Rozbudzone w trakcie kampanii prezydenckiej nadzieje sympatyków speedwaya na kolejną arenę w Lublinie, tym razem żużlową, teraz spotkają się z powyborczą czarną rzeczywistością.
Na fali euforii po wywalczeniu awansu do ekstraligi główni kandydaci do fotela prezydenta – i Krzysztof Żuk, i Sylwester Tułajew – nie szczędzili zapewnień, że stadion (nowy lub zmodernizowany) należy się klubowi i kibicom jak psu zupa. W prasowej reklamie wyborczej z emocjonalnym tytułem „Lublin to żużel!” Krzysztof Żuk zapewniał: „Prezydent Lublina zapowiada, że ostateczna decyzja (o modernizacji lub budowie nowego obiektu – red.) będzie podjęta we współpracy i konsultacji z klubem żużlowym Speed Car Motor Lublin).
A klub – jak można było przewidywać – o czym zapewnia w wywiadzie Jakub Kępa, dyrektor sportowy Speed Car Motor Lublin – jest jak najbardziej za budową nowego obiektu. Koszty? Pojawiają się kwoty od 100 do 180 mln zł, choć trzeba pamiętać, że każdy rok to wzrost cen materiałów budowlanych i kosztów samej pracy, więc tych milionów będzie pewnie przybywać. Wiadomo, że w kampanii liczył się każdy głos, a elektorat żużlowy to spora grupa (pewnie jakieś kilkanaście tysięcy), więc warto było zanęcić wizją nowego obiektu. Problem w tym, że w Lublinie obok kibiców żużla żyje całkiem spora grupa ludzi, która w ogóle nie emocjonuje się tym sportem, a wydawanie milionów na kolejny obiekt może uznać za fanaberię.
Czy zatem za wszelką cenę spełniać wyborcze obietnice? Podchodząc do tematu populistycznie mógłbym napisać, że za pieniądze przeznaczone na kolejny stadion można wybudować ileś tam szkół lub żłobków, kilometry nowych dróg, ścieżek rowerowych, karmić lubelskich uczniów za darmo przez najbliższą dekadę, wybudować kolejną fontannę a la Litewski itp., itd. Ale nie o populizm tu chodzi, a o racjonalne podejście do wydawania naszych wspólnych pieniędzy. Szczególnie w momencie, gdy wyborczy pył już opadł.
Budowanie nowego stadionu to w tej chwili zbytek. Już teraz miasto solidnie wspiera naszych żużlowców (do 2 mln ma zamiar dołożyć drugie tyle, przy czym roczny budżet na ekstraklasę to 7-8 mln). Poza tym sami kibice potrafią się zorganizować i drugi raz z rzędu w ramach budżetu obywatelskiego wywalczyli 1,2 mln zł (w sumie 2,4 mln zł) na modernizację stadionu. Także MOSiR, miejska spółka i formalny właściciel obiektu, zapowiada szybkie inwestycje dostosowujące obiekt przy Al. Zygmuntowskich do wymogów ekstraligowych rozgrywek.
Nie mam wątpliwości, że żużel powinien zostać przy Al. Zygmuntowskich, w miejscu o długiej i barwnej historii. I jestem za modernizacją tego stadionu, tak jak to z powodzeniem zrobiono z sąsiednim obiektem lekkoatletycznym, który po renowacji gościł w tym roku najlepszych polskich sportowców. Ale nie za ponad sto milionów, ale za pieniądze porównywalne z renowacją stadionu dla lekkoatletów (38 mln zł, z czego 11 mln wyłożyło ministerstwo). Nie wszyscy kibice zmieszczą się przy Zygmuntowskich, nawet po jego rozbudowie, nie dla wszystkich wystarczy biletów. Ale nic nie stoi na przeszkodzie, by przy Aqua Lublin, wzorem turniejów piłkarskich, organizować cykliczną żużlową strefę kibica.
A zaoszczędzone pieniądze można przeznaczyć na szkoły, żłobki, drogi, fontanny…