Huczwa Tyszowce, Victoria Łukowa/Chmielek i Grom Różaniec na finiszu przespały szansę awansu. olejna okazja za rok.
Gdy w 21 kolejce Huczwa Tyszowce rozbiła na własnym boisku Roztocze Szczebrzeszyn 5:1 wydawało się, że kwestia awansu do czwartej ligi jest już przesądzona. Biało-zieloni mieli cztery punkty przewagi nad najgroźniejszym rywalem, ale przede wszystkim pokazali tak ofensywną i efektowną piłkę, że wydawało się niemożliwe, żeby ktokolwiek był im w stanie odebrać promocję do wyższej klasy rozgrywkowej. Później przyszedł jednak kryzys i z czterech punktów przewagi, zrobiło się sześć punktów straty.
– Szczerze mówiąc, ciężko mi powiedzieć, co konkretnie się stało, że pogubiliśmy tak wiele punktów. Gdybyśmy we wszystkich spotkaniach grali tak, jak z Roztoczem, na pewno by do tego nie doszło. Ale mieliśmy mecze, w których graliśmy zdecydowanie słabiej. Zabrakło nam regularności, pogubiliśmy punkty z niżej notowanymi przeciwnikami i skończyło się, jak się skończyło – mówi Kamil Droździel, grający szkoleniowiec klubu z Tyszowiec.
– Mimo wszystko możemy być zadowoleni z tego, co udało nam się osiągnąć. Przypomnę tylko, że gdy odszedł od nas Jacek Iwanicki, wielu postawiło na nas krzyżyk. Mówili, że nie damy sobie rady, ale jednak pokazaliśmy się z całkiem dobrej strony i choć nie wywalczyliśmy awansu, zbudowaliśmy podwaliny pod drużynę na przyszły sezon – dodaje Droździel, który w przyszłym sezonie zamierza zawiesić karierę trenerską.
– Chciałbym jeszcze trochę pograć w piłkę, a łączenie funkcji zawodnika i trenera z pracą zawodową jest niezwykle ciężkie. Muszę odpuścić. Tym bardziej, że chciałbym w tym czasie skupić się na zrobieniu licencji trenerskiej – zdradza.
Jego miejsce w Huczwie prawdopodobnie zajmie Marcin Łyś. O awans do wyższej klasy rozgrywkowej będzie walczył z trenerami, którzy na posadach utrzymują się znacznie dłużej – Pawłem Lewandowskim z Omegi Stary Zamość, Bogdanem Antolakiem z Gromu Różaniec i Markiem Hyzem z Victorii Łukowa/Chmielek. Wszyscy utrzymali swoje stanowiska, choć na finiszu okazali się nieskuteczni i przespali szanse na awans. Faworyta przyszłorocznych rozgrywek na ten moment wskazać ciężko, a liczyć się będzie na pewno również Unia Hrubieszów, która spadła z czwartej ligi.
– Konkurencja ja zwykle będzie bardzo mocna, ale my jak zwykle nie zamierzamy stawiać sprawy na ostrzu noża. W tym sezonie znów nie udało nam się awansować, ale mieliśmy dużo problemów kadrowych, kilku piłkarzy od nas odeszło. Teraz planujemy wzmocnienia. Już rozmawiamy z nowymi zawodnikami i niedługo można spodziewać się pierwszych konkretów. Na pewno będziemy mocniejsi, ale dopiero konfrontacja z rywalami w lidze pokaże, do czego to tym razem wystarczy – przekonuje Robert Kupczak, prezes Gromu.