W sobotę o godz. 17 siatkarki Szóstki rozegrają pierwszy mecz nowego sezonu przed własną publicznością. Zespół trenera Pawła Wrzeszcza czeka znacznie trudniejsze zadanie niż przed tygodniem, kiedy uporał się z Bolesławem Rzeszów 3:0.
– Po prostu ten obiekt nadal nie spełnia nawet drugoligowych wymogów. Największy problem dotyczy oświetlenia i braku żaluzji w oknach. Bez tego nie da się grać. Słońce oślepia zawodniczki i kibiców. Czy jeszcze w obecnych rozgrywkach te usterki zostaną naprawione?
Kierownik obiektu spisał wszystkie błędy, ale jest też problemów pozwolenia na organizację imprez masowych. Uzyskaliśmy je, ale na halę przy ul. Cegielnianej – mówi prezes Szóstki Andrzej Miazga.
W obecnych rozgrywkach Szóstka, która w poprzedniej edycji została mistrzem grupy czwartej, musi sobie radzić w mocno okrojonym składzie. W spotkaniu w Rzeszowie na ławce przyjezdnych siedziały jedynie dwie młode zawodniczki, a w grze pojawiła się tylko jedna – 17-letnia Katarzyna Gorczyca.
Czy Szóstka zdoła rozegrać cały sezon praktycznie "gołą” siódemką? – Mam nadzieję, że kontuzje będą nas oszczędzać, bo po prostu nie mamy pieniędzy, aby pozyskać kolejne zawodniczki. Dopiero w fazie play-off może dołączyć do nas Aleksandra Niemiec. Wcześniej musimy sobie radzić z tym, co mamy – dodaje Miazga.
Druga z naszych drużyn – Tomasovia Tomaszów Lubelski, po zwycięstwie nad Dalinem Myślenice zajmuje fotel lidera i spróbuje go utrzymać w Rzeszowie, w pojedynku z tamtejszym Bolesławem. – Rozmawiałem z trenerem Pawłem Wrzeszczem, który udzielił nam kilku wskazówek na temat naszego najbliższego przeciwnika.
Wiemy, że to niewygodny rywal, grający bardzo odważnie. Dodatkowo sporo drużyn miało problemy z tamtejszą, specyficzną halą. Podobno jest jeszcze mniejsza od naszej. Mimo wszystko liczymy, że uda się nam wzbogacić konto o kolejne punkty – przekonuje Stanisław Kaniewski, szkoleniowiec Tomasovii.