Czwarty wyjazd i trzecia wygrana z rzędu. AZS UMCS pokonał bez większych problemów MOSiR Jasło 3:0 i wskoczył na drugie miejsce w tabeli grupy piątej
Lublinianki były zdecydowanym faworytem meczu z beniaminkiem. Po drodze do Jasła miały jednak duże problemy. – Sam wyjazd z Lublina zajął nam godzinę. W sumie podróż trwała aż sześć godzin i dotarliśmy na halę tuż przed rozpoczęciem meczu. Gospodynie pozwoliły nam jednak na dodatkowe 15 minut rozgrzewki – tłumaczy Jacek Rutkowski, trener AZS UMCS.
W pierwszym secie nie było widać długiej i nerwowej drogi, bo przyjezdne rozbiły rywalki 25:12. Później zmęczenie zaczęło jednak wychodzić i ekipa z Jasła mocno utrudniła Akademiczkom życie. W drugiej partii było 25:27, a w trzeciej Aleksandra Dudek i spółka wygrały do 20. – Mieliśmy wszystko pod kontrolą i cieszymy się z kolejnej wygranej. Po czterech kolejkach mamy na koncie dziewięć punktów i trudno się nie być zadowolonym z takiego dorobku – ocenia trener Rutkowski.
Teraz jego drużynę czeka jednak znacznie trudniejsze zadanie. Po meczach z niżej notowanymi rywalkami będzie okazja sprawdzić się na tle silniejszych klubów. Po kolei trzeba będzie się zmierzyć z głównymi kandydatami do miejsca w najlepszej czwórce: Jedynką PWSZ Tarnów, SAN-Pajda Jarosław i Tomasovią. W najbliższą sobotę o godz. 14 Akademiczki rozpoczną sezon przed własną publicznością od starcia z siatkarkami z Tarnowa. – Wszystkich serdecznie zapraszamy. To powinno być ciekawe widowisko. Jesteśmy w dobrej formie, a rywal też będzie mocny – wyjaśnia szkoleniowiec AZS UMCS. Spotkanie zostanie rozegrane w Centrum Kultury Fizycznej UMCS przy ul. Langiewicza 22.
MOSiR Jasło – AZS UMCS Lublin 0:3 (12:25, 25:27, 20:25)
AZS UMCS: Bogusz (4), Dudek (14), Konop (4), Obszyńska (17), Gieroba (8), Nejkauf (6), Bryła (1) (libero) oraz Bogdańska, Krzysiak, Matacz.
Nie przestraszyły się faworytek
Pierwszą porażkę w sezonie zanotowały zawodniczki Tomasovii. Główny faworyt do awansu SAN-Pajda Jarosław wygrał z zespołem trenera Stanisława Kaniewskiego 3:0
Wynik wskazuje na to, że przyjezdne nie miały za wiele do powiedzenia. To jednak nie do końca prawda, bo wszystkie trzy sety były bardzo wyrównane. Każdy rozstrzygał się w końcówkach, w których zdecydowanie lepiej radziły sobie gospodynie. Pierwsze rozdanie Tomasovia przegrała do 21. W drugim zdobyła 20 punktów, a największe szanse na powrót do gry zmarnowała w trzeciej odsłonie. Małgorzata Hajduk i jej koleżanki uległy rywalkom 24:26.
– To było bardzo wyrównane spotkanie. Doznaliśmy pierwszej porażki, ale dziewczyny walczyły dzielnie. Praktycznie za każdym razem było 18:18 i dopiero od tego momentu Jarosław nam uciekał – ocenia trener Stanisław Kaniewski. – Przeciwnik bardzo ryzykował zagrywką. Zepsuł sporo piłek, ale i też zdobył kilka ważnych punktów. Dodatkowo wytrącał nam nasze największe atuty. Swoje zrobiła też mała i niska sala, na której odbywał się mecz. Często piłka lądowała na suficie, trudno w tej sytuacji grać w obronie – dodaje szkoleniowiec ekipy z Tomaszowa Lubelskiego.
Przed niebiesko-białymi nieco łatwiejsze zadanie. W najbliższą sobotę o godz. 18 tomaszowianki zmierzą się u siebie z ostatnią w tabeli Radomką Radom, która do tej pory zanotowała cztery porażki i nie ugrała nawet seta. – Musimy trochę zmienić nasz sposób grania. Jarosław nas rozpracował i pewnie inne zespoły pójdą tym tropem. Na najbliższe spotkanie postaramy się przygotować coś nowego – dodaje trener Kaniewski.
MKS SAN-Pajda Jarosław – Tomasovia Tomaszów Lubelski 3:0 (25:21, 25:20, 26:24)
Tomasovia: Szeliga (6 punktów), Bartłomiejczyk (5), Cichoń (1), Jasiewicz (7) Hajduk (10), Szubiak (10), Czekajska (libero) oraz Kaniewska (4), Dzida (4).