Rozmowa z Krzysztofem Załuskim, dziennikarzem, scenarzystą, pisarzem, autorem książki „Sekrety Lublina”.
• „Kulinarny Lublin”, który opublikowałeś w ubiegłym roku pobudził twój apetyt na zgłębienie sekretów Lublina?
– „Sekrety Lublina” miały swój początek w Dzienniku Wschodnim. Przez kilka lat w oparciu o archiwalne zdjęcia Jacka Mirosława pisałem do piątkowego Magazynu reportaże o Lublinie. Szukałem w archiwalnych gazetach historii, o których wcześniej nie słyszałem, a które wydawały mi się bardzo ciekawe. I tak dowiedziałem się na przykład, że na początku lat 80. wszystkie lubelskie gazety przez tydzień pisały o zaginięciu 8-letniego Irka z Czechowa.
• Rozumiem, że to jedna z historii, które znalazły się w książce. Miała happy end?
– Chłopiec wracał ze szkoły do domu i przepadł jak kamień w wodę. W mieście powstała panika, mówiło się, że to sataniści go porwali, jakaś sekta, wszyscy ruszyli na poszukiwania. Po 5 dniach jakieś dziecko usłyszało cichy szloch jakby spod ziemi. Okazało się, że to Irek, który wpadł do studzienki kanalizacyjnej. Była ona zabezpieczona jedynie płytą ze styropianu, którą zasypał śnieg. Dlatego nie było jej widać. Chłopiec był w tej studzience uwięziony przez 5 dni. Został uratowany. Pomyślałem, że szkoda, by takie historie odeszły w zapomnienie, skoro kiedyś budziły tak wielkie emocje.
• Który okres najbardziej wziąłeś pod lupę?
– Czasy PRL-u, bo to okres mojej młodości. Przyjechałem do Lublina z Hrubieszowa i zacząłem naukę w VI LO, potem studiowałem germanistykę na UMCS. Sam mam z tego okresu kilka ciekawych historii. Pamiętam swój egzamin wstępny na studia. Trzeba było na ustnym uzasadnić, dlaczego wybrało się germanistykę. Jedni mówili o miłości do niemieckiej literatury, do sławnych niemieckich poetach, a ja powiedziałem, że mam wartburga, a instrukcja do niego jest w języku niemieckim. I zostałem przyjęty!
• Co jeszcze zapamiętałeś z tego okresu?
– Lublin to był wtedy dla mnie wielki świat. Dla młodego chłopaka, który po raz pierwszy wszedł na parkiet hali WOSTiW-u czy AOS-u, a wtedy właśnie zaczynała się moja przygoda ze sportem, to było prawdziwe przeżycie. Do tego trolejbusy, neony, wieżowce. Zakochałem się w Lublinie, ale o Hrubieszowie nigdy nie zapomniałem.
• Do której z historii „Sekretów Lublina” masz wyjątkowy sentyment?
– W 1978 roku dyrektor Startu, Andrzej Frączkowski ściągnął do Lublina pierwszego amerykańskiego czarnoskórego koszykarza: Kena Washingtona. Od tego momentu zaczęła się w Lublinie tzw. kenomania. Ludzie nocami stali w kolejce po bilety na mecz z Kenem. To był chyba jedyny przypadek w historii lubelskiego sportu, że na Start fałszowano bilety. Wszystko po to, żeby zobaczyć Kena. To było prawdziwe szaleństwo! Oszalałem i ja na jego punkcie, zwłaszcza, że sam wtedy trenowałem koszykówkę. Wielu kibiców do dzisiaj wspomina tę postać, dlatego uznałem, że warto opowiedzieć tę historię.
• W twoich historiach ważni są ludzie. Ktoś szczególnie?
– Muszę opowiedzieć o legendarnym Adamie Tomanku, lubelskim dziennikarzu radiowym, prawdopodobnie najdłużej pracującym w swoim fachu w Polsce. Zrobiłem z nim ostatni wywiad przed jego śmiercią i to była fantastyczna rozmowa: dla mnie wyjątkowe doświadczenie i zawodowe i osobiste. Adam Tomanek był człowiekiem o niespożytej energii i kreatywności. Zasłynął też chyba najkrótszym wywiadem w historii Polskiego Radia. Był rok 1979, zima stulecia. Pan Adam zaczął: „Witam, Tu Adam Tomanek, jest ze mną pan Kwiatkowski, który odśnieża chodnik na ul. Lipowej. Dzień dobry. Zimno?”, „Zimno”, „Pada?”, „Pada”. „Z Lublina mówił dla państwa Adam Tomanek. Do usłyszenia”. To był człowiek o wielkiej pasji. Żył swoją pracą i był autorytetem dla kilku pokoleń dziennikarzy.
