Rozmowa z Veljko Nikitoviciem (GKS Bogdanka)
– Jeśli popatrzymy na nasze wyniki u siebie i poza domem, to chyba można powiedzieć, że mamy jakiś problem. W Nowym Sączu stworzyliśmy pięć czy sześć stuprocentowych okazji. A na wyjeździe powinny wystarczyć jedna lub dwie! Niestety, my musimy mieć chyba z dziesięć, żeby zdobyć bramkę! Do tego straciliśmy gola po indywidualnym błędzie i zamiast cieszyć się z pierwszego zwycięstwa, znowu musieliśmy przełknąć gorzką pigułę. Spotkanie z Sandecją można chyba porównać do tego z Niecieczą w Łęcznej. Wtedy byliśmy słabsi, a wygraliśmy. Teraz było odwrotnie...
• Jesień bez zwycięstwa, trudno w to uwierzyć.
– Tylko my i Polonia Bytom nie zdołaliśmy wygrać poza domem. Ciężko będzie pracować zimą z taką świadomością.
• W którym wyjazdowym meczu byliście najbliżej wygranej?
– Chyba łatwiej byłoby powiedzieć, w którym nie byliśmy. Niemal w każdym była szansa na zwycięstwo. Na przykład w Bydgoszczy ja nie wykorzystałem rzutu karnego, w Olsztynie Tomek Pesir, a Sebastian Szałachowski w Łodzi.
• Za tydzień koniec rundy, co dalej?
– Punktów powinniśmy mieć znacznie więcej, a dzięki temu wyższą pozycję. Nie chcę walczyć o miejsca siedem lub osiem. Chciałbym walczyć o coś, jednak absolutnie nie chcę mówić o awansie. Aby walczyć o górne lokaty, musielibyśmy powtórzyć rundę rewanżową z poprzedniego sezonu.
• Nastrój zimowy w dużej mierze będzie zależał od ostatniego meczu z Tychami.
– To czarny koń rozgrywek. W ostatniej kolejce Tychy pokonały faworyzowaną Cracovię. Tracą bardzo mało goli, grają konsekwentnie i strzelają bramki po stałych fragmentach. Na swoim stadionie chcemy podtrzymać dobrą passę. W Nowym Sączu na bohatera wykreowaliśmy Marcina Cabaja. Aż człowieka ogarniała złość. Ale mam nadzieję, że za tydzień w tej roli wystąpi któryś z nas. Po tym spotkaniu zobaczymy, w którym znajdujemy się miejscu. A później usiądziemy i przeanalizujemy, kto nas zrobił coś dobrego, a kto coś złego.