ROZMOWA z Pawłem Sasinem, zawodnikiem Górnika Łęczna
- Porażka z Odrą Opole musi boleć, bo znowu stworzyliście mnóstwo sytuacji, a do siatki trafiali tylko rywale...
– Wyszliśmy na ten mecz naładowani energią, a... szybko straciliśmy bramkę. Później rywale dołożyli kolejnego gola i na drugą połowę wyszliśmy odrabiać straty. Atakowaliśmy, mieliśmy sporo sytuacji, ale nic nie chciało wpaść. Przeciwnicy nas kontrowali i jedną z okazji wykorzystali. To nasza kolejna porażka u siebie. Co prawda został nam jeszcze jeden mecz, ale trzeba zrobić wszystko, by wymazać tę jesień z naszej pamięci. Musimy się wziąć w garść od pierwszego meczu wiosną, bo wtedy nie będzie już miejsca na pomyłki.
- Co się dzieje z drużyną Górnika? Nie wyciągacie wniosków z porażek? Nie wytrzymujecie presji?
– To nie jest problem mentalny. Mamy wielu doświadczonych zawodników, którzy potrafiliśmy wychodzić obronną ręką z trudniejszych sytuacji. Popełniamy te same błędy co spotkanie i zawodnikom na poziomie I ligi nie powinno się to zdarzać. Niby prowadzimy grę, niby przeważamy, ale zawsze zdarzają nam się dwie, trzy głupie straty. Później jest ciężko odwrócić losy meczu.
- Gdzie szukać optymizmu przed meczem w Sosnowcu?
– Od dawna nie wygraliśmy. Został nam jeden mecz i trzeba zrobić wszystko, żeby zdobyć trzy punkty i chociaż minimalnie poprawić swoją sytuację w tabeli. Powiem wprost: wszyscy tę rundę zawaliliśmy.
- A jak wyglądały ostatnie dni z nowym-starym trenerem? Coś się zmieniło w przygotowaniach do meczu?
– Trener Sławomir Nazaruk przejął drużynę raptem kilka dni temu, a to zbyt krótki okres, żeby coś zmienić. Chciałbym przy okazji podziękować w imieniu swoim i drużyny trenerowi Tomaszowi Kafarskiemu. Trafił do Łęcznej w trudnym okresie, kiedy zespół był w przebudowie po spadku z ekstraklasy. To doskonały szkoleniowiec i człowiek.
- Zmiana trenera wstrząsnęła drużyną?
– Po wyniku widać, że nie. W ekstraklasie to pomogło, bo w dwóch meczach zdobyliśmy cztery punkty. W niedzielę się nie udało. Ale to my piłkarze wyszliśmy na boisko i zawiedliśmy.