowi i naszej reprezentacji przede wszystkim zdrowia i aby omijały nas kontuzje i jakiekolwiek, nawet najdrobniejsze urazy. Jakoś niezbyt optymistycznie widzi mi się rozwiązanie z awaryjnym prawoskrzydłowym Michałem Szybą, zdecydowanie cięższym, wyższym i mniej zwrotnym rozgrywającym. Bardziej do przyjęcia jest wariant z jednym skrzydłowym, ale po lewej stronie. Tak kiedyś robiła reprezentacja dawnego Związku Radzieckiego, gdzie rozgrywający dublował pozycję lewego skrzydła. Również obecność aż trzech obrotowych, to moim zdaniem za dużo. Pojawiły się liczebne dysproporcje między poszczególnymi formacjami. Chcę jednak podkreślić, że nie znamy okoliczności wyboru tych, a nie innych zawodników. Nie byliśmy z zespołem na zgrupowaniu w Arłamowie, nie wiemy w jakiej dyspozycji są poszczególni gracze. Dlatego musimy zaufać trenerowi, uszanować jego decyzję. Wyniki na Igrzyskach zweryfikują wybory selekcjonera.
• W kadrze jest pięciu zawodników, którzy grali już na igrzyskach w 2008 roku, w Pekinie: Sławomir Szmal, bracia Michał i Bartosz Jureccy, Karol Bielecki i Mateusz Jachlewski. Dla nich Rio będzie już raczej nieuchronnym pakowaniem walizek z napisem: gra w reprezentacji narodowej?
– Z pewnością wymieniona piątka nie weźmie już udziału, choć pewnie bardzo by chciała, w kolejnych IO za cztery lata. Dlatego ci gracze wiedzą czego chcą – medalu.
• Wśród debiutantów są aktualni lub byli piłkarze Azotów Puławy: bramkarz Piotr Wyszomirski, rozgrywający Michał Szyba, obrotowy Mateusz Kus i nominalny skrzydłowy Przemysław Krajewski. Pracował pan z nimi w Puławach. Jak pan im rokuje?
– To, że zamiast 36-letniego Marcina Wicharego trener Dujszebajew zabiera o osiem lat młodszego Wyszomirskiego to bardzo dobre rozwiązanie. Były bramkarz Azotów, a obecnie Pick Szeged, w ciągu kilku ostatnich lat zrobił duże postępy. Wprawdzie jeszcze nie ma tak stabilnej formy jak numer jeden polskiej bramki Sławomir Szmal, ale cały czas się rozwija. Przenosi się do Bundesligi, do TBV Lemgo, co tylko może mu wyjść na dobre. O swoich umiejętnościach zdołał nas już w wielu meczach przekonać. I skłaniałbym się do stwierdzenia, że to właśnie Wyszomirski, a nie Wichary przejmie schedę po Szmalu.
Przemysław Krajewski zaczął grać bardzo dobrze na lewym skrzydle, jest szybki, dynamiczny. Trochę szkoda, że tych jego zdolności selekcjoner nie chce wykorzystywać na tej pozycji. Z kolei Michał Szyba ma już chyba za sobą mecz życia w starciu o brązowy medal mistrzostw świata w 2015 roku z Hiszpanią. Nieźle prezentuje się jako zmienik Krzysztofa Lijewskiego, a w przyszłości zapewne zajmie jego miejsce. Również zamiana Gorenje Velenje w lidze słoweńskiej na Kadetten Schaffhausen w Szwajcarii powinna wyjść mu na korzyść. W Szwajcarii przykłada się najwyższą wagę do każdego treningu, wszystko robi się z należytą starannością. To z pewnością tylko wzmocni tego piłkarza. Mateusz Kus również zrobił duży postęp. Ciężką pracą udowodnił, że może się rozwijać. Zobaczymy jak sobie poradzi na Igrzyskach.
• Selekcjoner zastosował wariant z przestawieniem Krajewskiego na środek rozegrania. Drugim reżyserem gry biało-czerwonych ma być Łukasz Gierak, zawodnik Pogoni Szczecin, który teraz będzie grał w Lubece. To dobrzy kandydaci do tej roli?
– Takie rozwiązania są stosowane. Nie testowałbym jednak Krajewskiego na takiej rangi imprezie jak IO. Jest to trochę ryzykowne. Drugi zawodnik na tzw. jedynce jest już nominalnym rozgrywającym. Na początku reprezentacyjnej przygodny nie pokazał jeszcze tego, na co go stać. Sądzę, że ma jeszcze większe możliwości.
• Patrząc na skład Polski możemy być mocni w defensywie i selekcjoner chyba będzie preferował taki styl?
– Za to w głównej mierze odpowiedzialny będzie Sławomir Szmal. Jednak cała ofensywa spoczywać będzie na trójce: Karol Bielecki, Michał Jurecki i Krzysztof Lijewski. Wielokrotnie przekonaliśmy się, jak ich nieobecność na parkiecie może wpłynąć na grę. Z ośmiobramkowej przewagi robiły się tylko dwa, jeden gol zaliczki. Oby każdy z nich bez urazów dotrwał do ostatniego meczu Polski w Rio de Janeiro.
• Ostatnim etapem przygotowań będzie sprawdzanie formy w grach kontrolnych: na wyjeździe dwukrotnie z wicemistrzem świata Katarem, w Polsce z Motorem Zaporoże oraz już w Brazylii z Tunezją. To odpowiedni sparingpartnerzy?
