Chorwacja bez większych problemów rozbiła w Manaus reprezentację Kamerunu, która do domu wróci już po fazie grupowej. Piłkarze trenera Niko Kovaca mogli wygrać wyżej, ale zabrakło im skuteczności. Ekipa "Nieposkromionych Lwów, osłabiona brakiem Samuela Eto'o, zaprezentowała się w tym spotkaniu z jak najgorszej strony.
Spotkanie rozpoczęło się od mocnego uderzenia Kamerunu. "Nieposkromione Lwy” zaatakowały Chorwatów w pierwszych minutach, tworząc kilka groźnych sytuacji pod bramką Stipe Pletikosy. Piłkarzom z Afryki brakowało jednak skuteczności.
Chorwaci odpowiedzieli rywalom w najlepszy możliwy sposób. W 11 minucie gry, po dośrodkowaniu w pole karne w stronę Mario Mandżukicia i niefortunnej interwencji obrońcy do piłki doszedł Ivan Perisić i przytomnie dograł ją na długi słupek do zamykającego akcję Ivicy Olicia, który nie miał problemów z umieszczeniem piłki w siatce.
5 minut później mogło być już 2:0, ponownie na bramkę Kamerunu uderzał Olić, ale tym razem defensywa "Nieposkromionych Lwów” wyszła z tej sytuacji obronną ręką.
W kolejnych fragmentach meczu Chorwaci kontrolowali przebieg gry, co nie było zbyt trudne, gdy naprzeciw siebie mieli słabo zorganizowaną reprezentację Kamerunu.
Ta osłabiła się sama w 40 minucie spotkania. Wtedy to Alex Song bezmyślnie uderzył łokciem Mandżukicia, za co wyleciał z boiska z czerwoną kartką.
Nie oglądając się na to, co do powiedzenia mają rywale, Chorwaci rozstrzygnęli losy spotkania już na początku drugiej połowy. Perisić wykorzystał złe wybicie piłki bramkarza Kamerunu, popędził z piłką lewą stroną boiska i… ponownie skorzystał z błędu golkipera rywali, umieszczając futbolówkę w siatce.
Chwilę później w sytuacji sam na sam z Charlesem Itandje znalazł się Mandżukić, ale napastnik nie trafił w bramkę.
Piłkarz Bayernu Monachium dopiął swego w 62 minucie, gdy celnie i skutecznie główkował po dośrodkowaniu z rzutu rożnego.
11 minut później Mandżukić kolejny raz wpisał się na listę strzelców. Tym razem zawodnik z bliskiej odległości dobił do pustej bramki strzał Eduardo.
Ciekawie było jeszcze w końcówce meczu, sytuacje do strzelenia gola stworzyli sobie i jedni, i drudzy. Najpierw Benjamin Moukandjo minimalnie niecelnie uderzał na bramkę Chorwatów, potem ze strzałem Rebicia poradził sobie Itandje.
W kolejnej akcji świetną okazję zmarnował Ivan Rakitić, który po wyłożeniu mu piłki przez Rebicia próbował mijać bramkarza rywali, jednak futbolówka wyszła poza końcową linię boiska. Jako ostatni jeszcze raz zaatakowali Kameruńczycy, po dośrodkowaniu w pole karne autorstwa Benoita Assou-Ekotto do piłki najwyżej wyskoczył Pierre Webo, ale jego strzał wylądował na poprzeczce.
Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 4:0. Chorwaci zdeklasowali w Manaus słabych Kameruńczyków, którym brakowało nie tylko umiejętności, ale także ambicji i woli walki.
W ostatnim spotkaniu na mundialu reprezentacja Kamerunu zmierzy się z gospodarzami imprezy, natomiast Chorwaci w arcyciekawie zapowiadającym się starciu z Meksykiem powalczą o wyjście z grupy.
Kamerun - Chorwacja 0:4 (0:1)
Bramki: Olić (11), Perisić (48), Mandżukić (62, 73).
Kamerun: Itandje - Mbia, Chedjou (46 Nounkeu), N'Koulou, Assou-Ekotto - Matip, Song, Enoh, Choupo-Moting (76 Salli), Moukandjo - Aboubakar (70 Webo).
Chorwacja: Pletikosa - Srna, Corluka, Lovren, Pranjić - Perisić (78 Rebić), Modrić, Rakitić, Sammir (72 Kovacić), Olić (69 Eduardo) - Mandżukić.
Żółta kartka: Eduardo.
Czerwona kartka: Song (40) za niesportowe zachowanie.
Sędzia: Pedro Proenca (Portugalia).