Reprezentacja Polski zdobyła mistrzostwo świata w drużynowym konkursie skoków narciarskich podczas mistrzostw świata w Lahti.
Podopieczni Stefana Horngachera w składzie Piotr Żyła, Dawid Kubacki, Maciej Kot i Kamil Stoch zdobyli łącznie 1104,2 punktów. Drugie miejsce zajęli Norwegowie, a trzecie Austriacy.
Po znakomitych skokach w obu konkursach indywidualnych, które Biało-Czerwoni niemal w komplecie kończyli w czołowej dziesiątce, byliśmy zdecydowanym faworytem "drużynówki". Rywale bali się Polaków, a ten strach potęgowały jeszcze wyniki poprzednich drużynowych zawodów. W trzech ostatnich dwukrotnie byliśmy pierwsi, a raz zajęliśmy drugie miejsce.
W sobotę Polacy potwierdzili wysoką dyspozycję, od samego początku skacząc równo i daleko. Rozpoczął Piotr Żyła, który na żądanie trenera Stefana Horngachera, ruszał z obniżonego rozbiegu, ale poradził sobie znakomicie, dolatując do granicy 130,5 m.
Po udanych próbach Dawida Kubackiego (129 m), Macieja Kota (130,5 m) i Kamila Stocha (130,5 m), przewaga nad rywalami jeszcze wzrosła. Po pierwszej serii prowadziliśmy o 17,4 punktu przed drugą reprezentacją Austrii.
W serii finałowej pogorszyły się warunki pogodowe. Zaczął wiać tylni wiatr, co wpływało na długość poszczególnych skoków. Polacy znakomicie poradzili sobie w trudnych warunkach. Osiągali kolejno 123, 119,5, 121,5 oraz 124,5 m. Dzięki temu jeszcze powiększyli prowadzenie, ostatecznie triumfując o 25,7 pkt nad Norwegią, która wskoczyła na podium po znakomitym, rekordowym (138 m) skoku Johanna Andre Forfanga. O wielkich pechu mogą mówić Niemcy, którzy stracili szanse na medal po tym, jak Stephan Leyhe skoczył bardzo słabo.
- Ten medal, chociaż jeszcze go nie próbowałem <śmiech>, smakuje wyjątkowo. Emocje, które teraz przeżywam, są niesamowite. Długo i ciężko na to pracowaliśmy. Nawet zawodnicy, którzy nie startowali w tym konkursie, a więc Stefan Hula i Jan Ziobro, też tworzą ten zespół. Również pracownicy Polskiego Związku Narciarskiego i rodziny, które stale w nas wierzą i wspierają, nawet pomimo gorszych dni. Oni są z nami wtedy, kiedy najbardziej tego potrzebujemy - powiedział Stoch w rozmowie z portalem skijumping.pl.