Nie było niespodzianki w drugoligowych, siatkarskich derbach naszego regionu. Avia Świdnik pokonała ekipę Cukrownika Lublin 3:0.
Derby, rozgrywane w odnowionej hali MOSiR w Lublinie, ściągnęły prawie pół tysiąca kibiców, z Lublina i Świdnika. Dla lublinian był to pierwszy występ na tym obiekcie. Do tej pory Cukrownik podejmował rywali w hali przy ul. Krochmalnej.
Avia przyjechała w roli lidera i zdecydowanego faworyta.
– Czy będzie niespodzianka, z racji, że są to derby? Bardzo byśmy chcieli, ale nie zapominajmy, jakie każdy z nas ma cele. My walczymy o utrzymanie, Świdnik o I ligę – mówił przed spotkaniem Jerzy Stępkowski, prezes Cukrownika.
– Interesuje nas wyłącznie zwycięstwo. Wiem, że w wyjściowej szóstce będą zmiany – zapowiadał z kolei Roman Lis, wiceprezes Avii. – Nie wyobrażam sobie innego wyniku, jak wygrana za trzy punkty – prognozował środkowy świdniczan Michał Stępień, który zasiadł na trybunach z powodu kłopotów z kolanem.
Stępnia zastąpił Daniel Szaniawski. Oprócz niego, w wyjściowej szóstce gości pojawili się Łukasz Wasąg za Piotra Milewskiego na rozegraniu i Damian Studziński za Adriana Zalewskiego na przyjęciu. W Cukrowniku trener Mateusz Kuśmierz postawił na sprawdzonych graczy.
Przez dwa sety niżej notowany beniaminek dzielnie stawiał czoła. Gospodarze nieźle spisywali się w zagrywce, gdzie wybijali się Maciej Krzaczek i Wojciech Kasiura. Z kolei w Avii groźni w tym elemencie byli Jakub Guz, Daniel Szaniawski i Wojciech Pawłowski. W dwóch partiach goście zwyciężyli tylko 25:23 i 25:21.
W trzeciej już było bardziej przekonująco (25:13). – Niektórzy zawodnicy, szczególnie ci, którzy po raz pierwszy wyszli w pierwszej szóstce, byli zbyt spięci. Stąd okropnie męczyliśmy się, aby wygrać dwa sety. W trzecim było już więcej luzu, stąd i wynik jest bardziej okazały – podsumował kapitan Avii Jakub Guz.
Cukrownik Lublin – Avia Świdnik 0:3 (23:25, 21:25, 13:25)
Cukrownik: Antoszak, Czerwiński, Kasiura, Krzaczek, Rejowski, Ciupa, Rarak (libero) oraz Kostrzewa, Toborek, Pyda, Hałas.
Avia: Wasąg, Studziński, Guz, Baranowski, Szaniawski, Pawłowski, Majcherek (libero) oraz Kołodziejczyk, Biernat, Wróbel.
Trójka wróciła na fotel lidera
– Nasi kibice też zameldowali się w licznej grupie – przyznaje Wojciech Więckowski, prezes Trójki. – Tak głośnego dopingu nasza hala do tej pory jeszcze nie miała. Jesteśmy mile zaskoczeni.
Radość jest tym większa, że gospodarze zaprezentowali się z bardzo dobrej strony. Każdy z setów był niezwykle zacięty. W partii otwarcia grano punkt za punkt. W efekcie na tablicy wyników był remis 20:20. Decydujące akcje należały już do miejscowych.
– Trzy razy z rzędu zagraliśmy dobrze blokiem, w szczególności Jacek Wieczorek i Wiktor Musiał i przechyliliśmy szalę wygranej – relacjonuje trener Trójki Marcin Śliwa.
Sporo emocji było także w kolejnej odsłonie. Żadna z drużyn nie zamierzała odpuścić i zrobiło się interesujące widowisko. Co najwyżej, jedni bądź drudzy odskakiwali na dwa, trzy punkty. Końcówka, znowu była popisem gospodarzy. Beniaminek miał kilka okazji do skończenia seta. Ostatecznie zrobił to przy wyniku 28:26. – Wytrzymaliśmy psychicznie ten okres gry – przyznaje szkoleniowiec Trójki.
Kropkę nad i miejscowi postawili w trzecim secie. W nim prowadzili już 16:6, 13:7. Chwila nieuwagi sprawiła, że pojawił się remis 14:14. – Wziąłem czas, uspokoiłem sytuację. Pomogło. Końcówka znowu należała do nas – cieszy się Śliwa.
– Spodziewaliśmy się ciężkiego meczu. Zespół podszedł do lidera maksymalnie skoncentrowany. Byliśmy lepsi i wygraliśmy zasłużenie – podsumował prezes Więckowski.
Trójka Międzyrzec Podlaski – LKS Caro Rzeczyca 3:0 (25:22, 28:26, 25:21)
Trójka: Łęgowski, Nowacki, Wieczorek, Ostapowicz, Jesień, Musiał i Sadowski (libero).