Po pierwszej wiosennej kolejce lubelskiej ligi okręgowej do pozostania w rozgrywkach przybliżył się Płomień Trzydnik Duży. Wciąż w trudnej sytuacji znajduje się Unia Wilkołaz, którą przejął Marek Galiński.
Dla byłego piłkarza Avii Świdnik i Piaskovii Piaski praca w Wilkołazie jest pierwszą w charakterze samodzielnego szkoleniowca drużyny seniorskiej. 35-latek trafił do klubu, którego w zimie nikt nie chciał przejąć. Unia zanotowała koszmarną rundę jesienną, w czasie której wywalczyła zaledwie 3 pkt. Nic więc dziwnego, że postanowiono rozstać się z trenerem Włodzimierzem Bartosiem. Długo jednak nie udawało się znaleźć jego następcy.
W kuluarach mówiono o wielu nazwiskach, ale wszystkich odstraszała fatalna pozycja Unii w tabeli. Galińskiego to nie przerażało i podjął się wyzwania. – Znam ludzi z Wilkołaza, dlatego postanowiłem spróbować im pomóc. Zespół w zimie funkcjonował całkiem dobrze, więc wierzę w utrzymanie się w lidze. Oczywiście, wszyscy w klubie zdają sobie sprawę z tego, że jest to zadanie bardzo trudne. Nie mamy jednak nic do stracenia – mówi szkoleniowiec.
Galiński będzie pomagał drużynie nie tylko jako szkoleniowiec, ale również jako napastnik. – Swoje lata mam i wieku nie da się oszukać. W meczach, w których najważniejszy będzie wynik jednak pojawię się na boisku. Mam spore doświadczenie i chcę zrobić wszystko, aby utrzymać ten zespół w lidze – mówi szkoleniowiec.
Galiński postanowił zaufać miejscowym piłkarzom i nie sprowadził do Unii armii zaciężnej. Ci w debiucie spisali się całkiem dobrze, chociaż przegrali z rezerwami Wisły Puławy aż 0:4. – Ale po tym spotkaniu można wyciągnąć mnóstwo pozytywnych wniosków. Zespół grał dobrze piłką, a bramki straciliśmy po błędach, które wynikały z braku doświadczenia młodych piłkarzy. Zapłaciliśmy frycowe, ale nie poddajemy się – mówi Marek Galiński.
Optymizm w Górze Puławskiej
Dobre nastroje panują również w KS Góra Puławska, który po raz pierwszy w roli trenera poprowadził Marek Wulczyński. Jego podopieczni zremisowali 0:0 z GKS Niemce, szóstą siłą rozgrywek. – Nie byliśmy gorsi od przeciwników. Nie postawiliśmy również autobusu przed bramką i staraliśmy się grać otwartą piłkę. W końcówce mieliśmy nawet siły, aby przycisnąć rywali. To pokazuje, że jesteśmy dobrze przygotowani do sezonu i pozwala nam z optymizmem patrzeć w przyszłość – mówi Marek Wulczyński.