Rozmowa z Vancem Cookseyem, koszykarzem Wikany-Startu Lublin
- Najważniejsze jest, że zespół wygrał. Udało się przełamać złą serię i zdobyć komplet punktów.
• Długo zastanawiał się pan nad transferem do Lublina?
- Miałem inne opcje, ale pragnąłem grać w Polsce. Wiem, że to dla mnie duża szansa. Chciałem tutaj przyjechać, pomóc drużynie wygrywać i grać dla kibiców.
• Pewnym ułatwieniem jest fakt, że Wikanie-Starcie grają już Derek Billing, Robert Lewandowski i Bryon Allen.
- Oczywiście, jest dzięki temu nieco łatwiej. Koledzy jednak dobrze mówią po angielsku, więc się dogadujemy. Wiem, że jednym z liderów zespołu jest Bryon Allen. Widać, że to kawał dobrego gracza. Cieszę się, że mogę być częścią tej drużyny.
• Na której pozycji czuje się pan najlepiej?
- Nie mam problemu z rozgrywaniem piłki. Lubię również zdobywać punkty, dlatego mogę być także egzekutorem. Wszystko zależy od decyzji trenera.
• Zdążył już pan zobaczyć miasto?
- Jeszcze nie. Zdążyłem jedynie poczuć, że w Lublinie jest dość zimno. Chicago z kolei było bardziej wietrzne. Poza tym słyszałem, że Lublin jest miastem studentów, więc liczę, że na trybuny będzie przychodziło wiele osób.
• W przeszłości grał pan Chicago Bulls...
- Występowałem w Chicago jedynie w meczach przedsezonowych. To było jednak wspaniałe doświadczenie. Poznałem wielu wspaniałych graczy, z którymi utrzymuję kontakt. Moim dobrym przyjacielem jest m.in. Derrick Rose. Grałem również z Carlosem Boozerem czy Tajem Gibsonem. Teraz jednak jestem w Polsce i pragnę pomóc Wikanie-Startowi w kolejnych meczach.
• Vance Cooksey w NBA. To możliwe za kilka lat?
- Oczywiście, to jest moje wielkie marzenie.