Fot. Przemysław Gąbka/gornik.leczna.pl
Sergiusz Prusak wraca do zdrowia, a Jakub Świerczok do łask. Górnik Łęczna szykuje się do spotkania z Górnikiem Zabrze.
Po wygranej nad Termaliką zielono-czarni wydostali się ze strefy spadkowej, ale wciąż muszą drżeć o utrzymanie. Do zakończenia sezonu pozostały już tylko trzy kolejki. Łęcznianie kolejno zmierzą się w nich z: Górnikiem Zabrze, Podbeskidziem Bielsko-Biała oraz Śląskiem Wrocław. Dwa pierwsze spotkania rozegrają przed własną publicznością. To będą dla nich prawdziwe mecze prawdy. Jeżeli wygrają oba, na kolejkę przed zakończeniem sezonu, bez względu na inne wyniki, zapewnią sobie utrzymanie w rozgrywkach.
Przed sobotnim górniczym derby w ekipie z Łęcznej nie brakuje dobrych wiadomości. Dzięki trzem punktom wywalczonym w Niecieczy z piłkarzy zeszło trochę ciśnienia i do kolejnych spotkań mogą przygotowywać się w spokoju. W zespole nie ma nowych kontuzji. Gotowy do gry powinien być nawet Sergiusz Prusak. Doświadczony golkiper, który ostatnio kilkukrotnie ratował kolegom skórę, w drugiej połowie spotkania w Niecieczy po zderzeniu z rywalem spadł z dużej wysokości na murawę i porządnie grzmotnął o nią głową.
– Na dobrych kilkanaście sekund straciłem przytomność. Cała ta sytuacja nie wyglądała zbyt ciekawie, widziałem ją później na powtórkach. Nie mam pretensji do przeciwnika, to był nieszczęśliwy wypadek. Po wszystkim czułem się trochę jak bokser po nokdaunie. Najważniejsze, że teraz jest już dobrze i mogę normalnie trenować. Na początku trochę bolała mnie szyja, ale na szczęście doznałem tylko lekkiego wstrząśnienia mózgu. Będę gotowy na kolejne spotkanie – zadeklarował Serek.
Niewykluczone, że do wyjściowej jedenastki powróci Jakub Świerczok, który dał w Niecieczy dobrą zmianę i strzelił zwycięskiego gola. Wcześniej po serii słabszych występów w Kielcach nie było go nawet w kadrze meczowej.
23-latek jest często krytykowany za marnowanie wielu dogodnych okazji strzeleckich, ale paradoksalnie rozgrywa najlepszy sezon w życiu. Strzelił już siedem goli, co na poziomie ekstraklasy nie udało mu się nigdy wcześniej. Co prawda wystąpił w aż 29 spotkaniach, ale tylko w 17 wychodził w podstawowej jedenastce i w zaledwie siedmiu wytrwał na murawie do 90 minuty. Suma summarum może pochwalić się więc całkiem przyzwoitym dorobkiem jednego gola na 216 minut.