

Drugi remis z rzędu piłkarzy Motoru w meczu, który mógł się skończyć zarówno wygraną, jak i porażką. Tym razem lublinianie podzielili się punktami z Zagłębiem Lubin. Jak spotkanie oceniają trenerzy obu drużyn?

Mateusz Stolarski (Motor Lublin)
– Problemem Motoru w tej rundzie jest to, że mamy prawie najmniej porażek, ale za dużo remisujemy. Drugi mecz z rzędu możemy mieć pretensje tylko do siebie. Zagłębie zaczęło ten mecz lepiej, strzeliło szybko bramkę, po dobrym początku na to zasłużyli. Następnie chcieli nam oddać pole. Doszliśmy przynajmniej do dwóch sytuacji, w których na pewno powinniśmy strzelić bramkę. Skończyło się jednak 1:0 do przerwy. Wiedzieliśmy, że nie gramy źle i że możemy wyrównać. Bardzo dobre pierwsze 15 minut drugiej połowy, strzeliliśmy dwie bramki i potem tylko i wyłącznie to nasza kwestia, że podjęliśmy decyzję, żeby przetrwać, a nie żeby grać. Nie ma to nic wspólnego z tym, że nie jesteśmy w stanie trzymać intensywności przed cały mecz. Nie ma nic wspólnego z tym, że chcemy przez cały mecz nisko bronić. Uważam, że powinniśmy dążyć konsekwentnie do tego, żeby zdobyć trzeciego gola zamiast uniknąć drugiego. Wprowadziliśmy rywali w problem, bo do tamtej pory grała niżej, a musiała wyjść wyżej i starać się o wyrównanie. Przez to były większe możliwości na kontry i trzymanie piłki. My tego nie zrobiliśmy. Musimy tym lepiej zarządzać, a stać nas na to, bo znam wartość tych zawodników. To drużyna bardziej stworzona pod to, żeby mieć piłkę, a nie bez niej bronić. Niestety, nie poszliśmy w takim kierunku w tym meczu. Zagłębie strzeliło na 2:2 po słusznym karnym. Tak naprawdę po grze na naszej połowie, bo nasze kontry były po prostu średniej jakości. Ostatecznie jestem zawiedziony z jednego punktu. Nie ze względu na słabość rywali, bo Zagłębie było dobrze dysponowane, ale my nie utrzymaliśmy tego wyniku poprzez grę w piłkę. Osiem meczów, dwa zwycięstwa i cztery remisy. Zamieniłbym te remisy na dwie porażki i dwa zwycięstwa, bo wtedy punktowo bylibyśmy wyżej.
Leszek Ojrzyński (Zagłębie Lubin)
– Początek był bardzo dobry. Strzeliliśmy bramkę po niezłej akcji i później zaczęło się najgorsze. Cofnęliśmy się zbyt mocno i dobrze, że nie straciliśmy wtedy gola oraz dowieźliśmy do przerwy 1:0. Mogliśmy lepiej utrzymywać się przy piłce, bo w taką pogodę biegając za futbolówką traci się dużo sił. W przerwie powiedzieliśmy sobie, że musimy to poprawić. Nie zrobiliśmy tego. Dostaliśmy dwie bramki w dwie minuty. Dobrze, że mieliśmy dużo czasu do końca meczu. Pressowaliśmy i wymuszaliśmy błędy rywala. Posiłkowaliśmy się też zmianami, dały one energię i bramkę, dzięki której dopisujemy jeden punkt. Trzeba go szanować. Dalej pracujemy. Szacunek dla zawodników za to, że dzisiaj wyszli, bo trzech piłkarzy wybiegło na murawę na własną odpowiedzialność. Mieli problemy w tygodniu i szacunek dla nich za poświęcenie. Drżeliśmy do końca o pewne ruchy i dopiero rano podjęliśmy decyzję.
