Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Magazyn

10 maja 2006 r.
19:54
Edytuj ten wpis

Nadszedł czas pojednania

Podczas wojny ginęli tutaj i Ukraińcy, i Polacy. Tragicznie, bez sensu. Dziś trudno ocenić, kto winien, a kto nie. A sami mieszkańcy Pawłokomy wolą milczeć na temat wojennej historii swojej wsi. Dlaczego?

AdBlock
Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
Kliknij tutaj, aby zaakceptować
Pawłokoma, mała wieś koło Dynowa na Rzeszowszczyźnie, ostatnio bardo się ożywiła. Od tygodni przyjeżdżają do wsi dziennikarze. Ekipy budowlane porządkują cmentarz, gdzie spoczywają ofiary, które zginęły tutaj tragicznie podczas wojny. Na dziury w drodze wylano świeży asfalt. Bo jutro przyjadą tutaj prezydenci Ukrainy i Polski: Wiktor Juszczenko i Lech Kaczyński. Ma to być symboliczny gest pojednania obu narodów. Ale też - "dowód wdzięczności” za oficjalne otwarcie Cmentarza Orląt Lwowskich. Tylko dlaczego mieszkańcy nie chcą o tym mówić? - Boją się - rzuca mężczyzna w średnim wieku, przed sklepem w Pawłokomie.
- Czego?
- Nie wiem. Przecież to, co się tutaj wydarzyło, to już historia i żaden mieszkaniec winien nie jest. Ale ludzie boją się. Nie chcą gadać. W Jedwabnem też nie chcieli. Ja się nie boję, mogę mówić.
- To, jak się pan nazywa?
- Nie powiem.

Zmyślony donos

Okazałe gimnazjum i szkoła podstawowa. Obejścia zadbane. Przed wojną trochę inaczej to wyglądało. We wsi była murowana cerkiew, ukraiński dom ludowy, sklep, czytelnia, wytwórnia dachówek, budynek szkolny, w której uczyły się dzieci ukraińskie i polskie. W tej wsi, przed wojną, żyło prawie 1200 osób - Polaków, Ukraińców, Żydów.
Ale polityka i uprzedzenia zrobiły swoje. Między Polakami a Ukraińcami zaczęła narastać nienawiść. Zaczęło się już po I wojnie światowej. Właściciel tutejszego folwarku A. Skrzyński zgodził się na parcelację. Skorzystali na tym głównie Polacy, co wzbudziło zazdrość ich ukraińskich sąsiadów. Później, podczas wojny polsko-ukraińskiej (1918-1920), Ukraińcy z Pawłokomy walczyli przeciwko Polakom. A potem Niemcy zaczęli Ukraińców podburzać przeciwko Polakom.
Ukraiński nauczyciel, Mikoła Lewicki, doniósł Niemcom na 12 Polaków, którzy rzekomo mieli zabić niemieckich żołnierzy. Aresztowano 5 osób. Śledczy, Austriak w niemieckim mundurze, Polaków wypuścił jednak na wolność. Ot, przypadek: znał jednego z zatrzymanych jeszcze z I wojny światowej. Śledztwo Niemców wykazało, że donos ukraińskiego nauczyciela był zmyślony.

