FOT. MACIEJ KACZANOWSKI
W meczu rewanżowym Pucharu EHF Azoty Puławy zmierzą się na własnym parkiecie z Pfadi Winterthur. Początek spotkania w sobotę o godzinie 18
Dla gospodarzy, debiutujących w tych rozgrywkach, będzie to pierwsza poważna próba siły i charakteru. A to za sprawą porażki w pierwszym spotkaniu w Szwajcarii. Puławianie ulegli 25:29, choć przez dłuższy czas prowadzili i dyktowali warunki. – Nie byliśmy gorsi od rywala. Zdarzyły nam się jednak, zupełnie niepotrzebne, przestoje w grze. Tak było w pierwszej i drugiej połowie – przyznaje Jerzy Witaszek, prezes puławskiego klubu.
Na taką grę puławianie nie mogą już sobie pozwolić. Jeśli tak się stanie, zakończy się to odpadnięciem z dalszej rywalizacji. – Nie wyobrażam sobie, abyśmy po raz drugi przegrali z przeciętnym zespołem ze Szwajcarii – mówi prezes Witaszek. – A tym samym nie odrobili czterobramkowej straty i nie awansowali do fazy grupowej Pucharu.
Puławskim kibicom marzy się wynik z ostatniego meczu ligowego Azotów ze Śląskiem Wrocław. Zespół trenera Ryszarda Skutnika nie dał szans rywalom i pokonał ich we wtorek 38:27. Musimy jednak pamiętać, że wrocławianie to znacznie mniej wymagający przeciwnik od doświadczonych w europejskich rozgrywkach Szwajcarów. – Pierwszy mecz nie powinien zakończyć się naszą przegraną – przekonuje reprezentacyjny skrzydłowy puławskiego zespołu Przemysław Krajewski. – Przez 50 minut byliśmy lepszą drużyną. Końcówka jednak zupełnie nam nie wyszła. O ile agresywna obrona Pfadi nie sprawiała nam problemów, o tyle płaska, ale wysunięta defensywa 6-0, już tak. Sami jesteśmy sobie winni, że nie udało nam się odnieść korzystnego rezultatu.
Jak będzie w sobotę? – Na pewno damy z siebie wszystko – deklaruje popularny „Krajek”. Z racji występu przed własną publicznością puławianie typowani są do roli faworyta. – W żaden sposób nie może być mowy o lekceważeniu przeciwnika. W drużynie panuje pełna mobilizacja – dodaje lewoskrzydłowy. – Cztery gole straty jeszcze nie przesądzają o końcowej przegranej. Piłka ręczna wielokrotnie udowadniała, że każdy z każdym może wygrać i mamy tego świadomość.
W ekipie gospodarzy zabraknie chorego skrzydłowego Jana Sobola. W miejsce Czecha zapewne w składzie Azotów pojawi się, tak jak to było w pierwszej konfrontacji, Jakub Kosiak. Jaka będzie recepta na zwycięstwo? – Musimy od początku narzucić rywalom swój styl i konsekwentnie go realizować. Tylko tak będziemy mieć pełną kontrolę nad spotkaniem. Bardzo liczymy też na wsparcie kibiców, którzy wielokrotnie byli naszym ósmym zawodnikiem – mówi Krajewski.
KTO AWANSUJE?
Azoty awansują do kolejnej rundy jeśli odrobią stratę czterech goli czyli zwyciężą różnicą co najmniej pięciu trafień. Gospodarzy premiuje także wygrana czterema bramkami, ale warunkiem koniecznym jest to, że Pfadi nie może zdobyć więcej niż 25 goli. Każde inne rozstrzygnięcie da awans Szwajcarom.