ROZMOWA Z Darią Cybulak, trenerką AZS UMCS II Lublin
– Nie ukrywam, że lepiej czuję się na parkiecie. Rola trenerki jest dla mnie nowa i ciągle się jej uczę. Na szczęście mam dobrego nauczyciela w postaci Krzysztofa Szewczyka.
• Zakończyłyście sezon zasadniczy na ostatniej pozycji, ale chyba nie można powiedzieć, że był to dla was całkowicie nieudany okres?
– Mamy bardzo młody zespół, w większości składający się z juniorek. Te dziewczyny nabierają dopiero doświadczenia i musi minąć trochę czasu zanim się ograją. To jest nasz główny cel, na szczęście nikt nie oczekuje, że będziemy wygrywały wszystkie mecze.
• W poprzednich sezonach Anna Kasperska czy Dominika Poleszak były tylko statystkami...
– Właśnie dlatego powstała drużyna rezerw. Teraz dziewczyny, które do tej pory nie zaistniały w seniorach, mogą na własnej skórze przekonać się, jak wygląda nieco poważniejsza koszykówka.
• Ostatnio idzie wam coraz lepiej. Przed tygodniem ograłyście mocny SMS PZKosz Łomianki, a w niedzielę byłyście blisko ogrania Dekoreksu Pabianice...
– Do Pabianic pojechałyśmy po zwycięstwo, bo nie chciałyśmy kończyć rundy zasadniczej na ostatniej pozycji. Chciałyśmy poprawić sobie humory i długo wydawało się, że to może się udać, bo wynik był korzystny. Niestety, w ostatniej kwarcie dziewczyny trochę się pogubiły. Za mało piłek docierało do wysokich zawodniczek, rywalki stanęły strefą, przydzieliły indywidualne krycie Jessice Dulębie i taka taktyka przyniosła rezultat, bo z nawiązką odrobiły straty.
• Dulęba to prawdziwa liderka drużyny, notuje bardzo dobre statystyki. Może pora, żeby dostała szansę w Tauron Basket Lidze?
– To pytanie raczej do trenera Krzysztofa Szewczyka, nie do mnie. Ja mogę powiedzieć tylko, że Jessica faktycznie jest liderką z prawdziwego zdarzenia, nie tylko na boisku, ale i poza nim. Przez większość życia mieszkała w Stanach Zjednoczonych, tam się wychowywała i jest przesiąknięta inną mentalnością. Wierzy w siebie i próbuje natchnąć tą wiarą także pozostałe zawodniczki.
• Dlaczego dobra forma przyszła tak późno?
– Miałyśmy prawdziwą plagę kontuzji. Na początku sezonu wypadła nam Paulina Antczak, a później poważnych urazów kolan doznały Monika Skrzecz i Dominika Poleszak. Monika już w tym sezonie nie zagra, Dominika powoli wraca do gry. Do tego kontuzje nie omijały też pierwszej drużyny, więc Kasia Trzeciak czy Grażyna Witkoś nie zawsze mogły nam pomagać.
• W pewnym momencie musiała pani nawet siebie wpisywać do protokołu meczowego...
– Tak wyszło (śmiech). Ale za wiele nie pograłam.
• Jest szansa, że zobaczymy jeszcze Darię Cybulak na parkiecie?
– Jestem po kolejnej poważnej operacji i w tym sezonie na pewno nie jestem w stanie się już przygotować do gry. Być może do następnych rozgrywek?
• Tymczasem bez odpoczynku zaczynacie rywalizację w grupie spadkowej.
– Celem jest utrzymanie w rozgrywkach. Przed nami dziesięć ciężkich meczów, jesteśmy nastawione na walkę i wierzę, że uda nam się zrealizować zadanie.