Cyfry, krzyże i śmierć

Gdy wkroczyli Sowieci, ukraińscy nacjonaliści zapytali NKWD, czy mogą "wyrżnąć Lachów”. Odpowiedź NKWD była jednoznaczna: "Nie”. Wtedy doniesiono do NKWD na Polaków. Tych, którzy rzekomo mieli brać udział w wojnie polsko-bolszewickiej. Sowieci wywieźli wtedy na Syberię 40 rodzin. W 1945 r. do wsi wkroczył oddział UPA. Uprowadził 10 mieszkańców do lasu i ich rozstrzelał. AK - oddział "Wacława” (przynajmniej mówi się, że to była AK i ten oddział) - w odwecie wkroczyło do Pawłokomy i rozstrzelało mężczyzn z rodzin ukraińskich. Strona ukraińska twierdzi, że zabijano także kobiety i dzieci. Ile osób zginęło?
Na pomniku, który w sobotę będzie odsłonięty, jest cyfra: 366. I tyle nazwisk.
A tu park będzie…
Starsza kobieta, która dopiero odeszła od krzyża: Ja nic mądrego powiedzieć nie potrafię.
Robotnicy, którzy zajmują się konserwacją pomnika upamiętniającego śmierć zabitych Ukraińców: My dopiero dziś ze Lwowa przyjechali. Nic nie wiemy.
Polka, szefowa firmy, która zajmuje się odnową cmentarza: Od świąt wielkanocnych tu pracujemy, bo teren był zaniedbany. Zdążymy na czas. Jak się nazywam? Nie powiem, bo mnie reklamy nie trzeba.
Tadeusz Potoczny, sołtys wsi: Mój dziadek też tutaj został zamordowany przez Ukraińców.
Dionizy Radoń, mieszkaniec Pawłokomy, który od lat opiekował się zaniedbanymi grobami na cmentarzu greckokatolickim, teraz jest oblegany przez dziennikarzy. Jednemu z nich powiedział: Myślałem, że tu kiedyś staną krzyże, a tu jakby park teraz będzie. Dobrze, niech będzie…

Po co ta historia

Co na to wszystko ludzie młodzi? - My mamy inne problemy. O historii prawie się nie rozmawia - mówi Jan Bułdys, 32 lata, z zawodu murarz. - U nas się o bezrobociu rozmawia. Pracę za 900 zł można znaleźć w Rzeszowie, ale 500 zł idzie na dojazdy. Trudno wyżyć kawalerowi, a co dopiero komuś, kto ma rodzinę. Dlatego wielu ludzi wyjeżdża za granicę. I to jest problem, a nie historia…
Paweł Wróbel
Justyna Marzec z Horodła 16 maja będzie zdawać na maturze historię. Dla niej to coś więcej niż szkolny przedmiot. To życie jej bliskich, którzy byli świadkami historii, o której mało się dotąd mówiło: mordu Ukraińców na Polakach. Tę opowieść słyszała wiele razy. Ale nigdy od początku
do końca, raczej fragmentami, urywanymi obrazami, które bardzo często wracały we wspomnieniach jej babci.
Kiedy Justyna dowiedziała się o konkursie "Moja rodzina na zakrętach historii”, nie namyślała się długo. Napisała o wojnie, nienawiści, strachu i śmierci. O Wołyniu.

Książki milczą
Sylwestra Tuszewska. Urodziła się w 1928 roku na kresach wschodnich, w wołyńskiej wsi oddalonej o 30 km od Kowla. Dziś mieszka w Czerniejowie pod Chełmem. Tego, co przeżyła jako dziecko na Wołyniu, nie zapomniała do dzisiaj.
- Dzięki opowieściom mojej babci mogłam zrozumieć, czym była wojna, wczuć się w rolę młodej dziewczyny, która była świadkiem wielkiej tragedii swoich bliskich. W tych opowieściach widzę historię żywych ludzi. Każda z nich jest inna, niezwykle poruszająca. Każda z nich wciąż
na swój sposób jest żywa - mówi tegoroczna maturzystka.
Justyna postanowiła spisać słowa babci, ocalić je od niepamięci. Rozpoczęła od zbierania materiałów: książki historyczne i poszukiwania w Internecie. W swoim podręczniku znalazła tylko krótką informację o ludobójstwie dokonanym na Polakach na Wołyniu. - Wtedy już wiedziałam, że to, co najcenniejsze, wie moja babcia. I tylko od niej mogę usłyszeć, jak to naprawdę było.

