
Motor na pewno nie jest ulubionym rywalem Arki Gdynia i raczej na jakiś czas tak zostanie. W niedzielny wieczór beniaminek nie miał zbyt wiele do powiedzenia w Lublinie i zasłużenie przegrał 0:1. Trzeba od razu dodać, że wynik powinien być znacznie wyższy.

Od początku spotkania Motor „siadł” na rywalach i nie pozwalał im nawet wyjść spod swojej bramki. Na lewym skrzydle szalał Jacques Ndiaye, który dwoił się i troił, strzelał i dogrywał, ale jak to często bywało we wcześniejszych meczach, Senegalczykowi brakowało wykończenia. W czwartej minucie miał pierwszą, niezłą okazję jednak przymierzył w boczną siatkę.
Arka wreszcie otrząsnęła się z przewagi gospodarzy i po kwadransie wpakowała nawet piłkę do siatki. Po centrze z rzutu rożnego Julien Celestine świetnie uderzył głową i zaskoczył Gaspera Tratnika. Sędzia pokazał jednak spalonego, więc gola nie było. Wydaje się, że chodziło o Alassane Sidibe, który stał tuż przed bramkarzem i mu przeszkadzał.
W 22 minucie powinno być 1:0. Po nie pierwszej udanej akcji lewym skrzydłem w wykonaniu: Krystiana Palacza i Ndiaye ten drugi ostro wrzucił piłkę tuż pod bramkę. A tam idealnie znalazł się Michał Król, który uderzał z najbliższej odległości kolanem, albo może bardziej został trafiony przez kolegę w kolano. Nie zdołał jednak skierować piłki do pustej bramki.
Niedługo później Król o mały włos nie zabrał futbolówki bramkarzowi. Z kolei w 26 minucie po centrze Bartosza Wolskiego centymetrów do szczęścia zabrakło Arkadiuszowi Najemskiemu. Stoper Motoru całkiem nieźle uderzył głową, ale przymierzył tylko w poprzeczkę. Minęło kilka minut i „Najma” wykazał się w defensywie, bo przyjął na głowę bardzo mocny strzał z rzutu wolnego Sebastiana Kerka.
W 38 minucie Ndiaye znowu spudłował. Tym razem po podaniu Mathieu Scaleta wpadł w pole karne i huknął tuż obok „okienka” bramki rywali. Minęło kilkadziesiąt sekund i wydawało się, że „Żak” w końcu musi umieścić piłkę w siatce. Na stadionie było słychać gromkie „jeeeest”, na telebimie też pojawiło się „gooool”, a tymczasem po wrzutce Króla z prawego skrzydła, Ndiaye z bliska znowu zmarnował świetną szansę. Wyskoczył zza pleców obrońcy, świetnie wyszedł w powietrze, uderzył do ziemi, ale tylko w boczną siatkę.
Do przerwy ponad 14 tysięcy widzów, którzy pojawili się na trybunach nie obejrzało gola. Szybko po zmianie stron udało się to zmienić. Najpierw po „główce” Scaleta interweniować musiał Damian Węglarz. W 51 minucie golkiper przyjezdnych nie mógł już nic poradzić. Wolski świetnie wypatrzył w polu karnym Ndiaye, a Senegalczyk uwolnił się spod opieki Dawida Abramowicza i z bliska w końcu trafił do siatki.
Kolejne fragmenty? Przyjezdni nie mieli zbyt wiele do powiedzenia. Stwarzanie jakiegokolwiek zagrożenia pod bramką Tratnika przychodziło im z wielkim trudem. Gospodarze powinni za to zamknąć spotkanie przynajmniej jeszcze jednym golem. Po świetnej kontrze spudłował Król. W 77 minucie szansę na gola miał debiutant Ivo Rodrigues, ale został zablokowany.
Kilkadziesiąt sekund później niewiele zabrakło, a z gola cieszyłby się Bradly van Hoeven. Po chwili Palacz kapitalnie huknął z dystansu jednak ostemplował poprzeczkę.
W samej końcówce ekipa z Gdyni przeniosła grę na połowę przeciwnika, ale nadal niewiele z tego wynikało. Mały impuls dał rezerwowy Joao Oliveira, który najpierw „zatrudnił” Tratnika, a w doliczonym czasie gry świetnie dograł do Marcela Predenkiewicza, który fatalnie zepsuł bardzo dobrą okazję.
Motor wygrał 1:0, a Ndiaye po raz kolejny okazał się katem Arki. W końcu to skrzydłowy zdobył zwycięskiego gola także w finałowym meczu barażowym o awans do PKO BP Ekstraklasy.
Motor Lublin – Arka Gdynia 1:0 (0:0)
Bramka: Ndiaye (51).
Motor: Tratnik – Wójcik, Najemski, Matthys, Palacz, Łabojko (65 Samper), Wolski, Scalet (75 Rodrigues), Król (65 van Hoeven), Ndiaye (90+4 Haxha), Simon (46 Dadashov).
Arka: Węglarz – Zator (46 Navarro), Marcjanik, Celestine, Abramowicz, Nguiamba (63 Jakubczyk), Sidibe, Kerk (70 Predenkiewicz), Gaprindahsvili, Kocyła (63 Oliveira), Vitalucci (63 Sobczak).
Żółte kartki: Dadashov, Palacz - Celestine, Sidibe, Jakubczyk, Gaprindashvili.
Sędziował: Bartosz Frankowski (Toruń).
Widzów: 14718.
