Stal Kraśnik rozgrywała w niedzielę świetne zawody przeciwko Lewartowi. O dziwo gospodarze nie zdobyli ani jednego punktu, bo to zespół z Lubartowa wygrał 4:3
Jako pierwszy na listę strzelców powinien się wpisać Grzegorz Leziak, ale zmarnował wyśmienitą okazję i głową z bliska w ogóle nie trafił w bramkę. Niebiesko-żółci wyraźnie dominowali i co i rusz ostrzeliwali bramkę Piotra Parzyszka. Niewykorzystane szanse zemściły się po pół godzinie gry, kiedy Mateusz Komapnicki otworzył wynik. „Kompan” przedłużył dośrodkowanie Karola Bujaka i niespodziewanie piłka wylądowała w siatce. W Kraśniku szok i niedowierzanie. Przed przerwą było jednak gorzej. Bujak przejął piłkę po złym wybiciu piłki przez Kacpra Ryczka i bez problemów podwyższył na 2:0.
W przerwie Daniel Szewc i jego piłkarze porządnie sobie porozmawiali. Nie było nerwów, bo kraśniczanie grali bardzo dobre zawody. Bez problemów wymieniali piłkę w ataku i stwarzali zagrożenie pod bramką rywali. A Lewart? Przed przerwą oddał dwa strzały na bramkę Stali i zdobył dwa gole.
Po zmianie stron obraz gry nie uległ zmianie. Drużyna trenera Szewca nadal dominowała i w 55 minucie zdołała zaliczyć kontaktowe trafienie za sprawą Nigeryjczyka Penn Orji. Niestety, Stal cieszyła się dosłownie chwilę. Po godzinie gry pechową interwencję zaliczył Damian Pietroń. Piłka nieszczęśliwie mu podskoczyła i zamiast wybić ją na uwolnienie, to kapitan miejscowych strzelił samobója. W 67 minucie Bujak wrzucał z około 40 metra i niespodziewanie piłka znowu wylądowała w siatce Ryczka.
W końcówce Dawid Szczuka i Filip Drozd zdobyli po golu, ale to nie wystarczyło, żeby uratować chociaż jedno „oczko”. – Mamy olbrzymi niedosyt. Świetnie graliśmy do przodu, ale bardzo pechowo w tyłach. To była taka kumulacja błędów w defensywie i stąd nasza porażka. Mogę nawet powiedzieć, że to było najlepsze spotkanie Stali odkąd jestem jej trenerem. Trudno wytłumaczyć, jak to się stało, że przegraliśmy – ocenia Daniel Szewc.
– Rozgrywaliśmy już lepsze spotkania w tym sezonie. Przy prowadzeniu 4:1 pozwoliliśmy gospodarzom zdobyć dwie bramki i w końcówce nie obyło się bez nerwów. Powinniśmy dobić przeciwnika znacznie wcześniej. Jestem jednak zadowolony, bo wszyscy walczyli od początku do końca – cieszy się Robert Makarewicz, trener Lewartu.
Stal Kraśnik – Lewart Lubartów 3:4 (0:2)
Bramki: Orji (55), Szczuka (71), Drozd (85) – Kompanicki (30), Bujak (45, 67), Pietroń (59-samobójcza).
Stal: Ryczek – Orzeł, Pietroń, Chomczyk, Leziak, Mietlicki (80 Matysiak), Penn Orji, Szewc, Szczuka, Maj (20 Bolkit), Drozd.
Lewart: Parzyszek – Piasek, J. Niewęgłowski, Stopa, Pęksa, Kuzioła (62 Wiącek), Marzęda, Walaszek, Iskierka (62 D. Niewęgłowski), Bujak, Kompanicki (70 D. Pikul).
Żółte kartki: Leziak – Walaszek.
Sędziował: Łukasz Woliński (Lublin). Widzów: 200.