Bez słów
W połowie 1941 roku, kiedy okupacja sowiecka została zastąpiona niemiecką, na Wołyniu rozpoczęły się etniczne czystki dokonywane przez Ukraińską Powstańczą Armię. - Ciągle towarzyszył nam strach i niepewność. Noce spędzaliśmy w stodole, warując na zmianę. Zawsze miałam przy sobie tobołek, w którym była bielizna na zmianę i kawałek chleba - opowiada babcia. - Myślałam, że zdążę uciec, gdyby napadli na nas Ukraińcy, których nazywaliśmy bulbowcami. Byli bardzo okrutni. Dzieci wrzucali do studni, a starszym ludziom odrąbywali siekierą głowy na progu nich własnych domów. Łamali kości, wieszali, przybijali małe dzieci do drzew, wydłubywali oczy, dusili... Musieliśmy żyć z tą świadomością, że lada moment z nami może stać się to samo...
Na Justynie największe wrażenie zrobiła opowieść o napadzie na wieś Janówka. - Ludzie w obawie przed Ukraińcami ukryli się w kościele. Później wybiegli w pola i tam stali długo w śniegu, modląc się o ocalenie. Ksiądz wziął ze sobą Najświętszy Sakrament. Babcia mówiła, że tego, co tam przeżyli, nie da się opisać słowami. Myślę, że jest tak w istocie.

Pusty grób
Dwóch braci Sylwestry przepadło bez wieści. Ich ciał nigdy nie odnaleziono. Pani Sylwestra nie może o nich mówić spokojnie: W 1943 zaczęły się mordy na dużą skalę. Ze strachu cała wieś uciekła rowami w las. Partyzantka polska próbowała się bronić, ale było jej dużo mniej niż Ukraińów. Obok mnie biegła kobieta, trzymając niemowlę na rękach, które wyślizgnęło jej się z rąk. Na jej oczach Ukrainiec przebił je bagnetem.
Rodzina Sylwestry została na Wołyniu do wiosny. Potem przesiedlono ich
za Bug.
- Na wozy załadowaliśmy najpotrzebniejsze rzeczy - wspomina Sylwestra. - Przy wozie uwiązaliśmy krowę. Mama, brat Wacek i ja jechaliśmy wozem, tato szedł obok. Kiedy dojechaliśmy do lasu, tato nagle źle się poczuł. Skarżył się na ból w piersiach. Resztkami sił wymawiał imiona swoich synów, Bolka i Mietka, którzy zginęli. Powiedział, żebym opiekowała się mamą i młodszym bratem i umarł. Nie mógł wytrzymać tego, że zostawił cały dorobek życia... Pochowaliśmy ojca w trumnie zbitej z desek. Ani razu nikt nie był na jego grobie, nikt tam nie zostawił nawet kwiatka...
W wakacje Justyna chce jechać na Ukrainę. - To dla mnie bardzo ważne. Teraz, gdy znam tę historię, gdy tak mocno ją czuję, to dla mnie jedna z najważniejszych spraw
w życiu.

Magdalena Bożko
Janina Kalinowska w sierpniu 1943 r. mieszkała w Kolonii Funduma k. Uściługa. UPA zamordowała jej rodziców i brata. - Mama przykryła mnie swoim ciałem, dlatego przeżyłam - wspomina pani Janina. - Zostałam sama na świecie jak palec.
Bez dziadków, wujków i cioć. Jedni zginęli na Sybirze, innych dopadli ukraińscy nacjonaliści w Żurawcu i Kisielinie. Dla dziecka, które nie znało nawet daty swoich urodzin (metrykę urodzin wystawiono jej sądownie po wojnie), zaczęła się tułaczka. Wywieziono ją do Niemiec, skąd wróciła w 1946 r.
Na Wołyniu nie miała ani kogo, ani czego szukać. Trafiła do Zamościa, do sierocińca Polskiego Komitetu Opieki Społecznej.

