ROZMOWA Z Dawidem Kownackim, piłkarzem Lecha Poznań i młodzieżowej reprezentacji Polski
- Po spotkaniu ze Szwecją należą się wam przede wszystkim wielkie gratulacje. Walczyliście do końca i wydarliście ten remis dzięki ambicji i zaangażowaniu.
– Tak, pokazaliśmy charakter i to, że wierzymy do końca. Powiedzieliśmy to sobie w przerwie, że strzelimy tę bramkę. Nieważne kiedy, ale strzelimy. No i się udało. Kolejny dowód na to, że warto być cierpliwym. Szkoda, że ten gol padł tak późno, ale okazuje się, że utrzymuje on nas jeszcze przy życiu.
- Krystian Bielik powiedział po pierwszym meczu, że reprezentacji brakowało jaj, ale brakowało chyba Dawida Kownackiego?
– Bez komentarza.
- W zgodnej opinii ekspertów, byłeś najlepszy na boisku. Nie bałeś się w brać na siebie odpowiedzialności. Widać, że czujesz się jednym z liderów tego zespołu
– To jest drużyna narodowa, to jest wielki turniej. Ten mecz był praktycznie „o wszystko”. Przegrana nas eliminowała. Wydawało mi się, że remis również, ale po ostatnim gwizdku usłyszałem, że zostajemy w grze. Trzeba było walczyć. To był ciężki mecz i ktoś musiał dać ten sygnał do tego, żeby ruszyć. Cała drużyna pokazała charakter, nie tylko ja, bo wziąłem na siebie strzelanie rzutu karnego. Szkoda tych pięciu minut, w których straciliśmy dwie bramki. To był nasz najsłabszy okres w meczu, który poskutkował tym, że nie wygraliśmy.
- W waszym podejściu przed tym spotkaniem coś się zmieniło? Zagraliście może na większym luzie, czuliście mniejszą presję niż na inaugurację?
– Wprost przeciwnie. Mieliśmy nóż na gardle, bo wiedzieliśmy, że porażka eliminuje nas z turnieju. Na szczęście tak się nie stało.
- Szwedzi was w ogóle czymkolwiek zaskoczyli?
– Nie. Byliśmy przygotowani na ich grę. Wiedzieliśmy, że lubią grać piłką i do 35. minuty graliśmy tak, jak sobie zakładaliśmy. Odbieraliśmy piłkę wysoko, a potem cofnęliśmy się za bardzo, tak jak w pierwszym meczu. Przez to przeciwnik nas skarcił dwoma golami. Później się jednak podnieśliśmy i to jest najważniejsze.
- Podobnie jak w meczu ze Słowacją, od początku do końca kibice was nieśli dopingiem, nawet pomimo niekorzystnego wyniku.
– Tak i to jest bardzo budujące. Chcę im bardzo podziękować, bo żegnamy się z Lublinem, a tutejsi kibice byli wspaniali i nas nie opuszczali do ostatniego momentu. Za to należy się szacunek. Zorganizowany doping to jest to, czego brakuje chyba na meczach pierwszej reprezentacji, a tutaj, z tego wiem byli to kibice Motoru, ponieśli cały stadion i atmosfera była naprawdę wspaniała.
- Nie straciliście wiary w korzystny rezultat nawet na chwilę?
– Przed meczem powiedzieliśmy sobie, że wiara i charakter będą decydowały o losach tego spotkania. I tak rzeczywiście było, bo gdybyśmy nie wierzyli, to nie zaatakowalibyśmy 10 minut przed końcem, tylko byśmy odpuścili i pogodzili się z porażką. My jednak nie jesteśmy taką drużyną, tylko reprezentacją Polski. Mamy charakter wolę walki i zwycięstwa. Dzisiaj wystarczyło to na remis, ale może w czwartek da to nam zwycięstwo. Chwała wszystkim chłopakom za walkę.
- Przy korzystnych rozstrzygnięciach wciąż możecie zająć pierwsze miejsce w grupie, choć po dwóch meczach macie na swoim koncie tylko jeden punkt.
