W sobotę rusza Vuelta a Espana. I chociaż Hiszpania leży daleko, to kibice w Polsce powinni ze szczególną uwagą śledzić wydarzenia na Półwyspie Iberyjskim
Powodów jest kilka. Pierwszym jest piekielnie ciekawa, ale i bardzo wymagająca trasa jaką przygotowali organizatorzy ostatniego wielkiego touru w sezonie. Zresztą w ostatnich latach Hiszpanie przyzwyczaili fanów do sporej fantazji przy jej ustalaniu.
Tym razem jednak przeszli samych siebie i przygotowali morderczy wyścig. W opinii ekspertów będzie to jeden z najbardziej wymagających tourów w ostatnich latach.
Dla sprinterów i górali
Wielkie ściganie rozpocznie się już jutro, 19 sierpnia, we francuskim Nimes, gdzie została zaplanowana jazda drużynowa na czas. Poza granicami Hiszpanii peleton spędzi jeszcze przez dwa dni i zafiniszuje w Gruissan oraz Andorra la Vella.
O ile we Francji, królować będą sprinterzy, to etap w Andorze będzie pierwszą próbą dla górali. Na kolejne emocje powinniśmy poczekać do 26 i 27 sierpnia. Najpierw kolarze będą mieli do pokonania słynny Xoret de Cat. Dzień później finisz ustawiono na szczycie Alto de Puig Llorenca, którego cechą charakterystyczną jest spore nachylenie.
Prawdziwa katorga czeka kolarzy jednak w pierwszy weekend września. W sobotę, 2 września, finisz umieszczony jest w Sierra de la Pandera, a poprzedzi go licząca 20 km wspinaczka. Jej początek wyznaczony jest na wysokości ok. 700 m n.p.m., a koniec na wysokości ok. 1800 m n.p.m.
Królewskie etapy
Dzień później na zawodników czeka królewski etap z Alcala la Real do Sierra Nevada. Ostatnie 28 km wiodą prawie bez przerwy pod górę. Finałowa wspinaczka rozpoczyna się na wysokości 710 m n.p.m., a kończy na wysokości 2500 m n.p.m.
Decydujący - być może - pojedynek rozegra się chyba jednak przedostatniego dnia wyścigu, kiedy zaplanowano finisz na szczycie Alto de l’Angliru. Droga do chwały to jedynie 13 km wspinaczki, ale łączne przewyższenie tego podjazdu to blisko 1200 m. Kto wówczas będzie liderem w klasyfikacji generalnej, może już czuć się zwycięzcą całej Vuelty, bo ostatni odcinek z metą w Madrycie to klasyczny etap przyjaźni. Walczyć na nim będą sprinterzy, którzy nie będą liczyć się w „generalce”.
Pożegnanie El Pistolero
Drugim powodem dla którego warto oglądać tegoroczną Vueltę jest pożegnanie Alberto Contadora.
- Dzień dobry! Chciałem was poinformować o dwóch rzeczach: pierwszą jest fakt, że wystartuję w Vuelta a Espana, a drugą... że to będzie mój ostatni wyścig w roli zawodowego kolarza. Mówię to z radością, nie czuję smutku. To decyzja, którą bardzo dobrze przemyślałem i uważam, że nie ma lepszej okazji do pożegnania się z kolarzami niż impreza w mojej ojczyźnie. Jestem pewien, że to będą wyjątkowe trzy tygodnie - z waszym wsparciem - do zobaczenia 19 sierpnia! - napisał na swoim facebooku popularny El Pistolero.
Contador to prawdziwa legenda kolarstwa. Hiszpan ma na swoim koncie siedem zwycięstw w klasyfikacji generalnej Wielkich Tourów. Trzy razy wygrywał Vuelta a Espana i po dwa razy Giro d’Italia i Tour de France. Do tego należy dołożyć również 60 triumfów etapowych w tych wyścigach.