Do lochu
Teresa Radziszewska: Nie przypominam sobie, żeby nas ktoś przeprosił, żeby ktoś powiedział,
że to, co się stało, to było po prostu ludobójstwo.
Choć mieszkały w różnych częściach Wołynia, Kalinowską i Radziszewską łączą podobne losy i rok 1943, który okazał się najokrutniejszy w ich życiu.
Pani Teresa urodziła się w Kolonii Aleksandrówka k. Kowla. - Kolonia oddalona była o jakieś 500 metrów od rzeki Stochód, płynącej wąskim korytem wśród olchowych lasów, zielonych łąk i żyznych pól - wspomina.
W 1943 roku UPA zlikwidowała jej rodzinną miejscowość na raty: w lipcu, sierpniu i we wrześniu. - Niemowlę trzymał bandzior za nóżki i walił główką w płot. Inny Ukrainiec matkę przebił w tym czasie widłami - opowiada Radziszewska. - Małe dzieci powrzucali do studni, a te większe zapędzili do lochu po kartoflach i zawalili.
4 września zginęli jej rodzice oraz troje rodzeństwa w wieku 1,5-5 lat. Zbrodniarzom nie przeszkadzało, że jej ukochana mama była w ciąży.

Byliśmy sąsiadami
... - A taką straszną nam śmierć zadali - mówi Zofia Szwal z Hetmańskiego Grodu.
Urodziła się w Orzeszynie niedaleko Porycka. - Do dziś widzę obraz dawnej Orzeszyny, domy wśród sadów, drogę wysadzoną czereśniami, ludzi pracowitych i spokojnych - wspomina. - Wszystko zniknęło. Obecnie kołchozowe pole. Domy spalono lub rozebrano, znikły sady i żywopłoty, najdłużej przetrwała droga, ale z czasem i ją zaorano. Ukraińcy zamordowali jej ukochanych rodziców, siostrę i brata ojca. - Nikt się tego nie spodziewał - mówi, ale przypo-
mina sobie, że 10 lipca 1943 roku, w przeddzień strasznego mordu, w Orzeszynie pojawiła się starsza Ukrainka z sąsiedniej wsi. - Filonka z Samowoli, która w całej okolicy odbierała porody - precyzuje pani Zofia. - Powiedziała: "Jutro mają was mordować”, ale nikt jej nie uwierzył. Myśleli, że coś się je w głowie poprzewracało.
W Orzeszynie zginęło ponad
300 osób.

Co zostało
- Mówili, że o wolną Ukrainę walczyli, ale kto walczy siekierami, kosami i widłami z małymi dziećmi i starcami? - pyta Kalinowska. - Ukraińcy mówią, że to Polacy zaczęli, że od Niemców dostali broń i do nich strzelali - włącza się Zofia Szwal. - A ja do nich mówię: A ilu Ukraińców Polacy w Orzeszynie zabili? A oni: No tak się złożyło,
że ani jednego.
A jak do polsko-ukraińskiego pojednania podchodzą dzieci Wołyniaków? - Wiem, że jest konieczne, ale wcześniej musi być powiedziana cała prawda - mówi syn pani Zofii Szwal, Krzysztof. - Mama jest ofiarą, ofiarą jestem również ja. Nie znam swoich dziadków, którzy zostali bestialsko zamordowani.
Krzysztof nie czuje nienawiści. - Przeraża mnie to, że upowcy, którzy znaleźli się po wojnie na Zachodzie nie tylko nie zostali osądzeni za dokonane zbrodnie,
ale chcą przejść do historii jako bohaterowie, którzy wywalczyli niepodległość Ukrainie.
- Utraciliśmy wszystko, ale nasi rodzice przekazali nam coś, czego wojna nie zniszczyła: miłość do ojczyzny i ludzi - mówi Zofia Szwal.
A Janina Kalinowska dodaje jeszcze: A to, że prezydenci mają się pod Przemyślem całować, to ich sprawa.
Leszek Wójtowicz

Pozostałe informacje

Odszedł dobry duch Chełmianki. Janusz Oleszkiewicz miał 75 lat

Odszedł dobry duch Chełmianki. Janusz Oleszkiewicz miał 75 lat

Był zawsze tam, gdzie grała Chełmianka – na stadionie, przy ławce rezerwowych, w szatni i na trybunach. W wieku 75 lat zmarł Janusz Oleszkiewicz, wieloletni kierownik drugiego zespołu i drużyn młodzieżowych biało-zielonych.