– Tak to się ułożyło. Po prostu będziemy chcieli wygrać. Na to, co zdarzy się w drugim meczu nie mamy wpływu i będziemy tylko nasłuchiwać wieści. Jednak drugim spotkaniem możemy się interesować wyłącznie w przypadku, gdy wygramy swój. Musimy wyjść i pokazać taką samą determinację oraz charakter, jak ze Szwedami, szczególnie w drugiej połowie. Trzeba walczyć do końca, bo nic innego nam nie zostało.
- W meczu ze Szwecją zostawiłeś na boisku więcej zdrowia, ale zgaduję, że więcej stresu kosztował cię mecz ze Słowacją, który oglądałeś z trybun?
– Zdecydowanie tak. Rywalizacja z takimi przeciwnikami to jest sama przyjemność. To moment, gdy można sprawdzić się na tle zawodników grających na europejskim poziomie. Grając w takim meczu i nie dając sobie rady, ciężko myśleć o jakimś zagranicznym transferze. Jeżeli w takim turnieju odstajesz, to będziesz miał trudno na Zachodzie. Pokazując się z dobrej strony, udowadniasz, że jesteś w stanie powalczyć w mocnej lidze. To jest zdecydowanie przyjemniejsze niż siedzenie na trybunach i oglądanie meczu, nie mając na nic wpływu.
- Sam zacząłeś temat transferu…
– Zacząłem, ale już go skończę.
- Nie ma tak łatwo. Po takim meczu w twoim wykonaniu nie może zabraknąć tego pytania. Lech wstrzymuje się z decyzją o sprzedaży Dawida Kownackiego i wygląda na to, że dobrze robi, bo po takim meczu wartość zawodnika musi pójść do góry.
– Możliwe.
- Z trybun ciebie i innych młodych piłkarzy obserwują setki skautów z największych klubów Europy. Da się od tego całkiem odciąć, czy grając, gdzieś to jednak siedzi w głowie?
– Osobiście nie zastanawiam się nad tym. Dla mnie najważniejsze jest wyjść i zagrać jak najlepiej dla drużyny narodowej, bo grać z orzełkiem na piersi to ogromna duma. Na pierwszym miejscu jest drużyna, potem mogę myśleć o sobie i następstwach mojej gry.
- Uważasz, że mecz ze Szwecją mógł przybliżyć cię do transferu zagranicznego?
– Nie lubię siebie oceniać. Wiadomo, że strzeliłem bramkę i miałem asystę, więc liczby są, ale zawsze mogło być lepiej. Na gorąco ciężko jest mi cokolwiek powiedzieć, musiałbym przeanalizować to spotkanie. Muszę zobaczyć, jakie błędy popełniłem i będę chciał wyciągnąć wnioski, żeby w następnym meczu zagrać jeszcze lepiej i tych błędów nie popełniać.
- Na pewno zrobicie wszystko, żeby wydrzeć awans do półfinału.
– Oczywiście, że tak. Chcemy spełnić swoje marzenia i grać dalej. Nie będzie łatwo, ale na takich turniejach nigdy nie jest. Znowu trzeba pokazać charakter i to, że reprezentacja nigdy nie odpuszcza. Na pewno lepiej się gra, gdy wiesz, że jest jakaś szansa. Gdy gra się o nic, to motywacja na pewno troszkę spada. Choć wiadomo, ze w przypadku zespołu narodowego, człowiek zawsze chce dać z siebie wszystko na boisku.
- Mecze Polski z Anglią zawsze mają dodatkowy ładunek emocji. Pewnie sam nie raz oglądałeś takie spotkania.
– Oczywiście, że tak. Takie mecze zawsze elektryzują i tak będzie teraz. Stawka jest ogromna. Zarówno my jak i Anglicy walczymy o to, by być dalej w turnieju. Przenosimy się do Kielc i bardzo proszę kibiców, by stawili się w licznym gronie i dopingowali nas tak, jak fani w Lublinie.