
Nieważne czy liga, czy sparing. W meczach z udziałem Motoru Lublin zazwyczaj jest co oglądać. Tak samo było w niedzielnym spotkaniu kontrolnym z greckim Asterasem Tripolis. Żółto-biało-niebiescy wygrali 4:2.

Jagiellonia w czwartek późnym wieczorem, po swoim meczu w eliminacjach Ligi Konferencji jednak zdecydowała się przełożyć spotkanie ligowe z Motorem. Z tego powodu piłkarze Mateusza Stolarskiego rozegrali sparing z greckim zespołem, który przebywa na zgrupowaniu w Polsce. Zawody rozegrano w Żołyni. Co ciekawe, w składzie rywali pojawił się chociażby... Federico Macheda.
O Włochu świat pierwszy raz usłyszał w rozgrywkach 2008/2009, kiedy jako nastolatek z przytupem wszedł do pierwszej drużyny Manchesteru United. To on zdobył zwycięskiego gola w debiucie, podczas spotkania z Aston Villą (3:2). Swój wyczyn powtórzył niedługo później, przy okazji starcia z Sunderlandem.
Niestety, pewnie do dzisiaj kibice „Czerwonych Diabłów” zastanawiają się, jak to się stało, że Macheda nie zrobił wielkiej kariery. W kolejnych latach prześladowały go kontuzje, był wypożyczany do kolejnych klubów, aż w końcu wylądował w reckim Panathinaikosie. Potem była Turcja, Cypr i ponownie Grecja. W barwach Asterasu, obecnie 33-letni Włoch zdobył w poprzednim sezonie sześć bramek.
Co do niedzielnego sparingu, to Motor szybko otworzył wynik. W 25 minucie ładną akcję na lewym skrzydle przeprowadzili: Ivo Rodrigues i Jacques Ndiaye. Portugalczyk zagrał piętą na wolne pole, a Senegalczyk dośrodkował w pole karne. Chociaż Karol Czubak był pilnowany przez obrońcę, to zdołał wygrać pojedynek fizyczny i głową skierował futbolówkę do siatki.
Od razu na otwarcie drugiej połowy lublinianie poprawili wynik. Florian Haxha pognał prawą flanką, zagrał wzdłuż bramki, a tam Bradly van Hoeven z impetem wpadł w rywali. Wydawało się, że sędzia musi odgwizdać faul Holendra. Na gwizdek nie czekał Renat Dadashov, który z bliska kopnął piłkę do siatki. Niespodziewanie arbiter gola jednak uznał.
W 53 minucie było już 3:0. Bardzo dobrze piłkę wyprowadził Bright Ede. Żaden z rywali nie doskoczył do obrońcy, nastolatek dotarł prawie do linii środkowej i popisał się świetnym prostopadłym podaniem do Kacpra Karaska. Ten drugi bez problemów w sytuacji sam na sam z bramkarzem zdobył kolejną bramkę.
W 73 minucie Motor miał rzut z autu na wysokości pola karnego. Zamiast zagrożenia pod bramką ekipy z Grecji szybko przenieśliśmy się pod drugą szesnastkę, gdzie po akcji lewą flanką Nicholas Gioacchini z bliska wepchnął piłkę do siatki. 180 sekund później żółto-biało-niebiescy mieli aut praktycznie w tym samym miejscu. Ponownie nie zagrozili przeciwnikowi, a sami słabo wracali do defensywy. Po kolejnej akcji lewym skrzydłem tym razem Leonardo Froku wykończył wszystko w polu karnym i było już tylko 3:2.
Ostatnie słowo należało jednak do drużyny trenera Stolarskiego. Dadashov świetnie zagrał na lewe skrzydło do van Hoevena, a ten wyłożył futbolówkę, jak na tacy do Haxhy, który nie miał problemów, aby ustalić wynik na 4:2.
Kolejny mecz o punkty ekipa z Lublina zagra dopiero w poniedziałek, 11 sierpnia. Zmierzy się wówczas na wyjeździe z Lechią Gdańsk.
Motor Lublin – Asteras Tripolis 4:2 (1:0)
Bramki: Czubak (25), Dadasov (46), Karasek (53), Haxha (81) – Gioacchini (73), Leonardo (78).
Motor, I połowa: Brkić – Stolarski, Matthys, Ede, Luberecki, Samper, Wolski, Rodrigues, Król, Czubak, N'diaye. II połowa: Brkić (61 Tratnik) – Wójcik, Meyer, Ede (71 Lewandowski), Palacz, Simon, Haxha, Łabojko, Karasek (82 Szymanek), van Hoeven, Dadasov.
Asteras: Tsintotas (46 Papadopoulos) – Alho (58 Triantafyllopoulos), Castano (71 Panagiotis), Sipcić, Sylla, Kaltsas, Gonzalez (71 Leonardo), Alagbe (58 Jabłonski), Munoz, Emmanouilidis (58 Jih Ketu), Macheda (71 Gioacchini).