AZS AWF Biała Podlaska przegrał w derbach z KPR Padwą Zamość 27:30

I Liga Centralna Piłkarzy Ręcznych: w derbach KPR Padwa lepsza od AZS AWF Biała Podlaska

W meczu derbowym KPR Padwa Zamość pokonała na wyjedzie AZS AWF Biała Podlaska 30:27. Tym samym zamościanie wzięli rewanż za ostatnią przegraną w wojewódzkim finale Pucharu Polski

Lodołamacze dla LCK. Doceniono przyjazną przestrzeń

Lodołamacze dla LCK. Doceniono przyjazną przestrzeń

Lubelskie Centrum Konferencyjne zostało nagrodzone w konkursie Lodołamacze 2025 w kategorii „Przyjazna Przestrzeń”. To wyróżnienie trafia do instytucji i firm, które szczególnie dbają o dostępność i otwartość swoich przestrzeni dla osób z niepełnosprawnościami.

Ustawa o Ukraińcach. Jest decyzja prezydenta

Ustawa o Ukraińcach. Jest decyzja prezydenta

Prezydent RP Karol Nawrocki podpisał ustawę o pomocy obywatelom Ukrainy - przekazał w piątek szef prezydenckiej kancelarii Zbigniew Bogucki. Poinformował też, że w poniedziałek do Sejmu trafią dwa projekty: ws. wydłużenia okresu, po którym obcokrajowcy mogą ubiegać się o polskie obywatelstwo, oraz ws. ścigania banderyzmu. Zapisy ustawy ograniczają m.in. wypłatę 800 plus.

Budowa S19

Unia sypie kasą na drogi. Miliony na ekspresówkę z Lublina do Lubartowa

Unia Europejska dokłada miliony do budowy S19 Lublin - Lubartów Północ. Trasa ma być gotowa pod koniec 2027 roku.

Siatkarze Avii w weekend zagrają na terenie beniaminka z Grodziska Mazowieckiego

PZL Leonardo Avia Świdnik celuje w pierwsze zwycięstwo w tym sezonie

W trzeciej kolejce PZL Leonardo Avia Świdnik zagra na wyjeździe ze Spartą Grodzisk Mazowiecki. Sobotnie spotkanie rozpocznie się o godzinie 18

Straż Graniczna rośnie w siłę. Ile zarobią nowi funkcjonariusze?
galeria

Straż Graniczna rośnie w siłę. Ile zarobią nowi funkcjonariusze?

Najpierw 3-letnia nauka, a później służba. W piątek 16 nowych funkcjonariuszy Straży Granicznej złożyło ślubowanie. Zarobią od 5300 zł na rękę.

Niedzielnym uroczystościom będzie towarzyszył przemarsz ulicami Lubelską, Pocztową i Hrubieszowską

Inauguracja roku akademickiego w PANS Chełm. Będą utrudnienia w ruchu

W niedzielę, 28 września, Państwowa Akademia Nauk Stosowanych w Chełmie zainauguruje rok akademicki 2025/2026. W programie znalazła się msza święta, uroczysty przemarsz i oficjalna część w siedzibie uczelni. Kierowcy muszą liczyć się z czasowymi utrudnieniami.

Prohibicja w Lublinie? Spytaliśmy lubelskich radnych
sonda

Prohibicja w Lublinie? Spytaliśmy lubelskich radnych

Temat zakazu nocnej sprzedaży alkoholu w Warszawie obiegł ostatnio cały kraj. Stołeczni radni, póki co wprowadzili prohibicję na terenie dwóch dzielnic. Ale od lipca przyszłego roku ma to już dotyczyć całego miasta. Czy takie rozwiązanie jest potrzebne również w Lublinie? Zapytaliśmy o to miejskich radnych.

Tężnia nad Krzną i ścieżka

Nad Krzną będzie nowe miejsce do odpoczynku. Podest, hamaki i lornetki

Nad Krzną powstanie nowe miejsce do odpoczynku. Urzędnicy szukają teraz wykonawcy.

