Tomasz Smokowski to w opinii wielu kibiców najlepszy komentator piłkarski w Polsce. Najczęściej możemy go posłuchać przy okazji meczów polskiej ligi, ale – jak sam mówi – jego prawdziwą pasją jest liga francuska.
• Najlepszy komentator piłkarski w Polsce to...
– Andrzej Twarowski. On jest człowiekiem obdarzonym niezwykle bogatą wyobraźnią. Uwielbiam go słuchać, bo potrafi doskonale przedstawić sytuację, która dzieje się na boisku. Poza tym, mimo że znamy się dość długo, to ciągle potrafi mnie zaskakiwać.
• Komentator sportowy to trudny zawód?
– Ciężko powiedzieć. Z pewnością komentowanie nie polega na ciągłej tułaczce od stadionu do stadionu, jak sobie to niektórzy wyobrażają. W ciągu tygodnia zaliczam zazwyczaj zaledwie jeden wyjazd na mecz. Teraz jestem już bardziej komentatorem stacjonarnym, więc czasu na tygodniu mam nieco więcej.
• Jak wygląda pana praca w dniu meczu?
– Na stadionie pojawiam się na długo przed pierwszym gwizdkiem. Drużyny na obiekt przyjeżdżają zazwyczaj 1,5 godziny przed meczem. Wtedy mamy chwilę, żeby porozmawiać z trenerami czy piłkarzami, którzy jeszcze nie żyją tak mocno zawodami. Na godzinę przed rozpoczęciem spotkania spotykamy się z całą ekipą odpowiedzialną za realizację transmisji i ustalamy plan działania. Wiadomo, że komentarz to swego rodzaju improwizacja, ale to improwizacja przygotowana. Po odprawie jest czas na make-up. Nie zajmuje on dużo czasu, zazwyczaj jakieś trzy minuty. Znacznie mniej zajęć mam po meczu, bo moja praca kończy się wraz z zejściem z anteny. Wiadomo, że później schodzę porozmawiać z trenerami, ale robię to już zupełnie prywatnie.
• Jakiej dyscypliny by pan nie skomentował?
– Łyżwiarstwa figurowego i curlingu, bo nie rozumiem tych sportów. Poza tym chyba nie umiałbym skomentować kolarstwa. Tam trzeba mieć ogromną wiedzę z historii i geografii. Transmisja może trwać nawet pięć godzin, a na ekranach bez przerwy pokazywane jest to samo. Najlepszymi specjalistami od tego sportu w Polsce są Tomasz Jaroński i Krzysztof Wyrzykowski.
• Ulubiony klub?
– Francuskie FC Nantes. To drużyna, na której wychowałem się podczas mojego pobytu we Francji. To były czasy, kiedy Nantes grało w Lidze Mistrzów i nazywano je "francuską Brazylią”. Niestety teraz broni się przed spadkiem z drugiej ligi.
• Wróćmy do Polski: w 2012 będą nasze mistrzostwa Europy. Jaki to będzie turniej?
– Ciężko powiedzieć, bo to jest trochę jak wróżenie z fusów. Mam nadzieję, że będą to udane mistrzostwa. Z pewnością będziemy wstydzić się za dworce kolejowe czy dziury w drogach, ale uważam, że UEFA jest świadoma, że będą to mistrzostwa na nieco niższym poziomie niż w poprzednich latach.
• A jak spisze się w tym turnieju reprezentacja Polski?
– Wolę nie obstawiać konkretnego wyniku, bo zawsze mi to słabo wychodzi.
• Kiedy doczekamy się polskiej drużyny w Lidze Mistrzów?
– Organizacyjnie żaden polski zespół nie jest przygotowany na występy w Lidze Mistrzów. Przełom nastąpi dopiero wraz z zakończeniem mistrzostw Europy, kiedy w Polsce pojawi się wielki biznes. Na razie jedyny nasz sposób na dostanie się do Champions League, to szczęśliwe losowanie. Wielką szansę mieliśmy w tym sezonie, ale Wisła Kraków nie była w stanie jej wykorzystać.
• Jakie ma pan skojarzenia ze słowem Lubelszczyzna?
– Górnik Łęczna, Górnik Łęczna, Lubelszczyzna jest Ci wdzięczna. (śmiech)
• Teraz jednak Górnikowi nie wiedzie się tak dobrze. Na skraju przepaści znajduje się również Motor Lublin. Jakie są przyczyny kryzysu ekip z Lubelszczyzny?
– Nie będę się mądrzył, bo nie znam dobrze tego tematu i jestem pewien, ze dziennikarze z województwa lubelskiego znają znacznie lepsze recepty ode mnie. Ja mogę tylko przypuszczać, że jednym z głównych powodów kryzysu sportowego Górnika i Motoru jest brak finansów.
• Canal + w ostatnim czasie nie ma zbyt dobrych wspomnień związanych z Lublinem. Pożegnanie Adama Piekutowskiego zorganizowane na jesieni ubiegłego roku okazało się kompletnym niewypałem, bo trybuny świeciły pustkami...
– Rozmawiałem z Maciejem Stolarczykiem, organizatorem tej imprezy i muszę powiedzieć, że był bardzo rozczarowany frekwencją na stadionie Motoru. Wiem, że wczesna godzina rozpoczęcia spotkania była niezbyt dobrym pomysłem, ale wszyscy liczyliśmy, ze taka marka jak Wisła Kraków przyciągnie zdecydowanie więcej kibiców.
• Najważniejsza impreza w pana karierze?
– Mistrzostwa świata w Korei i Japonii. To była dziennikarska przygoda mojego życia, ponieważ nakręciłem wtedy film "W kadrze – Korea 2002”. Żadnemu żurnaliście nie było dane być tak blisko kadry.
• Szkoda tylko, że reprezentacja Jerzego Engela nie spisała się na miarę oczekiwań...
– Zostało popełnionych sporo błędów. Z pewnością trener Engel zbyt mocno dał w kość swoim podopiecznym przed mistrzostwami i ci nie zdążyli odzyskać świeżości na mecze podczas mundialu. Swoje zrobiło również skoszarowanie piłkarzy w jednym miejscu, przez co po kilkunastu dniach pojawiło się zmęczenie materiału. Wiele złego zrobił również pierwszy mecz, w którym przegraliśmy z Koreą. Dostaliśmy po uszach, przez co presja stała się nie do zniesienia.
• Gdyby mógł pan cofnąć czas, to jaki mecz chciałby pan skomentować?
– Finał Ligi Mistrzów pomiędzy AC Milanem i FC Liverpoolem. Oglądałem tamto spotkanie w barze wspólnie z Arturem Borucem, ale po pierwszej połowie, kiedy The Reds przegrywali 0:3 pojechałem do domu. Do "życia” przywrócił mnie SMS od niego: "Włączaj TV. Już jest 2:3!”.
TOMASZ SMOKOWSKI TYPUJE:
Mistrzem Polski zostanie: Lech Poznań.
Z ekstraklasy spadną: Piast Gliwice i Odra Wodzisław.
W pierwszej lidze utrzyma: się Górnik Łęczna, ale spadnie z niej Motor Lublin.
Mistrzostwo świata zdobędzie: Hiszpania. Ten zespół zostanie również mistrzem Europy w 2012 roku.