Aleksandra Mirosław zapisała się już w olimpijskiej historii wspinaczki sportowej. Dzisiaj stanie przed szansą na poprawienie swoich wyników w finale na igrzyskach w Japonii, chociaż będzie o to bardzo trudno
W rywalizacji pozostało tylko osiem najlepszych zawodniczek na świecie. Oprócz lublinianki, która była siódma w eliminacjach, są to: Słowenka Janja Garnbret, Koreanka Chaehyun Seo, Japonki Miho Nonaka i Akiyo Noguchi, Amerykanka Brooke Raboutou, Austriaczka Jessica Pilz i Francuzka Anouck Jaubert.
Haczyk jest taki, że będzie tylko jeden komplet medali, przyznany za zwycięstwo w tzw. formacie łączonym. A to oznacza, że aby wspiąć się na olimpijskie podium, trzeba być wszechstronnym zawodnikiem.
– Nie było możliwości wprowadzenia osobnych klasyfikacji na te igrzyska, ale cieszę się, że weszło chociaż w tej formie – podkreśla Michał Ginszt, prezes KW Kotłownia Lublin. – Zarówno publiczność, jak i zawodnicy, mogą zobaczyć, jak to jest startować na igrzyskach, jak to wspinanie w ogóle wygląda. To jest takie przecieranie szlaków we wspinaczce olimpijskiej – tłumaczy.
Aleksandra Mirosław wykonała ogromną pracę w swojej specjalności, czyli wspinaczce na czas. Na dwa starty w kwalifikacjach uzyskała dwa znakomite rezultaty – w drugiej próbie zabrakło jej tylko 1 setnej sekundy do aktualnego rekordu świata (który wynosi 6.96 sek.). Ustanowiła jednak pierwszy rekord olimpijski w tej dyscyplinie. Słabiej poszło jej za to w boulderingu, gdzie zajęła ostatnie, 20. miejsce, i w prowadzeniu, gdzie była przedostatnia. Pracowały nie tylko mięśnie, ale także kalkulatory, które liczyły, ile punktów uzbierała zawodniczka KW Kotłownia Lublin. Dla przypomnienia, im mniej, tym lepiej.
– To był świetny występ Oli, spodziewałem się takiego występu na czas. Dla mnie bardzo dużym zaskoczeniem był jej występ w prowadzeniu. Bardzo ładne 19. miejsce, duża zaliczka punktowa i awans do finału – mówi Michał Ginszt.
Jego zdaniem lubliniankę stać na pobicie rekordu świata w "czasówkach". – Jedna setna sekundy to jest tylko o malutki włos od tego rekordu – tłumaczy.
Jak pokazały środowe wyniki ze wszystkich trzech konkurencji, największe aspiracje do medali zgłaszają te najbardziej wszechstronne zawodniczki, które dobrze radziły sobie na każdym etapie kwalifikacji. – Zależy, jak pozostałe dziewczyny rozstawią się po rundzie "czasówek". Wszystko jest nie tylko w rękach Oli, ale także w rękach jej konkurentek. Teraz dochodzi jeszcze presja wyścigu, słabsza osoba odpada, a lepsza idzie dalej. Liczę, że doświadczenie Oli i ta determinacja pozwolą jej zdobyć maksa "na czas" i dadzą jej istotną zaliczkę przed rundami boulderingu i prowadzenia – przyznaje prezes KW Kotłownia.
W środę kibice mogli dopingować lubliniankę nie tylko przed telewizorami, ale również w siedzibie KW Kotłownia przy ul. Cisowej 11, gdzie była strefa kibica. Dzisiaj ponownie będzie do tego okazja – klub zaprasza do wspólnego kibicowania. O godz. 10.30 czasu polskiego rozpoczną się finały w konkurencji na czas, o godz. 11.30 boulderingu, a o godz. 14.10 prowadzenia.