Siatkarki Szóstki Biłgoraj w sobotę miały sporo problemów ze zdecydowanie niżej notowaną Politechniką Warszawską.
Zwycięstwo Szóstki...
– To był naprawdę bardzo ciężki bój i chyba nasz najgorszy mecz w tym sezonie. Cieszy tylko wynik i fakt, że nie straciliśmy ani jednego seta. O przebiegu tego spotkania lepiej jednak szybko zapomnieć. Rywalki zaskoczyły nas swoją walecznością, a dodatkowo zawody odbywały się w dość specyficznych warunkach: mała sala, żywiołowi kibice i chyba to też miało wpływ na moje siatkarki. Mam jednak nadzieję, że taka gra z naszej strony szybko się nie powtórzy – ocenia szkoleniowiec zespołu z Biłgoraja.
Przebieg pierwszego seta był dosyć niespodziewany. To gospodynie od początku radziły sobie lepiej i prowadziły nawet czterema punktami. Dzięki doświadczeniu w samej końcówce przyjezdne zdołały jednak odwrócić losy partii i wygrały 26:24.
Drugie rozdanie było bardzo podobne. Z tym wyjątkiem, że siatkarki Szóstki nie czekały aż tak długo, aby przejąć kontrolę nad setem. Tym razem okazały się lepsze o sześć "oczek” (25:19). W trzecim rozdaniu nerwów znowu było nieco więcej, ale po raz kolejny opanowanie i odrobina szczęścia była po stronie zespołu trenera Wrzeszcza. Dzięki temu spotkanie zakończyło się już w trzech odsłonach.
Po stronie Szóstki szwankowało przede wszystkim przyjęcie, a dodatkowo zawodziła zagrywka, która w poprzednich meczach przynosiła sporo punktów.
Zbyt wiele czasu na rozpamiętywanie słabszego spotkania siatkarki trenera Wrzeszcza mieć jednak nie będą, Już w najbliższą środę, przy okazji otwarcia nowej hali w Biłgoraju, Daria Kundera i jej koleżanki zmierzą się z ekipą ŁKS Łódź (siódme miejsce w tabeli z dorobkiem siedmiu punktów w sześciu spotkaniach). Początek zawodów o godz. 15.
Politechnika Warszawska – Szóstka Black Red White Biłgoraj 0:3 (24:26, 19:25, 24:26)
Szóstka: Filipowicz, Solarska, Wszoła, Majsjonak, Bartecka, Kundera, Bielecka (libero) oraz Rauch, Mordaka.
I Tomasovii
– Prawdę mówią okazało się, że Partia to niezbyt mocny przeciwnik, ale z drugiej strony zagraliśmy zdecydowanie lepiej niż ostatnio. Cieszymy się, że udało się przerwać fatalną passę i mam nadzieję, że wreszcie zaczniemy wychodzić z dołka. Nie było to jeszcze sto procent tego, co dziewczyny potrafią, ale wierzę, że z każdym kolejnym meczem będzie coraz lepiej – tłumaczy szkoleniowiec Tomasovii.
Początek sobotnich zawodów był dosyć wyrównany. Z każdą kolejną minutą przyjezdne coraz śmielej poczynały sobie jednak na parkiecie i na efekty nie trzeba było czekać zbyt długo. Tomaszowianki wypracowały sobie kilka punktów przewagi i nie oddały prowadzenia do samego końca wygrywając pierwsza odsłonę do 17.
Jeszcze lepiej było w drugim rozdaniu, bo udało się odskoczyć na sześć "oczek” już w pierwszych fragmentach partii i ostatecznie ten set nie miał wielkiej historii, Tomasovia wygrała 25:16. W trzeciej części meczu gospodynie próbowały odwrócić losy spotkania, ale sam chęci nie wystarczyły. Ekipa trenera Kaniewskiego ponownie okazała się lepsza, tym razem o sześć punktów (25:19). Kluczem do zwycięstwa była zagrywka, a także ograniczenie liczby własnych błędów.
Na wyprawie do Sędziszowa Małopolskiego wojaże Tomasovii się jednak nie kończą. Dwa najbliższe mecze odbędą się w Proszowicach i Krakowie. Bardzo ciężko o punkty będzie zwłaszcza w tym drugim, w którym trzeba będzie się zmierzyć z głównym kandydatem do czołowych lokat – Wisłą.
Kibice w Tomaszowie Lubelskim swoje siatkarki będą mieli okazję obejrzeć w akcji dopiero 14 listopada, w pojedynku z MOSiR Jasło.
Partia Sędziszów Małopolski – Tomasovia Tomaszów Lubelski 0:3 (17:25, 16:25, 19:25)
Tomasovia: Jabłońska, Sikora, Gęśla, Bębnik, Styrkowiec, Głaz, Gozdek (libero) oraz Słonecka.