Zamiast pewnej wygranej z AKS V LO Rzeszów świdniczanie zafundowali sobie stratę trzech punktów
Oba zespoły toczą bój o pozostanie w II lidze. Dlatego sobotnie spotkanie było bardzo ważne dla układu tabeli. Wygrana gospodarzy stawiała ich w bardzo komfortowej sytuacji przed decydującym bojem o utrzymanie.
Apetyty kibiców „żółto-niebieskich”, jak też samych siatkarzy, zostały rozbudzone po dwóch ważnych wygranych z Karpatami Krosno i Wisłokiem Strzyżów. – Byliśmy w bardzo dobrych nastrojach po tamtych zwycięstwach – mówi trener Avii Piotr Maj. – Szkoda, że mój zespół nie zaprezentował tak dobrej postawy w starciu z Rzeszowem.
Mecz z AKS V LO gospodarze rozpoczęli od prowadzenia 15:10. Kolejne akcje przyniosły dalsze punkty. Świdniczanie wygrywali już 18:13 i 18:16. W pewnym momencie coś zacięło się w grze miejscowych, a inicjatywę przejęli goście. AKS V LO wyszedł na prowadzenie 19:18, którego nie oddał do końca. – Przytrafił nam się przestój, z którego nie potrafiliśmy wyjść – mówi szkoleniowiec „żółto-niebieskich”. – Słabo graliśmy w przyjęciu, jak też nie kończyliśmy atakiem piłek w pierwszej akcji. I rzeszowianie to wykorzystali.
Wygrany przez przyjezdnych pierwszy set skutkował ich dobrą postawą w drugiej odsłonie. To rzeszowianie dyktowali warunki i zwyciężyli pewnie 25:19.
Kibice zebrani w hali Szkoły Podstawowej nr 7 liczyli na przełamanie w trzeciej partii. Tym bardziej, że Avia wygrywała 21:19. Świdniczanie prowadzili także 23:22 i obronili pierwszą piłkę meczową (z 23:24 zrobiło się po 24). Dwie ostatnie akcje należały już do gości, którzy wygrali na przewagi 26:24.
– Po prostu szkoda tego meczu. Postawa moich zawodników w niczym nie przypominała tej z wygranych spotkań z Karpatami i Wisłokiem. Być może drużyna uważała, że mecz wygra się sam. Zamiast w miarę klarownej sytuacji na dwie kolejki przed końcem, nadal musimy walczyć o opuszczenie strefy spadkowej – ubolewa opiekun Avii.
Avia Świdnik – AKS V LO Rzeszów 0:3 (23:25, 19:25, 24:26)
Avia: Misztal, Kurek, Ciorgoń, Stelmaszczyk, Marzec, Jaskulski, Sadowski (libero) oraz Mańkowski, Sajdak, Kostniak.
Udał im się rewanż
Lublinianie przystępowali do meczu z jedną z czołowych drużyn grupy szóstej II ligi z problemami kadrowymi. Z powodu urazów trener LKPS Pszczółki nie mógł skorzystać z podstawowego atakującego Marcina Dobrzyńskiego oraz Łukasza Kostrzewy. Ostatniego zmogła grypa. Nie w pełni sił byli także Krzysztofa Kasiura i środkowy Wojciech Gajosz. Mimo to gospodarze zaprezentowali się bardzo solidnie na tle wyżej sklasyfikowanego przeciwnika.
Jedynie w pierwszej odsłonie goście mieli wiele do powiedzenia. Walczący o utrzymanie trzeciej pozycji przyjezdni okazali się lepsi zwyciężając 25:20. – Długo graliśmy punkt za punkt, a w końcówce rywale mam odskoczyli – mówi trener LKPS Pszczółki Sławomir Czarnecki.
Znacznie lepiej było już w trzech kolejnych partiach. Zespołem dominującym byli gospodarze. – W każdym elemencie byliśmy lepsi od przeciwnika. Zrobiliśmy aż 10 asów w zagrywce. Dobrze graliśmy blokiem i atakiem. Po moich zawodnikach widać było olbrzymią motywację na odniesienie zwycięstwa. Bardzo chcieliśmy zrewanżować się za wysoką porażkę 0:3 z pierwszej rundy – podsumował szkoleniowiec LKPS Pszczółki.
LKPS Pszczółka Lublin – SMS Neobus Niebylec 3:1 (20:25, 25:21, 25:22, 25:18)
LKPS Pszczółka: Pigłowski, Czarnecki, Machowicz, W. Kasiura, Toborek, Wróbel, Bonisławski (libero), K. Kasiura, Gałkowski, Bieńko, Gajosz, Hałas.
Pozostałe wyniki: PZL Sędziszów – Błękitni Ropczyce 0:3 (20:25, 17:25, 19:25) * MOSiR Bochnia – Karpaty Krosno 3:2 (18:25, 22:25, 25:20, 25:16, 15:11) * TSV Sanok – Wisłok Strzyżów 3:0 (25:13, 25:19, 25:14) * Avia Świdnik – AKS V LO Rzeszów 0:3 (23:25, 19:25, 24:26).