Epidemia koronawirusa na świecie nie oszczędziła żadnej dyscypliny sportowej. Najbardziej cierpi jednak pływanie. Bez dostępu do basenów trudno o jakikolwiek trening.
Wiadomo, że w najbliższym czasie nie zostaną rozegrane mistrzostwa Europy, które miały odbyć się na Węgrzech. Zawodnicy od wielu miesięcy szykowali się też na Letnie Igrzyska Olimpijskie w Tokio. Impreza została jednak przesunięta na 2021 rok. Odwołano także mnóstwo innych, krajowych zawodów. I nie wiadomo, kiedy pływacy będą mogli ponownie chociaż trenować w normalnych warunkach.
– Co tu dużo gadać, jest naprawdę słabo – mówi Piotr Kasperek, trener AZS UMCS Lublin. – Czekamy na jakieś decyzje i kiedy będziemy mieli wstęp na pływalnie. Nic nie wskazuje jednak na to, żeby w najbliższym czasie było lepiej – dodaje szkoleniowiec.
Opisuje także, jak w obecnej sytuacji wyglądają treningi zawodników. – To raczej proste zajęcia, bardziej wychowanie fizyczne, czy ogólna sprawność niż jakieś zajęcia. Najlepsi dostali do domu różne rozpiski. Zamówiliśmy także pulsometry, które będą rejestrowały zakres tętna. Dzięki temu codziennie każdy będzie wiedział, jaki zakres pracy tak naprawdę wykonał – wyjaśnia trener Kasperek.
Nikt obecnie nie jest w stanie powiedzieć, jak będzie wyglądała dalsza część sezonu pływackiego. – Znamy nową datę igrzysk, czekamy też na informacje o dostępności do pływalni. Pojawiły się doniesienia, że na Węgrzech państwo pokierowało wszystkim tak, że trzy pływalnie są dostępne dla tych zawodników najwyższej klasy. Oczywiście po przejściu badań na obecność koronawirusa i kwarantanny. Trudno jednak spodziewać się, żeby u nas taka sytuacja miała miejsce. Na pewno kalendarz trzeba będzie ułożyć od nowa – przekonuje Piotr Kasperek.
Nie ma także co ukrywać, że brak normalnych treningów będzie miał duży wpływ na poziom pływania na całym świecie. – Jeżeli sytuacja potrwa do maja, to nie będzie jeszcze tragedii. Jeżeli przez kolejne miesiące nie będziemy mogli jednak ćwiczyć w wodzie, to będzie prawdziwy dramat dla całej dyscypliny. Wiadomo, że cały sport cierpi z powodu koronawirusa, ale chyba pływanie najbardziej. Do tego stopnia, że gdyby to wszystko potrwało około pół roku, to poziom sportowy będzie obniżony i to w znaczący sposób. Niestety, trzeba się z tym liczyć, że wyniki tych najlepszych będą dużo gorsze. Naprawdę szkoda, że to wszystko się tak potoczyło. Chociażby Konrad Czerniak nawet podczas treningów osiągał rezultaty, dzięki którym wypełniłby minimum olimpijskie. A tak wszystko zostało wymazane, a zawodników czekają kolejne miesiące żmudnych przygotowań – wyjaśnia szkoleniowiec.
Wszystkie imprezy odwołane
Lubelski Okręgowy Związek Pływacki zdecydował się we wtorek na zawieszenie wszystkim imprez do odwołania. Można już śmiało powiedzieć, że nie odbędą się zaplanowane na maj Główne Mistrzostwa Polski Seniorów i Młodzieżowców, których gospodarzem miał być Lublin. – Rokowania nie są dobre, a nawet jeżeli nagle sytuacja bardzo by się poprawiła, to nie ma sensu ich organizować. Nikt w tym momencie nie trenuje normalnie, zresztą nie będzie mistrzostw Europy, czy igrzysk i wielu innych imprez. Można powiedzieć, że pływanie jako dyscyplina sportowa jest w zawieszeniu. Nie mamy żadnych zamienników, żeby kontynuować trening – mówi Grzegorz Mazurek, prezes Lubelskiego Okręgowego Związku Pływackiego.
– Wszystko zależy od tego, jak szybko sytuacja się poprawi. Chociażby w Kraśniku pływalnia została zamknięta do lata, woda została spuszczona i nie wiadomo co będzie dalej. Część zawodów w naszym okręgu pewnie w ogóle się nie odbędzie. Niektóre kiedyś trzeba będzie rozegrać, ale na pewno nie wszystkie. W najbliższy weekend mieliśmy rozegrać drugie rundy Ligi Open oraz Dzieci i Młodzików. Nie sądzę, żeby te zawody się odbyły. Jeżeli już wznowimy sezon to będzie straszny natłok imprez i trzeba będzie to wszystko poukładać na nowo – przekonuje prezes Mazurek.
Nie wrócą już do pływania?
Dodaje też, że nie ma drugiej takiej dyscypliny, która ucierpiałaby w ostatnich tygodniach tak bardzo, jak pływanie. – Sytuacja jest trudna dla wszystkich, ale wiadomo, że w niektórych dyscyplinach przynajmniej niektóre elementy treningowe można wykonać w domu, czy w lesie. W pływaniu nie da się tego zastąpić. Widać w mediach społecznościowych, że zawodnicy pływają w basenach plastikowych pod domem, czy w stawach. To jednak nijak ma się do profesjonalnego treningu – wyjaśnia.
Kolejny problem dotyczy młodzieży. Niewykluczone, że spora grupa zawodników da sobie spokój z pływaniem. – Szczerze mówiąc ja jako trener młodych zawodników mam wątpliwości, ilu z nich wróci jeszcze do sportu po tym wszystkim. Pływanie to dyscyplina, która była licznie obsadzona. Na Grand Prix w Warszawie, któro miało się odbyć w połowie marca zgłosiło się około tysiąca zawodników. Teraz obawiam się, że większość z nich po prostu zrezygnuje. Ciężko będzie wrócić do swojego poziomu. Trzeba będzie bardzo ciężko pracować, a gorsze wyniki na pewno zniechęcą wielu młodych pływaków. Obecnie ci najlepsi zawodnicy wariują, bo nie mogą robić tego, na czym skupiali się przez całe życie. Wcale im się nie dziwię. Pytają co dalej? Kiedy to się skończy? Albo kiedy się spotkamy na basenie? Najgorsze, że nie wiem co mam im powiedzieć, bo nikt nie wie, jak rozwinie się ta sytuacja – wyjaśnia Grzegorz Mazurek.