Rozmowa z Łukaszem Tymińskim, pomocnikiem Górnika Łęczna
Nie mógł pan zagrać przeciwko Chojniczance, ale koledzy stanęli na wysokości zadania...
– Uważam, że o to chodzi w zespole, że jeżeli ktoś wypada ze składu to są następcy, którzy godnie potrafią tych zawodników zastąpić. To na pewno działa na plus.
- Teraz Górnika będzie Pogoń Siedlce. Jaki to przeciwnik?
– Myślę, że są na podobnym poziomie do nas. W meczach z bezpośrednimi rywalami trzeba punktować, żeby od nich odskakiwać. Przeanalizujemy grę tego zespołu i zobaczymy, jakie trener wskaże nam zadania.
- Mierzyliście się z nimi przed sezonem, więc chyba macie o nich większą wiedzą niż o pozostałych rywalach?
– Z tego co pamiętam, to ostatnio przyjechali tutaj z grupą zawodników testowanych i nie wystąpili w optymalnym ustawieniu. U nas też trochę się zmieniło od tego czasu. Nie ma co się zatem odnosić do sparingu. Niejednokrotnie już okazywało się, że wyniki w przygotowaniach nie współgrają z tym, co potem dzieje się w lidze.
- Wydaje się, że w ostatnich tygodniach głównie skupiacie się na obronie i możecie być zadowoleni ze swojej dyspozycji. Dwa gole stracone w pięciu kolejkach to chyba powód do radości?
– Zawsze jest tak, że jak gra się na zero z tyłu, to w ataku stworzy się jakaś sytuacja i można jedną bramką przechylić szalę zwycięstwa. Natomiast w pierwszej części sezonu traciliśmy zdecydowanie za dużo goli i przez to zdobywaliśmy mało punktów. Teraz to się zmieniło, co od razu widać po naszym dorobku punktowym.
- Jakby Pan podsumował dotychczasowe mecze w waszym wykonaniu?
– Nie jesteśmy w miejscu, w którym chcielibyśmy być. Na pewno mamy ambicje, by być wyżej w tabeli i myślę, że krok po kroku będziemy iść w górę.
- Biorąc pod uwagę wszystkie zawirowania wokół klubu, to chyba i tak nie radzicie sobie całkiem nieźle...
– Początek sezonu był ciężki. Zaczęliśmy okres przygotowawczy bez trenera i na pewno to odbiło się na naszej formie. Nie mieliśmy dużo czasu na to, żeby razem popracować i żeby trener wdrożył swoją wizję. Teraz zaczyna to przynosić efekty. Jeśli chodzi o zawirowania to nie jest to sprawa, która dotyczy nas zawodników i nie powinniśmy się w ogóle wypowiadać w tej kwestii. Jesteśmy tutaj na kontraktach i mamy, jak najlepiej wykonywać swoją pracę.
- Znaleźliście już wspólny język z trenerem Kafarskim?
– Patrząc po wynikach i naszych ostatnich meczach, to na pewno widać progres. Gra jest coraz lepsza. Jednak ja nie jestem osobą, która powinna oceniać trenera i zawsze jestem od tego daleki. Generalnie jest tak, że jak coś nie idzie, to zawsze można wszystko zwalić na szkoleniowca. A tak naprawdę po słabszym meczu powinniśmy uderzyć się w pierś. Bo wygrywamy i przegrywamy wszyscy.
- A jak oceni pan swoją dotychczasową dyspozycję? Na początku było trochę problemów zdrowotnych, a później przyszły dwie ładne bramki...
– Myślę, że z tej obecnej dyspozycji strzeleckiej na pewno mogę być zadowolony, bo jeszcze w mojej przygodzie z piłką nie zdarzyło mi się zdobyć dwóch bramek w jednej rundzie. Mam nadzieję, że na tym się nie skończy i uda się zdobyć więcej.
- A jak to jest z poziomem Nice I ligi w tym sezonie?
– Liga jest specyficzna. Uważam, że najtrudniejszym naszym rywalem paradoksalnie był wspomniany Ruch Chorzów. Tu nie ma zespołów nie do pokonania i takiego który zdecydowanie odstaje. W poprzednim sezonie nikt się nie spodziewał, że Sandecja Nowy Sącz jest w stanie cokolwiek zrobić, a tymczasem awansowała do ekstraklasy.