Matka nie mogła odebrać go ze szpitala, więc rzucił się na nią z siekierą. Później zaatakował jeszcze swojego wujka. Krzysztof W. odpowiada teraz za usiłowanie zabójstwa.
- Coś mi w łeb walnęło. Nie potrafię powiedzieć, czy się przyznaje - wyjaśniał śledczym 45-latek. W piątek stanął przed sądem i ponownie zaprzeczył wszystkim zarzutom. Nie składał wyjaśnień, zasłaniając się niepamięcią.
Matka Krzysztofa W. również nie chciała opowiadać o zdarzeniu przed sądem. - Ja mu wszystko przebaczam - oświadczyła.
45-latek mieszkał razem z matką, braćmi i wujkiem w niewielkiej miejscowości niedaleko Józefowa nad Wisłą. Pod koniec stycznia dostał ataku epilepsji. Trafił do szpitala w Kraśniku. Następnego dnia jego stan był już dobry i wypisano go do domu. Krzysztof W. zadzwonił więc do matki, by przyjechała go odebrać. Kobieta odmówiła, bo nie ma samochodu.
Po południu jej syn sam dotarł do domu. Był wściekły, bo musiał wracać piechotą.
- Zdenerwowany był i tyle - skwitował przed sądem wujek 45-latka.
Śledczy ustalili, że zaraz po przyjściu do domu Krzysztof W. chwycił siekierę. Poszedł do pokoju, w którym byli jego matka i wujek. Przyłożył mamie do szyi ostrze siekiery i zaczął grozić kobiecie śmiercią. Następnie uderzył matkę, trafiając ją obuchem w plecy. Wujek 45-latka próbował go uspokoić. Pytał, czy „chce matkę zadziabać”. Krzysztof W. zrobił się wtedy jeszcze bardziej agresywny. Rzucił się na Zbigniewa M. - uderzył wujka obuchem siekiery w plecy i ramię. Między mężczyznami doszło do szarpaniny. Wujek próbował wyrwać Krzysztofowi siekierę.
Awanturę przerwał dopiero brat napastnika. Wszedł do pokoju, zabrał mu siekierę i wyrzucił do altanki w ogrodzie. Zbigniew M. pobiegł wtedy do sąsiadki, prosząc o wezwanie policji. Tłumaczył, że „Krzysiek szaleje w domu z siekierą”.
W domu została matka Krzysztofa W., syn wygonił ją na zewnątrz i zabronił wracać. Przestraszona kobieta poszła do jednego z synów i poprosiła o pomoc. Kiedy Krzysztof W. zobaczył, że jego krewni zbliżają się do domu, zagroził, że spali całe gospodarstwo.
Po chwili na miejscu byli już policjanci. Obezwładnili Krzysztofa W., mężczyzna trafił do aresztu. 45-latek nie wchodził wcześniej w poważniejsze konflikty z prawem. Był karany tylko za prowadzenie samochodu po pijanemu. Teraz musi się liczyć nawet z dożywociem. Jego sprawę rozstrzygnie Sąd Okręgowy w Lublinie.