FOT. AZS UMCS.PL
Czwarte zwycięstwo z rzędu zanotowały zawodniczki AZS UMCS. Lublinianki nie bez problemów rozprawiły się z MOSiR Jasło wygrywając 3:1
W pierwszym secie nie było żadnych wątpliwości, która z drużyn jest lepsza. Podopieczne trenera Jacka Rutkowskiego prowadziły od początku do końca, a ta odsłona zakończyła się wygraną gospodyń 25:13. Niestety, wysoka wygrana chyba uśpiła czujność miejscowych, bo w drugiej partii ton wydarzeniom na parkiecie nadawały przyjezdne. I tym razem do one cieszyły się z wygranej 25:20. Co ciekawe, to był dopiero piąty wygrany set w tym sezonie przez drużynę z Jasła.
W kolejnych setach Akademiczki już się pilnowały i najpierw pozwoliły przeciwniczkom na zdobycie 17 punktów, a później 20. Dzięki temu lublinianki wreszcie wskoczyły do pierwszej czwórki. Obecnie zajmują czwartą lokatę i wyprzedzają Tomasovią o trzy „oczka”.
– Ten mecz nie był najlepszy w naszym wykonaniu. Popełniłyśmy bardzo dużo własnych błędów – od przyjęcia po atak i w zasadzie nie było za dobrze, ale cieszymy się z wygranej – tłumaczy Aleksandra Dudek cytowana przez klubowy portal.
Trener Rutkowski nie mógł skorzystać ze wszystkich zawodniczek. Z powodu studniówek w składzie zabrakło: Oli Bogdańskiej i Marty Jasińskiej. Dodatkowo właśnie Dudek dopiero dochodzi do siebie po chorobie i było widać, że nie jest w optymalnej dyspozycji. – Szału rzeczywiście nie było w naszej grze, ale liczą się punkty i fakt, że udało się wreszcie wskoczyć do tez najlepszej czwórki. Nikt z nas nie chce wylądować niżej i bronić się przed spadkiem – wyjaśnia trener Jacek Rutkowski.
Dodaje także, że szkoda straconego seta. – W końcowym rozrachunku może to mieć znacznie. Ogólnie dominowaliśmy i można było wygrać do zera. W drugiej odsłonie spisywaliśmy się jednak trochę gorzej, a przeciwniczki były na fali. I stąd ich wygrana. Muszę też przyznać, że ćwiczyliśmy ciężko, żeby odpowiednio przygotować się do tych ostatnich, najważniejszych spotkań.
W najbliższych tygodniach Akademiczki czeka prawdziwy maraton trudnych pojedynków. Najpierw zmierzą się w Tarnowie z liderem tabeli i absolutnym pewniakiem do awansu. Później podejmują drugą drużynę w stawce – SAN Pajda Jarosław, a na koncie jadą do Tomaszowa Lubelskiego na spotkanie z Tomasovią. – W tych ostatnich kolejkach wszystko się rozstrzygnie. Na razie jesteśmy na czwartym miejscu, ale musimy się mocno postarać, żeby go nie stracić – przyznaje trener Rutkowski.
AZS UMCS Lublin – MOSiR Jasło 3:1 (25:13, 20:25, 25:17, 25:20)
AZS UMCS: Bogusz, Gieroba, Matacz, Dudek, Obszyńska, Nejkauf, Bryła (libero) oraz Krzysiak, Krzyżak, Olejnik.
Duży niedosyt w Tomaszowie
Tomasovia miała duże szanse, żeby utrzeć nosa faworyzowanej drużynie z Jarosławia. Przy stanie 1:2 gospodynie zmarnowały jednak piłkę setową na remis i ostatecznie musiały się pogodzić z porażką 1:3
W pierwszym secie przyjezdne świetnie serwowały i w ten sposób ustawiły to rozdanie. Skończyło się prawdziwym pogromem, bo Daria Szubiak i jej koleżanki zdobyły tylko 15 punktów. W drugiej partii było już zdecydowanie lepiej. Miejscowe toczyły wyrównany bój z rywalkami, ale w końcówce popełniły dwa proste błędy i ostatecznie przegrały 20:25. W trzeciej odsłonie udało się odrzucić ekipę z Jarosławia od siatki, dobrze spisywał się także blok Tomasovii i na efekty nie trzeba było czekać zbyt długo. To zespół trenera Kaniewskiego triumfował 25:21. W secie numer cztery była szansa, żeby doprowadzić do remisu. W samej końcówce miejscowe miały piłkę setową, ale ją zepsuły. Siatkarki SAN-Pajda nie zmarnowały szansy i przypieczętowały swój sukces.
– Mamy spory niedosyt. W tym czwartym rozdaniu mieliśmy świetną szansę na doprowadzenie do wyrównania. Szkoda, bo rywalki na pewno byłyby podłamane, a my mogliśmy pójść za ciosem i kto wie, może nawet wygrać to spotkanie – mówi Stanisław Kaniewski, szkoleniowiec niebiesko-białych. Dodaje także, że nadal w klubie jest sporo kłopotów z kontuzjami i treningami. – Ciągle musimy zmieniać ustawienie zawodniczek, bo pech nas nie opuszcza. Wychodzi też fakt, że nie możemy ćwiczyć na tygodniu w pełnym składzie.
W wyniku porażki ekipa z Tomaszowa Lubelskiego wypadła z najlepszej czwórki i na razie zanosi się na to, że będzie musiała walczyć o utrzymanie. – Jeszcze się nie poddajemy. Zostały trzy mecze i musimy zrobić wszystko, żeby znaleźć się w czołówce. Nie chcemy bić się o pozostanie w lidze, bo to zawsze duże nerwy – wyjaśnia opiekun Tomasovii.
Tomasovia Tomaszów Lubelski – SAN-Pajda Jarosław 1:3 (15:25, 20:25, 25:21, 25:27)
Tomasovia: Jasińska, Bartłomiejczyk, Cichoń, Szeliga, Hajduk, Szubiak, Czekajska (libero) oraz Czerniawska, Kaniewska, Dzida.