

PGE Start Lublin przegrał w trzecim meczu finału Orlen Basket Ligi z Legią Warszawa 86:90. Rywale prowadzą teraz w rywalizacji do czterech zwycięstw 2:1, ale „czerwono-czarni” szansę na odrobienie strat mają już w poniedziałek.

Goście mogą mieć pretensje do siebie o to spotkanie. W wypełnionej kibicami hali na Bemowie grali bowiem bardzo dobrze. O wyniku zadecydował tak naprawdę jeden błąd w samej końcówce oraz słabsza forma Tevina Browna i Cortney’a Ramey’a.
W pierwszej połowie mecz miał dość szalony przebieg, ponieważ grający z wielką pasją zawodnicy obu ekip trafiali do kosza jak szaleni. Już po pierwszej kwarcie Legia prowadziła aż 29:27. W drugiej ćwiartce Start jeszcze mocniej podkręcił tempo, co sprawiło, że schodząc na przerwę obie ekipy miały już przekroczone ponad 50 pkt. Minimalnie lepszy, 56:52, był Start.
Po zmianie stron dalej było ciekawie. Po stronie lublinian wyróżniał się swoimi akcjami podkoszowymi Tyran De Lattibeaudiere. U przeciwników przebudził się Kameron McGusty. Amerykanin, jeżeli Legia ostatecznie sięgnie po tytuł mistrza Polski, wydaje się być murowanym kandydatem do tytułu MVP. Lubelską odpowiedzią na niego w sobotnim spotkaniu był CJ Williams.
Zawodnik, który przez ostatnie dwa mecze grał fatalnie z powodu bólu brzucha, zagrał wybitne spotkanie. Był motorem napędowym wielu akcji, a w obronie również spisywał się bardzo dobrze. I kiedy po jego rzucie na 20 sek. przed końcem trzeciej kwarty zrobiło się 73:67, to część kibiców Startu zaczynała być spokojna o wynik. Radość nieco zmącił fantastyczny buzzer beater w wykonaniu Andrzeja Pluty.
Legia całość strat odrobiła w czwartej kwarcie za sprawą fenomenalnego McGusty’ego. Zaczęło się swoiste przeciąganie liny, chociaż lepszy wynik częściej w tym okresie był przy Legii. Kluczowy moment miał miejsce nieco minutę przed końcem meczu, kiedy Emmanuel Lecomte dał się łatwo ograć Plucie i pociągnął go za spodenki. Dociekliwi arbitrzy od razu to wychwycili i orzekli faul niesportowy. Pluta wykorzystał dwa rzuty osobiste, a w kolejnej akcji za 3 pkt trafił Ojars Silins. Pięciopunktowa różnica na tym etapie spotkania okazała się już niemożliwa do odrobienia i sprawiła, że to Legia objęła prowadzenie w tej serii.
Bohaterem sobotniej rywalizacji był niewątpliwie Pluta, który skompletował double-double. Złożyło się na nie 20 pkt i 10 asyst. W Starcie dobrze zagrał Williams. Amerykanin na swoim koncie zapisał 20 pkt. Dwa „oczka” zdobył Lecomte.
Czwarty mecz w tej parze odbędzie się już w poniedziałek w Warszawie. Spotkanie rozpocznie się o godz. 20 i będzie pokazywane przez Polsat Sport 1.
Legia Warszawa – PGE Start Lublin 90:86 (29:27, 23:29, 17:17, 21:13)
Legia: McGusty 22 (1x3), Pluta 20 (3x3), Vucić 11, Silins 11 (3x3), M. Kolenda 9 (1x3) oraz Radanov 7 (1x3), Sykes 6 (2x3), Grudziński 2, Onu 2, Wilczek 0.
Start: Williams 20 (4x3), Lecomte 18, De Lattibeaudiere 12 (1x3), Drame 10 (2x3), Krasuski 4 oraz Put 12 (3x3), Ramey 5 (1x3), B. Pelczar 3 (1x3), Brown 2.
Sędziowali: Trawicki, Langowski i Skorek.
Stan rywalizacji: 2:1. Gra w tej serii toczy się do 4 zwycięstw. Kolejne mecze odbędą się 16, 18, 20 (ew.) i 22 (ew.) czerwca.