• O kim jeszcze chciałbyś wspomnieć?
– Jest postać, której historia autentycznie mnie zachwyciła. To Michaj Burano, Rom z Bronowic, który zrobił światową karierę piosenkarza. Festiwal w Sopocie, 1959 rok. Na scenę wychodzi młody chłopak, którego do Sopotu przywiózł wuj i wybłagał kierownika festiwalu, by ich tam wpuścił, i zaczyna śpiewać „Lucillę”. Wszyscy milkną z zachwytu. To był początek wielkiej kariery Burano, który jako pierwszy artysta zza żelaznej kurtyny wystąpił w paryskiej Olimpii, czy z Frankiem Sinatrą. Nasz Michaj z Bronowic, który mieszkał w baraku w okolicach ul. Krańcowej nie zapomniał o swoim Lublinie, przyjeżdżał tu potem swoim kabrioletem i odwiedzał rodzinę. To super materiał na scenariusz filmowy. Podobnie jak postać prof. Tadeusza Krwawicza, światowej sławy okulisty. Niektórzy uważali, że jest albo szarlatanem albo cudotwórcą.
• Na mnie wielkie wrażenie zrobiła historia utonięcia dzieci w Wiśle.
– To był jedna z największych tragedii, jaka się u nas zdarzyła. W 1961 roku w Wiśle utopiło się 13 dzieci ze Szkoły Podstawowej nr 17 przy ul. Krochmalnej w Lublinie. Dzieci były na wycieczce szkolnej w Kazimierzu, w nagrodę za dobre wyniki w nauce. Szły po płytkiej wodzie trzymając się za ręce. I nagle weszły na tzw. ruchome piaski. Zaczęły wpadać do wody; jedno po drugim, ciągnąc za sobą kolejne dzieci. Na pomoc rzuciła się nauczycielka, uratowała kilkoro uczniów, ale 13 utonęło. Pogrzeb na ul. Lupowej w Lublinie zgromadził nieprzebrane tłumy. W dzień pogrzebu wyłowiono ciało ostatniego dziecka... To był niewyobrażalny dramat. Spotkałem się z nauczycielką, która opiekowała się wtedy tymi dziećmi. Powiedziała, że każdego dnia myśli o tym, co się stało. To zaważyło na całym jej życiu. Nigdy się z tego nie otrząsnęła. Gazety niewiele pisały o tej tragedii, bo przecież w tamtych czasach takie rzeczy nie mogły mieć miejsca w peerelowskiej rzeczywistości. Tragedie były „zarezerwowane” dla państw zachodnich.
• Każda z tych historii to odrębny scenariusz na film.
– Rzeczywiście tak jest. Historia o kradzieży relikwii z kościoła Dominikanów stała się kanwą scenariusza, który napisałem do filmu „Świętokradztwo” w reżyserii Grzegorza Linkowskiego. Film można było zobaczyć w TVP1 w Wielkanoc. Drugi film, do którego napisałem scenariusz, to „Lot do wolności” również w reżyserii Grzegorza Linkowskiego. To opowieść o ucieczce samolotem ze świdnickiego aeroklubu na lotnisko Tempelhof w Berlinie Zachodnim. Dotarliśmy do wszystkich bohaterów tej historii, powstał niezwykły film, który będzie miał swoją lubelską premierę już w najbliższy poniedziałek w Centrum Spotkania Kultur, a w listopadzie będzie pokazany w telewizji.
• Jest szansa na ekranizację kolejnych historii z „Sekretów Lublina”?
– One same się o to proszą.
Krzysztof Załuski
Przez wiele lat pracował w Dzienniku Wschodnim, gdzie zajmował się m.in. sportem, kryminałami, był redaktorem, wydawcą kilku tygodników. Jest autorem kilku przewodników, monografii Avii Świdnik, „Filmowego Lublina”, dwóch książek o historii lubelskiej komunikacji miejskiej, „Kulinarnego Lublina”. Obecnie pracuje nad kolejnymi książkami. Będzie to m.in. kolejna część „Filmowego Lublina”, książka o historii piłki ręcznej i kontynuacja „Kulinarnego Lublina”. Jest w trakcie pisania scenariusza do filmu fabularnego, którego akcja będzie się toczyć na Lubelszczyźnie.