Rozmowa z Oskarem Boberem, żużlowcem Speed Car Motoru Lublin
Jeśli pogoda pozwoli, w niedzielę rozegracie rewanżowy mecz ze Stalą Rzeszów o prawo występów do Nice PLŻ. W Rzeszowie wygraliście 52:38. Brakuje wam przysłowiowej kropki nad „i”.
- Tak, tylko tę kropkę trzeba jeszcze postawić. Przed nami jest piętnaście biegów i nie możemy chwalić dnia przed zachodem słońca. Zaczynamy od nowa, zapominamy o meczu w Rzeszowie i dopóki nie zdobędziemy przynajmniej 46 punktów musimy być maksymalnie skoncentrowani.
Do awansu wystarczy wam 39 punktów, ale rozumiem, że koniecznie chcecie ten mecz wygrać?
- Nie wiem, jaki kataklizm musiałby się stać, żebyśmy na swoim torze nie zdobyli więcej niż 39 „oczek”. Wiadomo, że to jest tylko sport, ale na pewno pojedziemy o zwycięstwo. Chcemy szybko zdobyć tyle punktów, ile potrzeba, a potem cieszyć się jazdą i dać jak najwięcej frajdy naszym kibicom.
Jako drużyna z niższej ligi nie byliście faworytem barażu. Stal was zlekceważyła?
- Być może podeszli w ten sposób, że skoro przyjeżdża do nich drużyna z drugiej ligi, to odniesienie zwycięstwa będzie dla nich bułką z masłem. Teraz mają problem. My bardzo solidnie przygotowaliśmy się do pierwszego spotkania, ostro trenowaliśmy i wiedzieliśmy, czego możemy się tam spodziewać. Ja już wcześniej mówiłem, że rzeszowski tor będzie nam dużo bardziej odpowiadał, niż ten w Gnieźnie. To się potwierdziło od pierwszych biegów. Dobrze wykonaliśmy swoją robotę, może nawet trochę z nawiązką.
Mimo niesprzyjającej pogody, w niedzielę na stadionie można spodziewać się tłumów. Ale kibice są z wami także na wyjazdach, w Rzeszowie było ponad tysiąc osób. Było ich słychać?
- Było ich mnóstwo i ten doping czuliśmy już w drodze na mecz. Na każdej stacji benzynowej, na której się zatrzymywaliśmy, spotykaliśmy naszych kibiców. Fajnie, że tak to wygląda i tyle ludzi przychodzi na nasze mecze. Jesteśmy im bardzo wdzięczni za wsparcie zarówno u siebie, jak i na wyjazdach.
Początek tego sezonu nie układał się po twojej myśli. Nie dostawałeś szans w ekstraligowej Betard Sparcie Wrocław, nie do końca byłeś zadowolony z liczby startów w charakterze gościa w barwach Speed Car Motoru. Dopiero wypożyczenie do Lublina przed fazą play-off zapewniło ci regularne starty.
- Połowa sezonu była dla mnie stracona. Pierwsze mecze w Motorze nie były łatwe, bo koledzy i rywale byli w rytmie meczowym, a ja nie. Ostatnio się rozpędziłem i widzę, że jeżdżę trochę lepiej. Cieszę się, że zostałem wypożyczony do Lublina, bo uratowałem swój sezon i mogłem trochę pomóc drużynie. Ale w przyszłym roku chciałbym trafić z formą już od początku rozgrywek.
W barwach Motoru?
- Powiem tak: mam ważny kontrakt we Wrocławiu. A co przyniesie życie, to zobaczymy…