Kłopotów kadrowych w Pszczółce AZS UMCS Lublin ciąg dalszy. Kontuzja Pauliny Antczak okazała się poważniejsza niż początkowo przypuszczano i będzie musiała pauzować najprawdopodobniej przez kilka miesięcy.
Na szczęście prawie wszystkie pozostałe zawodniczki Pszczółki AZS UMCS są już sprawne i normalnie trenują. Jako ostatnia do zespołu dołączy Aneta Kotnis, która po raz pierwszy na pełnych obrotach będzie ćwiczyła w czwartek. Ale nawet ona będzie do dyspozycji szkoleniowca na niedzielne spotkanie z Basketem Gdynia.
Właśnie z powodu plagi kontuzji odwołany został ostatni mecz akademiczek z CCC Polkowice. Dłuższa przerwa dobrze zrobiła lubelskiej ekipie. - Ten czas na regenerację i wyleczenie urazów był dla nas bardzo ważny. Muszę powiedzieć, że nasza sytuacja kadrowa była na tyle zła, że właściwie nie mieliśmy zawodniczek, które moglibyśmy przekazać do rezerw na mecz pierwszej ligi - wyjaśnia Szewczyk.
Za tydzień takich problemów nie powinno już być. Pole manewru na odwodzie poszerzy Lejla Bejtić, która w minionym tygodniu dołączyła do zespołu.
- To klasowa zawodniczka, a takie aklimatyzują się znacznie szybciej, dlatego nie powinna mieć problemów z wkomponowaniem się w zespół. Z pewnością bardzo przyda nam się także jej doświadczenie, bo takiego boiskowego cwaniactwa często nam jeszcze brakuje - ocenia szkoleniowiec.
Dla lubelskich kibiców najważniejsze, że w niedzielę w oficjalnym spotkaniu w barwach Pszczółki zadebiutuje wreszcie Dara Taylor. Amerykańska rozgrywająca swój olbrzymi potencjał pokazała już w meczach sparingowych, ale ostatnio miała kilka tygodni przerwy z powodu urazu barku. Teraz jest już w stu procentach sprawna i gotowa, żeby poprowadzić grę swojego zespołu.
Niewykluczone, że do lubelskiej drużyny dołączy jeszcze jedna zawodniczka. - Zrobiło nam się miejsce pod koszem i będziemy szukali wysokiej Polki, która zapełni tę lukę. W trakcie sezonu to będzie jednak bardzo trudne zadanie - kończy Szewczyk.