Maciej Kuciapa (Orlen Oil Motor Lublin): Przygotowania do niedzielnego finału cały czas trwają

Maciej Kuciapa (Orlen Oil Motor Lublin): Przygotowania do niedzielnego finału cały czas trwają

Trwa wielkie odliczanie do niedzielnego, rewanżowego meczu finałowego PGE Ekstraligi. O godzinie 19.30 Orlen Oil Motor Lublin zmierzy się przy Al. Zygmuntowskich z PRES Grupą Deweloperską Toruń. W piątek odbyła się przedmeczowa konferencja prasowa, w której wzięli Maciej Kuciapa i Bartosz Zmarzlik. Z jakim nastawieniem „Koziołki” podejdą do decydującej batalii o złoto?

Z całego serca dziękujemy każdej osobie, która oddała głos za naszymi zwierzakami. To dzięki Wam możemy działać jeszcze skuteczniej i z jeszcze większą nadzieją patrzeć w przyszłość - napisali po ogłoszeniu wyników głosowania pracownicy schroniska dla zwierząt w Zamościu.

Wielka radość w schronisku dla zwierząt. To oni dostaną 1,3 mln zł z budżetu obywatelskiego

Nie strefy sportu, nie modernizacja boiska i nie naprawa drogi, ale gruntowny remont budynku dla psów w schronisku dla bezdomnych zwierząt w Zamościu to inwestycja, która jako projekt ogólnomiejski zostanie w 2026 roku zrealizowana z budżetu obywatelskiego. Jest na to zabezpieczone 1,3 mln zł.

Prezent dla niego: jak trafić w gust, gdy masz 48 godzin

Prezent dla niego: jak trafić w gust, gdy masz 48 godzin

Masz mało czasu, a chcesz podarować coś z klasą? Zamiast szukać przypadkowego drobiazgu, wybierz dopracowany, gotowy zestaw w eleganckiej oprawie. Jeśli potrzebujesz punktu startu, zajrzyj na prezent dla niego - łatwo dopasujesz styl do osoby obdarowywanej. Pomyśl o tym jak o krótkiej ścieżce decyzyjnej: cel, styl, osobisty akcent. Gdy te trzy elementy zagrają, nawet wybór w pośpiechu wygląda jak planowany z wyprzedzeniem.

Płaszcza nie wystarczyło. Policjanci z Chełma zatrzymali 44-latkę ukrywającą się w szafie

Płaszcza nie wystarczyło. Policjanci z Chełma zatrzymali 44-latkę ukrywającą się w szafie

Chełmscy kryminalni odnaleźli poszukiwaną listem gończym 44-latkę. Kobieta, chcąc uniknąć zatrzymania, schowała się w szafie pod płaszczem. Zamiast wolności zyskała dodatkowe zarzuty – tym razem za kradzież z włamaniem na miejscowym targu.

kurtka zimowa M-TAC

Survival w mieście i w lesie – jaka kurtka zimowa sprawdzi się w obu warunkach?

Dlaczego wybór odpowiedniej kurtki zimowej ma znaczenie? Zima w mieście może być równie bezlitosna, co mróz w lesie. Niezależnie czy codziennie przemierzasz ulice, czy wybierasz się na weekendowy survival, odpowiednia kurtka zimowa to podstawa. Wybór nie jest prosty, bo często zwykłe modele są albo modne, albo funkcjonalne, rzadko łączą oba te aspekty. Właśnie tutaj wkracza kurtka survivalowa, która łączy wytrzymałość z estetyką. W codziennym użytkowaniu docenimy jej lekkość i wygodę, a w lesie – odporność na warunki atmosferyczne.

ALARM24

Masz dla nas temat? Daj nam znać pod numerem:
Alarm24 telefon 691 770 010

Wyślij wiadomość, zdjęcie lub zadzwoń.

kliknij i poinformuj nas!

Najczęściej czytane

Dzisiaj · Tydzień · Wideo · Premium