Rok więzienia w zawieszeniu to wyrok dla byłej kierowniczki jednego z salonów jubilerskich w centrum Lublina. Kobieta odpowiadała za przywłaszczenie kosztowności. Miała też wymieniać diamentowe oczka pierścionków na zwykłe cyrkonie
Joanna D. od 2003 r. pracowała w jednej ze znanych firm jubilerskich. Zaczynała jako ekspedientka. Potem właściciele obdarzyli ją zaufaniem i powierzyli jej kierowanie placówką. Tak było do 2017 r.
– Wtedy do właściciela firmy i jego żony doszły informacje o nieprawidłowościach – mówił sędzia Jarosław Kowalski.
Szczegółowa inwentaryzacja wykazała m.in. brak łańcuszków, bransoletek i zegarków oraz wymianę szlachetnych kamieni w pierścionkach na cyrkonie. Straty oszacowano na blisko 190 tys. zł. Później kwota urosła do ponad 330 tys. zł. Kierowniczka, która przyznała się do winy, zakwestionowała jednak tak wysoką sumę.
– Dlatego wywołano opinię biegłego z zakresu księgowości i rachunkowości, który stwierdził, że przeprowadzona inwentaryzacja nie spełnia wymogów rzetelności – podkreślał sędzia Kowalski. – W ocenie sądu mamy tu do czynienia z wątpliwościami, które na dobrą sprawę wyjaśnić się nie dadzą.
Ponieważ wątpliwości trzeba rozstrzygać na korzyść oskarżonej, sąd przy wydawaniu wyroku bazował na niższych szacunkach. Kobietę skazano na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata i 7 tys. zł grzywny.
Uniewinniony został natomiast partner kierowniczki salonu Marcin F. Mężczyzna podkreślał, że nie miał z tą sprawą nic wspólnego. Prokuratura oskarżyła go, gdy możliwe współsprawstwo zasugerował właściciel salonu, czego miały dowodzić nagrania telefonicznych rozmów Joanny D. i Marcina F.
Nagrania pochodziły z aplikacji nagrywającej wszystkie połączenia, którą w swoim telefonie zainstalował Marcin F. Kobieta była namawiana do udostępnienia nagrań. Nie zgodziła się, ale odtworzyła je przy członku rodziny właściciela salonu jubilerskiego, który je nagrał. Sąd uznał jednak, że tak uzyskanych prywatnych rozmów nie można uznać jako dowód.
– Mogłyby być uznane za materiał dowodowy jedynie w sytuacji, gdyby stanowiły rejestrację czynu przestępczego, a nie prywatnych rozmów. Na przykład, gdyby ktoś nagrał kierowane wobec niego groźby karalne – tłumaczył sędzia Kowalski. – Oczywiście te uwagi nie odnoszą się do sytuacji procesowego utrwalania rozmów telefonicznych w ramach podsłuchu telefonicznego, ale to jest zupełnie inna kwestia.