Na pierwszym miejscu
Organizatorzy postanowili w specjalny sposób uhonorować 34-letniego zawodnika Trek-Segafredo i umieścili go na pierwszym miejscu listy startowej.
Zgodnie z kolarskimi zasadami, pierwsze numery startowe na tegorocznej Vuelcie powinny należeć do ekipy Movistar w związku z ubiegłorocznym triumfem Nairo Quintany. Jest jednak pewne, że tegoroczny wyjątek nie zostanie przez nikogo źle odebrany.
- To, że Alberto wybrał Hiszpanię i Vueltę jako miejsce zakończenia swojej kariery jest niesamowitym zaszczytem dla całej organizacji. Jesteśmy niesamowicie wdzięczni za wszystko, czego dokonał i co pokaże po raz ostatni jako zawodnik. Alberto do końca pozostanie legendą hiszpańskiego kolarstwa - powiedział na stronie www.naszosie.pl Javier Guillen, dyrektor wyścigu.
Rafał Majka
Ostatni powód, dla którego warto zainteresować się tegoroczną Vueltą to Rafał Majka. Kolarz z Zegartowic miał w tym roku skupić się na Tour de France, gdzie był liderem Bora-hansgrohe.
Na 9 etapie zaliczył jednak koszmarny upadek, który definitywnie przekreślił jego plany. Obrażenia okazały się bardzo bolesne i zawodnik Bora-hansgrohe musiał wycofać się z Wielkiej Pętli. Dzięki tej decyzji mógł wystartować w Tour de Pologne, gdzie do samego końca walczył o końcowy triumf. Ostatecznie skończyło się na drugim miejscu, co i tak jest dużym sukcesem brązowego medalisty Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro.
W Hiszpanii może być jeszcze lepiej, bo Majka ma ponownie do pomocy znakomity zespół. Główną siłą jego gwardii będą jego rodak Paweł Poljański i Niemiec Emanuel Buchmann. Istotą rolę może odegrać również Słowak Michael Kolar. Jeżeli uda im się dowieźć Majkę bez kontuzji do najważniejszych etapów, to może być to dla nas historyczna Vuelta. Do tej pory tylko jeden etap zakończył się zwycięstwem biało-czerwonego kolarza. Miało to miejsce w 2014 r., kiedy Przemysław Niemiec był najszybszy na szczycie Lagos de Covadonga. Rok później Rafał Majka zajął trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej.
Lepiej ciepło, niż zimno
A czy w tym roku powalczy o najwyższe miejsca? - Życzę mu tego z całego serca. Rafał czuje się coraz lepiej i po wypadku we Francji nie ma już praktycznie śladu. Doszedł już do pełni formy, co było widać już w Polsce. Jedyną niewiadomą jest to, jak jego organizm wytrzyma trudy trzytygodniowej walki. Na szczęście ma za sobą niezwykle silną ekipę. Bora-hansgrohe postarała się i desygnowała do Hiszpanii mocny skład. Dodatkowym atutem Majki powinna być pogoda na Półwyspie Iberyjskim. Rafał woli się ścigać w cieple, niż w zimnie, które panuje chociażby w czasie Giro d’Italia - mówi Arkadiusz Kogut, wieloletni przyjaciel Rafała Majki, który również prowadzi jego profil.
O wysokie miejsce w generalce będzie jednak bardzo trudno. Walkę o zwycięstwo zapowiada Christopher Froome, czterokrotny zwycięzca Tour de France, który już trzy razy był drugi na Vuelcie.
Wygrana jest również celem Vincenzo Nibaliego, który wygrał już dwa razy włoskie Giro i po razie Tour de France oraz Vueltę. SDtartuje także zwycięzca Vulety z 2015 roku, czyli Fabio Aru.
Walczyć będzie też Romain Bardet, trzeci zawodnik tegorocznego Tour de France. Orica Scott to bracia Simon i Adam Yates. Swoich sił w Hiszpanii spróbuje Steven Kruijswijk z Lotto Jumbo i Ilnur Zakarin z Katiuszy.