Dopiero w trzecim podejściu Górnik potrafił odnieść zwycięstwa na swoim stadionie, pokonując Miedź Legnica 2:0. Uczynił to w dobrym stylu, powiększając swoją przewagę nad drugim w tabeli zespołem.
Dla podopiecznych Jurija Szatałowa mecz z Miedzią był piętnastym bez porażki, piękna seria ciągnie się od września ubiegłego roku.
Gospodarze przystąpili do spotkania bez dwóch podstawowych graczy, którym na przeszkodzie stanęły kłopoty zdrowotne. Grzegorz Bonin rozchorował się, a Łukasz Zwoliński skręcił kostkę przed tygodniem w Katowicach.
To były zmiany wymuszone, o trzeciej natomiast zdecydował szkoleniowca, bo tym razem na ławce zasiadł Paweł Zawistowski. W tej sytuacji do jedenastki wskoczyli Arkadiusz Woźniak, Sebastian Szałachowski i młodzieżowiec Julien Tadrowski. Tomasz Nowak natomiast został ustawiony bardziej ofensywnie i to rozwiązanie okazało się najbardziej trafione.
Miedź zaczęła odważnie i w 12 min pierwszą interwencją musiał popisać się Sergiusz Prusak, który obronił strzał Piotra Madejskiego. Odpowiedź Górnika była jednak zabójcza.
Najpierw ładnie z woleja uderzył aktywny Bartłomiej Niedziela, a chwilę potem Andrzej Bledzewski musiał już sięgnąć do siatki. Nowak pobiegł z piłką wzdłuż pola karnego, Marcin Burkhardt obserwował biernie przebieg akcji, więc łęczyński pomocnik ładnym kopnięciem lewą nogą przymierzył tuż przy słupku.
– Czekał, czekał, chciał zagrać w uliczkę, ale nie miał do kogo i strzelił – skomentował akcję kolegi Sergiusz Prusak.
Przyjezdni ruszyli do odrabiania strat, ale musieli zmierzyć się z bardzo dobrze usposobionym bramkarzem Górnika. Prawdziwą klasę Prusak pokazał w 22 min, kiedy wygrał pojedynek z Patrykiem Szymańskim. A przed przerwą jeszcze obronił strzał z rzutu wolnego Burkhardta.
W drugiej połowie Górnik kontrolował mecz, a Miedź nie miała atutów, aby odwrócić jego losy. Najlepszą szansę przyjezdni wypracowali się w 73 min, ale Serek obronił strzał głową Zbigniewa Zakrzewski. Znacznie groźniejsi byli zawodnicy Szatałowa.
Pierwszy sygnał dał Nowak, który uderzył z powietrza. W 55 min po dośrodkowaniu Patrika Mraza w dogodnej sytuacji znalazł się Maciej Szmatiuk, mimo to z bliska posłał piłkę obok bramki. W 67 min powinno być wreszcie 2:0, bo po idealnym podaniu Niedzieli Woźniak znalazł się w wymarzonej sytuacji.
Niestety Bledzewski nie dał się zaskoczyć. Jednak tylko do czasu, bo dziesięć minut przed końcem Nowak zagrał na wolne pole do Woźniaka, który zrehabilitował się za wcześniejszą akcję i czubem buta trafił przy słupku.
– Wreszcie wygraliśmy na własnym stadionie – mówi Tomasz Nowak. – Co prawda nie przegrywaliśmy, ale remisy powodowały, że rywale cały czas byli blisko. Wiedzieliśmy, że wiosną presja będzie większa, mecze trudniejsze, gdyż każdy będzie chciał bić lidera. Na szczęście po strzeleniu bramki Miedzi zeszło z nas trochę ciśnienie i złapaliśmy więcej luzu. Cały czas robimy swoje i nie spoglądamy w tabelę – dodał.
Górnik Łęczna – Miedź Legnica 2:0 (1:0)
BRAMKI
1:0 – Nowak (14), 2:0 – Woźniak (80)
SKŁADY
Górnik: Prusak – Sasin, Szmatiuk, Kalkowski, Mraz – Szałachowski (67 Kozacuks), Nowak, Tadrowski (70 Kwiecień), Bielak, Niedziela – Woźniak (84 Bożok).
Miedź: Bledzewski – Zasada, Tanżyna, Midzierski, Wołczek – Madejski (75 Machaj), Burkhardt (56 Nowak), Bartoszewicz, Szymański – Zakrzewski, Szczepaniak.
Żółta kartka: Bartoszewicz (Miedź). Sędziował: Wojciech Krztoń (Olsztyn). Widzów: 1800.