– Starałbym się sprawdziany przed IO rozgrywać w Polsce. Od czterech tygodni zawodnicy pracowali w Arłamowie, byli w rozłące z rodzinami, bliskimi. Pamiętajmy też, że na początku czerwca było również 10-dniowe zgrupowanie przed meczami eliminacji do mistrzostw świata z Holandią. To już ponad miesiąc poza domem. Teraz doszło jeszcze kilka kolejnych dni w związku z wyprawą do Kataru. Przed nami trzy tygodnie igrzysk. Nie wszyscy zawodnicy znoszą dobrze tak długie rozstania. Sądzę też, że liczba gier kontrolnych może okazać się zbyt mała, aby wszystko wyćwiczyć do perfekcji.
• IO zaczniemy 7 sierpnia meczem z Brazylią. W fazie grupowej zagramy ponadto z Niemcami, Egiptem, Słowenią i Szwecją. Jak pan ocenia polską grupę?
– Na pierwszy rzut oka wydaje się łatwiejsza od tej, w której zagrają Francuzi, Duńczycy, czy Chorwaci. Jest jednak mały haczyk. Jeśli z niej wyjdziemy, bez względu na zajęte miejsce, trafimy na silnego rywala. A wiadomo, że każdy jedzie na olimpiadę walczyć o medal. Tak czy inaczej najważniejszy dla naszej reprezentacji będzie mecz numer sześć, czyli ćwierćfinał. Dopiero wtedy rozpoczną się na dobre IO. Tu już nie będzie miejsca na pomyłkę. System obowiązujący na olimpiadzie jest bardzo niesprawiedliwy. Jest on dostosowany pod publiczność, w celu zwiększenia atrakcyjności spotkań. Nie wpływa pozytywnie na zawodników. Przegrywasz w ćwierćfinale i pakujesz się do domu.
• Na co będzie stać naszą reprezentację?
– Stać ją będzie na wszystko. Pójdźmy w przyjemny scenariusz. Jeśli pokonamy przeciwnika w ćwierćfinale, czwórka stanie przed nami otworem. A wówczas, na fali entuzjazmu medal będzie w zasięgu ręki. Na razie nie mówimy o jego kolorze. Są reprezentacje, które pojadą do Rio po złoto. Wymienić trzeba Niemców, Chorwatów, Duńczyków. Przypuszczam, że po nieudanych mistrzostwach Europy w Polsce również aktualni mistrzowie olimpijscy Francuzi się odbudują.
• Wiceprezes Związku Piłki Ręcznej w Polsce Zygfryd Kuchta mówił o jasnych oczekiwaniach: medal. Ostatni i jedyny, brązowy, Polska zdobyła w 1976 podczas IO w Montrealu. Jak będzie w Brazylii?
– To była bardzo przemyślana i odpowiedzialna wypowiedź. Nieważny jest kolor. Liczy się medal. Wiadomo, że jak będzie wszystko dobrze, to każdy oczekiwał będzie trofeum z najcenniejszego kruszcu. Starsi zawodnicy, dla których IO w Rio de Janeiro będą już ostatnimi w karierze, mają wspólny cel – jest nim medalowy krążek. I na pewno będą o niego do końca zawzięcie walczyć.
• Rozgrywki w męskiej superlidze przekształcą się w Ligę Zawodową. To dobre rozwiązanie?
– O powstaniu Ligi Zawodowej mówiło się już od dobrych kilku lat. Takie rozwiązanie jest nam bardzo potrzebne. Tak zorganizowane rozgrywki znakomicie funkcjonują w Niemczech, czy innych krajach. Wymogi finansowe względem klubów są koniecznością. Nie jest dobrym zawodnikiem ten, choćby był wyśmienicie wyszkolony i posiadał niebywałe umiejętności, który musi co miesiąc martwić się czy otrzyma wypłatę na konto. Przykład zawirowań finansowych mieliśmy ostatnio w Stali Mielec i Śląsku Wrocław. Takie sytuacje są niedopuszczalne.
• Zapewne śledzi pan wyniki swojej byłej drużyny klubowej Azotów Puławy. Co pan może o niej teraz powiedzieć?
– Cieszę się, że udało jej się obronić brązowy medal. Patrząc na cały sezon to trofeum Puławom się należało. Natomiast pierwszy krążek z tego kruszcu, wywalczony w 2015 roku narodził się w bólach.
• Od nowego sezonu Azoty Puławy prowadził będzie samodzielnie Marcin Kurowski. Były zawodnik puławskiego klubu był również pańskim asystentem. To będzie dobry szkoleniowiec?
– Trener Kurowski poszerzył swoje możliwości pracując jeszcze z kolejnymi szkoleniowcami Azotów: Draganem Markoviciem i Ryszardem Skutnikiem. Myślę, że gdyby nowy trener nie był przekonany o tym, że może znowu obronić brąz, nie podejmowałby się samodzielnej trenerki. Jeśli w nowych rozgrywkach puławianie nie staną na podium mistrzostw Polski, będzie to ich porażka. Również awans do fazy grupowej Pucharu EHF nie powinien stanowić problemów. Choć może być jeszcze widoczny brak ogrania na arenie międzynarodowej.
• Zapewne nadal nic się nie zmieni w układzie sił w męskiej superlidze: mistrz Vive Tauron Kielce, wicemistrz Orlen Wisła Płock, a za ich plecami cała reszta?
– Nie byłbym do końca tego pewien. Mistrza Polski raczej nikt nie będzie w stanie zdetronizować. Ale już w przypadku drugiego miejsca na podium nie tylko zespół z Płocka będzie zgłaszał aspiracje. Swoje szanse ma również ekipa Azotów. Groźny może też być MMTS Kwidzyn, siłę odbudowuje Górnik Zabrze. Liga zapowiada się bardzo ciekawie.