Po rocznym pobycie w IV lidze Bizon Jeleniec powrócił do ligi okręgowej. Doświadczenie zdobyte w grze na wyższym poziomie z pewnością powinno procentować w rywalizacji po spadku.
Przed rokiem nie było w planach występów na poziomie IV ligi. Na finiszu rozgrywek drużyna prowadzona wówczas przez Mariusza Ciołka zajęła drugie miejsce, za plecami triumfatora rozgrywek Lutni Piszczac.
Planowana była reforma rozgrywek IV ligi przygotowana przez Lubelski Związek Piłki Nożnej. O swoje i chęć występowania na tym poziomie rozgrywam, mimo wywalczonego tylko drugiego miejsca, zaczął głośno domagać się Opolanin Opole Lubelskie z lubelskiej klasy okręgowej.
LZPN wyraził zgodę i aby być w porządku względem wicemistrzów trzech pozostałych „okręgówek”: bialskopodlaskiej, chełmskiej i zamojskiej, także zespoły z drugich lokat otrzymały od związku zaproszenie do gry w IV lidze. Z propozycji skorzystał wicelider rozgrywek prowadzonych przez ówczesny Bialskopodlaski Okręgowy Związek Piłki Nożnej Bizon Jeleniec.
Jak okazało się już w trakcie sezonu rzeczywistość gry na wyższym poziomie nijak się miała do wyobrażeń działaczy i piłkarzy klubu z Jeleńca. Wymagania okazały się zdecydowanie wyższe i ambitna drużyna nie mogła im podołać. Nie pomogli nowi gracze w kadrze. Po dwóch rundach tzw. sezonu zasadniczego i rozegranych 22 spotkaniach Bizon miał na koncie zaledwie 15 punktów, dzięki trzem zwycięstwom i sześciu remisach. Trzeba też dodać do dorobku aż 13 porażek. Rywale byli lepsi. Efektem takiej postawy było ostatnie miejsce w tabeli grupy I i występ w grupie spadkowej w drugiej części sezonu. Tam też nie było rewelacji. Z 12 spotkań zespół wygrał tylko trzy, dwa zremisował, a w siedmiu schodził z boiska pokonany. Razem w całym sezonie udało się uzbierać 26 punktów, co okazało się niewystarczającym osiągnięciem do pozostania na poziomie IV ligi.
Po nieplanowanym awansie zespół przejął Rafał Borysiuk, a po jego odejściu – Łukasz Hass. – Szkoleniowiec nie utrzymał się na wyższym poziomie rozgrywek i zarząd klubu podziękował mu za pracę. – Chcieliśmy spróbować swoich sił w IV lidze. Okazało się, że dla klubu z małej miejscowości pod względem organizacyjnym i sportowym jest ciężko. Wyższa liga nauczyła nas pokory – mówi Mariusz Ciołek, który pełnił obowiązki kierownika zespołu, a po spadku ponownie objął drużynę Bizona.
Po degradacji kadrę opuściło siedmiu zawodników, w tym zagraniczna armia zaciężna. Kibice w Jeleńcu nie zobaczą już Ukraińca Aleksandra Synovyda, Francuza Abdula Aziza Gueye i Holendra Hera Gerense.
– Ze starego składu pozostało ośmiu piłkarzy. Kadrę uzupełnimy piłkarzami, którzy grali w drugim zespole w klasie B, a który został wycofany z rozgrywek – mówi Ciołek. Do kadry dołączą bracia Mateusz i Patryk Izdebscy. Pierwszy to środkowy pomocnik, drugi występuje w ataku. Do bramki przyjdzie Jacek Kopeć, a do obrony Radosław Rygielski. Z kolei na środek pomocy zawitają Arkadiusz Piotrowski i Emil Gajownik. Z wypożyczenia do Boru Dąbie powrócił stoper Marcin Rybka, a z Unii Krzywda przybył środkowy pomocnik Adrian Gajownik. Natomiast Orlęta Gołaszyn na Biziona zamienił napastnik Jacek Janowski. Na boku pomocy spadkowicza występował będzie Nigeryjczyk Adedamola Adenekan.
Spotkania w lidze okręgowej drużyna rozgrywać będzie już na boisku w Jeleńcu. W IV lidze, ze względu na wymogi licencyjne, zespół występował najpierw w Łukowie, a w rundzie rewanżowej, w Łazach.
– W pierwszej części sezonu mijaliśmy się z Orlętami: one grały na wyjeździe, my w Łukowie i na odwrót. W rewanżu mieliśmy tak niekorzystnie ułożony terminarz, że nasze mecze w roli gospodarza pokrywały się i dlatego przeprowadziliśmy się do Łazów. Teraz już trenujemy u siebie i będziemy grać na swoim boisku. Na treningu miałem ostatnio 18 piłkarzy, pracujemy we wtorki i piątki. Naszym celem będzie utrzymanie w lidze okręgowej. Poziom rozgrywek podniósł się i na pewno nie będzie łatwo – zapowiada szkoleniowiec.