ROZMOWA z Piotrem Masłowskim, rozgrywającym Azotów Puławy i reprezentacji Polski piłkarzy ręcznych
- Jak wygląda pański stan zdrowia?
– Na razie jest w porządku. Po operacji złamanej ręki przeszedłem ponad dwu i pół miesięczną rehabilitację i na koniec pierwszej rundy powróciłem do gry. Wystąpiłem już podczas wyjazdowego meczu Azotów z Wybrzeżem Gdańsk, następnie w spotkaniu na naszym parkiecie z Pogonią Szczecin i na zakończenie rywalizacji w kończącym się roku w starciu Pucharu Polski z SPR Końskie.
- Czuje się pan wielkim pechowcem? Pytam w kontekście powołań do reprezentacji Polski na zgrupowanie przed zaplanowanymi na styczeń mistrzostwami świata we Francji…
– Szczerze mówiąc nie myślałem o tym w takich kategoriach. Dla mnie najważniejszy był powrót do zdrowia. Udało mi się dokonać tego w bardzo krótkim czasie. W momencie, kiedy selekcjoner ogłaszał skład, dopiero zaczynałem wracać do gry. Logicznym wydawało się, że na razie nie ma mowy o moim powrocie do drużyny narodowej.
- Trener reprezentacji Tałant Dujszebajew, z konieczności, dokonał rewolucji kadrowej.
– To zupełnie nowa reprezentacja. Nie ma Sławka Szmala, Karola Bieleckiego, Krzyśka Lijewskiego, Marcina Wicharego. Z doświadczonych graczy został Mariusz Jurkiewicz, Przemek Krajewski, Michał Daszek, Mateusz Jachlewski, Piotr Wyszomirski. W ciągu kilku miesięcy, a nawet i lat naszą kadrę czeka zmiana pokoleniowa. Długoterminowym celem są Igrzyska Olimpijskie w Tokio w 2020 roku. Wcześniej trzeba wziąć udział w styczniowych mistrzostwach świata we Francji i zakwalifikować się do mistrzostw Europy w 2018 roku. Tutaj jesteśmy w bardzo trudnej sytuacji, gdyż zaczęliśmy od dwóch porażek z Serbią i Rumunią. No i oczywiście, musimy też wywalczyć awans na IO, przecież nikt go nam nie da za darmo. Spójrzmy na reprezentację Niemiec. Nie było jej na MŚ w Katarze w 2015, gdzie wywalczyliśmy brązowy medal. Rok później przyjechali do naszego kraju i zostali mistrzami Europy. Z kolei na tegorocznych IO w Rio de Janeiro, po wygranej z nami, wywalczyli brązowy medal. Widać, że spokojnie przeszli przebudowę zespołu. Obyśmy niebawem też mieli takie sukcesy.
- Selekcjoner zabezpieczając się ustalił listę rezerwowych. Jest na niej pan, Paweł Podsiadło i Mateusz Kus. Myśli pan, że jeszcze weźmie udział w zgrupowaniu reprezentacji przed MŚ?
– Taki scenariusz byłby możliwy wówczas, gdy któryś z kolegów doznał urazu lub poważnej kontuzji. Nikomu tego nie życzę. Jestem jednak w kontakcie z selekcjonerem i kierownikiem reprezentacji, gdyby coś przykrego się wydarzyło i byłbym potrzebny. Dlatego, mimo że już we wtorek 20 grudnia kończymy tegoroczne treningi z Azotami, to cały czas muszę być w treningu. Mam być przygotowany do ewentualnego wyjazdu na zgrupowanie kadry.
- W zgrupowaniu uczestniczą pańscy koledzy z Azotów: rozgrywający Rafał Przybylski i Krzysztof Łyżwa oraz skrzydłowy Przemysław Krajewski. Pod nieobecność kilku starszych zawodników mają duże szanse na wyjazd do Francji?
– Myślę, że każdy z nich ma szansę aby w styczniu reprezentować Polskę na parkietach kraju nad Sekwaną. Największe daję Przemkowi Krajewskiemu, który jest najbardziej doświadczonym zawodnikiem. Był przecież dwukrotnie na MŚ i ME. W sierpniu wywalczył czwarte miejsce w IO w Brazylii. Pod nieobecność na prawym rozegraniu Krzyśka Lijewskiego i kontuzjowanego Michała Szyby Rafał Przybylski powinien być numerem jeden na tej pozycji. Trudno powiedzieć jaki plan ma trener reprezentacji Tałant Dujszebajew względem Krzysztofa Łyżwy. Mój kolega zagrał w obu spotkaniach eliminacji ME: z Serbią i Rumunią. Na środku rozegrania występują Mariusz Jurkiewicz i Łukasz Gierak. Krzysiek ma atut, którym jest możliwość gry prawą i lewą ręką. A zatem może występować na każdej z trzech pozycji na rozegraniu. Poczekajmy na ostateczną decyzję selekcjonera.
- Azoty Puławy zakończyły pierwszą rundę z 13 wygranymi i aż 33 punktami na koncie. W dorobku macie też dwie wkalkulowane porażki: w Kielcach z mistrzem Polski Vive Tauronem i w Płocku z Orlen Wisłą. Rozgrywki w PGNiG Superlidze z pewnością zaliczy pan do udanych?
– W bardzo pozytywnym świetle odbieramy też jeden punkt wywalczony na parkiecie najlepszej drużyny w Europie. Nikt z nas nie spodziewał się, że wrócimy z Kielc ze zdobyczą. Dlatego tym bardziej będziemy szanować to „oczko”. Awansowaliśmy też do kolejnej rundy Pucharu Polski, co było naszym obowiązkiem. Minusem w naszej postawie jest fatalne starcie z Benfiką Lizbona w trzeciej rundzie Pucharu EHF. Wielu z nas miało nadzieję, że po awansie do fazy grupowej tych rozgrywek otrzyma szansę pokazania się na europejskich parkietach. Tymczasem sport okazał się bardzo brutalny. Dlatego teraz chcemy powalczyć o jak najwyższe miejsce w lidze. Być może uda się rozdzielić na końcowym podium MP dwóch faworytów: Kielce i Płock. I tego sobie życzmy.